Yon

406 51 9
                                    

Gdy Nishinoya wrócił ze spotkania z Tanaką, cały dom pogrążony był już we śnie. Chłopak wkradł się szybko przez pozostawione dla niego otwarte drzwi, jakby szukał panicznie schronienia przed panującą na zewnątrz nocą. Szczerze mówiąc myślał, że przyjaciel będzie o wiele bardziej wkurzony, a co najmniej krótkotrwale obrażony za ignorowanie go. Ten jednak, po rzuceniu jeszcze kilku wyzwisk w stronę nieobecnego duchem Yuu, poruszył znów stary, odgrzewany setki razy temat, czyli brak Nishinoyi na treningach i letnim obozie.

Jakby jeszcze to wszystko była moja wina, pomyślał szatyn, stąpając na palcach po drewnianych schodach domu, żeby nikogo w nim nie obudzić. Gdy wspiął się na ich szczyt, w całkowitej ciemności lawirując w znanym mu od dziecka miejscu, po raz kolejny tego dnia natrafił na miękką ścianę pachnącą dobrze mu już znanymi, rozpoznawalnymi perfumami. Zanim pospiesznie się odsunął, już wiedział kogo usłyszy.

— Sz-szukałem tylko ła-łazienki — głos Hinaty brzmiał na tyle niepewnie, że Nishinoya mimo mroku był pewien, że twarz tamtego pokrywa szeroki rumieniec.

— Cii — wydobył z siebie tylko przykładając palec wskazujący do ust, chociaż wiedział, że rudowłosy nie będzie w stanie tego zauważyć. — Chodź, zaprowadzę cię. Tylko po cichu. — Dokończył szeptem i wymacał dłoń Hinaty, po czym pociągnął go w odpowiednim kierunku. I nie była to strona, w którą Shouyou wcześniej zmierzał.

— To tutaj — szepnął po chwili i pstryknął włącznikiem lampy w niewielkiej toalecie. Łuna światła, która przedostała się przez matową szybkę w drzwiach, pozwoliła mu dostrzec w końcu bladą, wyraźnie zmęczoną twarz swojego gościa, którą okalały poważnie potargane włosy.

— Dzięki — rzekł wciąż zmieszany Hinata, po czym otworzył właściwe drzwi, wpuszczając na korytarz jeszcze więcej światła. Kiedy chłopak zakluczył je za sobą, Nishinoya postanowił najzwyczajniej w świecie na niego poczekać. Oparł się o ścianę obok i przez kilkadziesiąt dłużących się sekund wpatrywał się w ciemność.

Słysząc dźwięk spuszczanej wody, powrócił znów myślami do miejsca i sytuacji, w jakiej się znajdował. Niezbyt codziennej sytuacji.

Gdy ruda czupryna wychyliła się zza drzwi toalety, brązowe oczy odszukały wzrok Nishinoyi.

— D-dopiero wróciłeś? — zadał pytanie Hinata, ponownie zapominając o tym, że mówi trochę za głośno. Zamknął drzwi, jednak światło pozostawił zapalone. Nishinoya tylko przytaknął głową.

— Tak właściwie to nie mogę zasnąć — wyznał Shouyou niespodziewanie. — Jeszcze nigdy nie spałem tak daleko od domu.

Nishinoya zlustrował jego sylwetkę w półmroku. Bose stopy były po części przykryte przydługimi nogawkami spodni od piżamy w pionowe, biało-błękitne pasy. Podobna koszula, której rękawy miał podwinięte do łokci, nie posiadała kilku guzików. W tych miejscach połacie ubrania odkrywały skrawki bladej skóry. Pod ogromnymi, brązowymi oczami, rysowały się wyraźne cienie.

— Chodźmy się przejść — powiedział Yuu jak gdyby nigdy nic. On też w żadnym wypadku nie miał ochoty spać.

— O-okej — odpowiedział drugi chłopak zaskoczony i widząc ruszającego przed siebie starszego domownika, zgasił światło w łazience i przez kilka sekund próbował wyłowić jego postać z mroku. Po jakimś czasie jednak znalazł się znowu tuż przy nim, schodząc z wielką ostrożnością po stopniach drewnianych schodów.

— Rozmawiałeś z moją mamą? — półgłos bruneta przeciął ciszę.

— Wróciła jakiś czas po tym, jak wyszedłeś — odpowiedział Hinata, starając się za wszelką cenę nie puścić poręczy i wymacując stopą każdy kolejny schodek. — Była bardzo miła. Spodziewała się, że przyjadę. Nie powiedziała ci o tym wcześniej?

— Pewnie powiedziała — rzekła Nishinoya, wzruszając ramionami w ciemności. Zeskoczył z lekkością z ostatniego stopnia, przy czym Hinata jedynie lekko stracił równowagę. — Ostatnio niewiele słuchałem, co do mnie mówi. Chodź, wyjdziemy tylnymi drzwiami. — Pociągnął młodszego za rękę zupełnie tak samo, jak przed chwilą prowadząc go w stronę łazienki.

Powietrze było ciepłe, ale orzeźwiające. Hinata poczuł pod bosymi stopami przyjemny gorąc, bijący od nagrzanej w ciągu dnia brukowej kostki, którą wyłożona była część ogrodu. Znajdująca się nieopodal latarnia uliczna oświetlała łagodnie najzwyklejszy w świecie trawnik, wokół którego rosło kilka mizernych krzewów. Ot, zwykły ogródek na prowincji.

— W dzień jest okropnie gorąco, ale teraz da się wytrzymać — poinformował Nishinoya, a rudowłosy mógł teraz dokładniej przyjrzeć się współlokatorowi, jakim Yuu skądinąd się dla niego stał.

Nie odpowiedział. Atmosfera na zewnątrz była rozluźniająca i obydwoje mogliby stać tak w milczeniu przez następnych parę godzin. Nie było im to jednak dane, ponieważ po kilku minutach po ich prawej stronie obluzowana sztafeta płotu zaczęła ruszać się w dziwne strony. Gdy wychyliła się dostatecznie do przodu, zza zbutwiałego drewna wyłonił się ciemny pysk zwierzęcia. Zaraz potem pojawiła się reszta ciała i kilka metrów od nich, na czterech łaciatych łapach, stanął pies.

— To Randall — powiedział spokojnie Nishinoya. — Chyba jest bezpańska, tak mi się wydaje. Co jakiś czas pojawia się w okolicy.

Jakby usłyszała, że o niej mowa, suczka zaczęła wymachiwać swoim dość krótkim ogonem i równie energicznie potruchtała w ich kierunku. Z bliska można było zobaczyć jej skudłaconą, czarno-szarą sierść, która w niektórych miejscach ustępowała miejsca gołej skórze, opinającej brutalnie wychudzone ciało.

— Mogę ją pogłaskać? — zapytał Hinata, pochylając się już nad zwierzęciem. Tak jakby pies był własnością Yuu.

— Pewnie. — Padła odpowiedź. — O ile mi wiadomo to nie gryzie i jest zdrowa. Tylko trochę sponiewierana.

Rudowłosy głaskał psa i drapał go za uszami, a ten ocierał się o jego ciało. Yuu przyglądał się temu, wdychając ochładzające się, letnie powietrze pod rozgwieżdżonym niebem.

— Jak długo tu zostaniesz? — zaczął temat, znudzony trwającą zbyt długo ciszą.

— Nie mam pojęcia — przyznał Hinata, siadając po turecku na ciepłym jeszcze podłożu. Randall kręciła się wokół jego nóg. Po chwili zastanowienia, Nishinoya zajął miejsce obok niego. — Rodzice chcieli się tu przeprowadzić dla mnie, żebym mógł swobodnie chodzić do szkoły. Już nawet odebrali klucze do nowego domu, ale stoi pusty do teraz. W starym miejscu trzymają ich ważniejsze rzeczy. Na razie muszę sobie radzić.

— W pobliżu twojego starego domu nie było liceum?

Rudowłosy spojrzał na niego, a w jego oczach błysnęła iskra ekscytacji.

— Były, ale ja nie chciałem tam iść. Moje wymarzone liceum jest właśnie tutaj! — Energia w głosie Shouyou od razu zaraziła Yuu dobrym humorem.

— W takim razie powiedz, co jest w nim tak wyjątkowego, może zgadnę, które to — odpowiedział na to, uśmiechając się zawadiacko.


— Jest wyjątkowe, ponieważ tam — głos Hinaty spoważniał, a głowa chłopaka zwróciła się w kierunku gwiazd na niebie. — Tam w siatkówkę grał Mały Gigant. — Znów spojrzał na Nishinoyę. — Chcę w tym roku trenować, żeby grać jak on!

Yuu, na początku całkowicie zbity z tropu, po chwili połączył wszystkie fakty. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

— Chcesz iść do Karasuno?

Hinata ucieszył się jeszcze bardziej.

— Zgadza się! Słyszałeś o tej szkole? Podobno mają świetny zespół siatkarski! Jak tam dołączę, będę wygrywał razem z nimi.

— Raczej mieliśmy. — Nishinoya pokręcił głową. — Teraz już nie jest tak kolorowo.

Tym razem to Hinata wydawał się zdezorientowany.

— Co? Jak to "mieliśmy"? — wydobyło się z jego rozchylonych ust.

— No... — Yuu skonsternował się. — Bo ja tam gram. Jestem w zespole.

— Ty? — Ta wiadomość zszokowała Shouyou jak nic innego. Brunet ściągnął brwi.

— A czemu niby nie ja?

Rudowłosy zaśmiał się niepewnie i zaczął drapać się dłonią w tył głowy. Psina, leżąca koło jego kolana, sprawiała wrażenie, jakby smacznie spała.

— Szczerze mówiąc, myślałem że jesteś młodszy ode mnie — powiedział Hinata, nie cofając ręki zza głowy. — To chyba przez twój wzrost.

Yuu poczuł lekkie ukłucie w sercu, ale był już przyzwyczajony do takich sytuacji. Starając się zachować neutralną minę, zdobył się na uprzejmy uśmiech. Hinatę chyba to uspokoiło.

— Idę teraz do drugiej klasy. I gram w zespole jako libero. A ty na jakiej jesteś pozycji?

Chłopak pogładził po grzbiecie śpiącego psa.

— Szczerze mówiąc, to na żadnej. W moim gimnazjum nawet nie było drużyny — wyjaśnił, znów obserwując pełen cieni ogród. — Raz udało mi się zebrać zespół i pojechać na zawody. To była porażka. Rozwalili nas całkowicie w pierwszym meczu. Ale najbardziej na świecie chcę zostać asem.

Uśmiech Nishinoyi tym razem był szczery.

— Asem? Z takim wzrostem?

Tym razem to on odegrał się za poprzednią uwagę. Hinata spojrzał na niego z odrobiną smutku w oczach. Yuu poklepał go energicznie po plecach.

— Podoba mi się to podejście! — rzekł z nienacka, nieco zbyt głośno jak na panującą w okolicy ciszę. — Naprawdę, chcę to zobaczyć!

— Dz-dziękuję.

— Tylko nie mów jutro, że z tego rezygnujesz. To chyba najbardziej ciekawy cel, o jakim słyszałem.

Hinata wyprostował się dumnie.

— Nie powiem tak! — Potem spojrzał w gwiazdy. — Jutro pierwszy dzień po wakacjach, prawda?

Nishinoya lekko skrzywił się na te słowa, jednak jego towarzysz nie mógł tego zauważyć.

— Wiesz, dlaczego ja wybrałem Karasuno? — odezwał się brunet po chwili.

— No dlaczego?

Nishinoya nabrał dramatycznie powietrza, by następnie wyrzucić z siebie potok słów na jednym wdechu.

— Ponieważ chłopcy noszą czarne mundurki, a dziewczyny stroje z krótkimi spódniczkami! Zawsze chciałem nosić czarny mundurek!

Hinata wydawał się dosyć skonsternowany tym wyznaniem.

— Em, okej. — Niepewny uśmiech wstąpił na jego twarz. — Myślę że Karasuno jest pod tym względem idealne.

Kilka minut później podnosili się już z brukowej kostki. Hinata był świadomy, że jutro czeka go ważny dzień, dlatego chciał spróbować zażyć chociaż odrobiny snu. Randall jedynie uniosła łeb, gdy wkradali się po cichu przez tylne wejście do domu.

Nishinoya odprowadził Shouyou pod same drzwi pokoju. Nim ten zamknął je za sobą, zwrócił się jeszcze do starszego kolegi.

— Widzimy się jutro w klubie, prawda?

Yuu musiał przełknąć ślinę, żeby zwilżyć suche gardło.

— Jasne — odpowiedział głosem, który w ogóle do niego nie pasował. — Dobranoc.

— Dobranoc.

Drzwi zamknęły się, a on pozostał sam w ciemności myśląc nad tym, jak daleko leży granica kłamstwa.

Słodkie tajemnice | Nishinoya x HinataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz