San

521 53 7
                                    

Jeżeli brak jakiegokolwiek zajęcia może sprawiać ból, to można powiedzieć, że podczas dwóch ostatnich dni letniej przerwy Nishinoya po prostu cierpiał. Mimo że okropnie się nudził, a na zewnątrz panowała wręcz idealna pogoda, nie miał ochoty nawet na wyjście z pokoju.

Gdy w piątek pomocnica babki wypadła z pokoju Ayako, on dziesięć minut później był już na przystanku autobusowym. Nie chciał ryzykować konfrontacji ze staruszką, a perspektywa zobaczenia jej dopiero za kilka tygodni była dla niego w tej sytuacji najlepszą opcją. Z resztą, doskonale wiedział, co usłyszy, choć tak właściwie w ogóle go nie obchodziło. Chciał mieć po prostu święty spokój.

I teraz go miał. Przejawiał się on powolnym tykaniem zegara na pobrudzonej ścianie, piętrzącymi się na biurku kubkami po herbacie i wiecznie niepościelonym łóżkiem, z którego Nishinoya niemal nie wychodził. Gdyby zobaczył go jeden z jego znajomych, mógłby nawet nie poznać tego wiecznie tryskającego energią chłopaka, który teraz leżał w nieruchomej pozycji pośród kocy i poduszek, wpatrującego się w ekran komórki z włosami wpadającymi do oczu. Tak naprawdę, gdyby nie Tanaka, w ostatni dzień wakacji Nishinoya nawet nie pomyślałby o tym, aby wyjść z domu.

To przez przyjaciela Yuu zmusił się do zwleczenia z łóżka, przywrócenia swoich włosów do normalnego stanu i w ogóle przywdziania na siebie czegoś więcej niż dziurawe bokserki. Nastało późne popołudnie i Nishinoya zaczynał być spóźniony, jednak nie przejmował się tym ani trochę. Stał przy drzwiach swojego pokoju, zgarniając do kieszeni spodni ostatnie rzeczy, jakie mogły mu się przydać. Kiedy położył wreszcie dłoń na klamce, jego telefon zawibrował. Pomyślał od razu, że najwyraźniej Tanaka się niecierpliwi, dlatego wyszedł powoli na korytarz, wygrzebując komórkę z kieszeni, do której wpakował wcześniej całe mnóstwo drobiazgów. Był u szczytu schodów, gdy w końcu udało mu się otworzyć SMS'a, który okazał się nie być autorstwa jego przyjaciela.

Mój kochany as Asahi-senpai <3: Spotkajmy się dzisiaj o 19

Serce zabiło mu szybciej. Oczywiście powinien już dawno usunąć tą głupią nazwę, jednak, chociaż potrzebne było do tego kilka kliknięć, nigdy jakoś nie znajdował na to siły. Czego Asahi mógł od niego chcieć właśnie teraz? Oczekiwał, że po tylu tygodniach unikania go, Nishinoya się z nim spotka? Właściwie, co do tego drugiego mógł się nie mylić, bo Yuu nie miał wątpliwości, że i tak przyjdzie, chociażby miało to nie wiadomo jak bardzo udowadniać, jaką Azumane ma nadal kontrolę nad jego uczuciami.

Wpatrując się w ekran i nadal nie mogąc do końca przyswoić informacji, jakie się na nim znajdowały, Nishinoya schodził machinalnie po schodach, jakimś cudem nie wywracając się po drodze. To, że drewniane stopnie pod jego nogami skończyły się, odkrył dopiero, gdy na oślep wpadł na miękką przeszkodę, pachnącą intensywnie męska wodą toaletową.

Zbity z tropu, odsunął się automatycznie i dopiero wtedy przyglądnął się stojącemu tuż przed im rudowłosemu chłopakowi. Hinata ubrany był w letnie sportowe ubrania, na ramionach trzymał plecak, a w ręku niewielką torbę. Ogromne tęczówki wpatrywały się w Nishinoyę. Przez głowę ciemnowłosego przemknęło naraz mnóstwo pytań, między innymi o to, jak ten chłopak się tu znalazł, ale w ciągu kilku sekund zdołał jedynie kilkakrotnie otworzyć i zamknąć usta. Hinata okazał się w tym znacznie szybszy.

— Cześć — powiedział szybko, a w jego głosie pobrzmiewało zdenerwowanie. — Twoja mama mówiła ci, że będę tutaj mieszkać przez kilka dni?

Nishinoya zamarł na jego słowa, przypominając sobie niejasno, jak podczas jednego z dni spędzonych tylko i wyłącznie w łóżku, jego matka wspomniała coś o jakimś gościu. Yuu w życiu nie pomyślałby, że miałby nim być właśnie Hinata Shouyou. Chłopak przed nim wydawał się co najmniej zmieszany.
— Tylko na tydzień! — dodał szybko, gwałtownie gestykulując, aż torba, którą trzymał, niemal wypadła mu z dłoni. Nie przestawał wpatrywać się w Nishinoyę, oczekując z napięciem jego reakcji.
Yuu stał przez chwilę bez słowa, po czym przyłożył dłoń do czoła. Trzymając się drugą ręką pod bokiem, głośno się roześmiał. Hinata odetchnął głęboko z ulgą.

— Masz tutaj mieszkać, tak? — Nishinoya nadal się śmiał, podchodząc do rudowłosego. — Akurat ty? — Poklepał chłopaka po ramieniu i Hinata zachwiał się delikatnie pod wpływem jego siły. Nishinoya podniósł na niego wzrok, przez chwilę wyglądając znów okrutnie poważnie, jednak w ułamku sekundy ponownie się uśmiechnął.

— To świetnie — dokończył, wymijając rudowłosego i zamiast do wyjścia, jak miał w planach, skierował się do kuchni. — Chcesz czegoś do picia?
— Jeśli można.
— Jeśli akurat jest, to można. Skoro od teraz tu mieszkasz, to bierz co chcesz — powiedział Yuu, nalewając soku pomarańczowego do dwóch identycznych szklanek. Hinata wciąż stał nieruchomo przy schodach.

— Co tak stoisz? Zostaw tamte torby pod schodami i siadaj.
Rudowłosy spełnił jego polecenie z rumieńcami na twarzy, które wydały się Nishinoyi niezwykle urocze.
— Wybacz, że tak wszedłem, ale dzwoniłem i nikt nie odpowiadał — powiedział Hinata, przysuwając sobie krzesło. Yuu machnął na to ręką.
— Matka pewnie wyszła gdzieś, a ja nawet nie zauważyłem — odpowiedział mu, upijając łyk soku. Telefon, który znów znalazł się bezpiecznie w kieszeni jego spodni, zaczął wibrować dziko. — Czemu będziesz u nas tylko tydzień? I to kiedy akurat zaczyna się rok szkolny?

Hinata podparł głowę ręką i spojrzał z niemal filozoficznym zamyśleniem w głąb swojej szklanki.
— Będę chodzić niedaleko do szkoły, ale jeszcze się nie przeprowadziliśmy. Tak jakby. Rodzice muszą załatwić wcześniej jeszcze inne sprawy. — Wzruszył ramionami.

Nishinoya stwierdził, że nie może dalej zmuszać Tanaki do czekania.
— Dobra! — Wstał gwałtownie z krzesła, na co Hinata podskoczył lekko na swoim miejscu. — Pokażę ci gdzie będzie twój pokój!
Powiedział to tak entuzjastycznie, że Shouyou automatycznie się uśmiechnął. Ruszył za ciemnowłosym, który skierował się na górne piętro, po drodze zabierając rzeczy Hinaty.
— Nie trzeba, sam je wezmę! — krzyknął z przejęciem rudowłosy, jednak Nishinoya był już na szczycie schodów. Drugi chłopak wbiegł za nim szybko.

— Jeśli się nie mylę, to matka szykowała dla ciebie ten — rzekł Yuu i otworzył pchnięciem drzwi do niewielkiego pokoju gościnnego. — Za chwilę wychodzę, więc będziesz musiał samemu się rozpakować. Ale matka pewnie niedługo wróci, więc powie ci co i jak. — Położył torbę i plecak Hinaty na łóżku. — Na końcu korytarza jest łazienka, raczej możesz zaglądać wszędzie gdzie jest otwarte. Poradzisz sobie?
— Chyba tak. — Brązowe oczy wpatrywały się w Nishinoyę intensywnie. Znów zauważył w nich ten ujmujący blask. — Późno wrócisz?
Noya wzruszył ramionami.
— Nie mam pojęcia. Jakby co to potem ci ze wszystkim pomogę. — Zaczął kierować się w kierunku wyjścia. — To na razie.

— Nishinoya. — Yuu był już w drzwiach, jednak odwrócił się na głos rudowłosego.
— Hmm?
Hinata zaczerwienił się jeszcze bardziej, niż w kuchni.
— Dzięki za ostatni raz. Ten wiesz, na zebraniu.
Nishinoya uśmiechnął się promiennie.
— Nie ma sprawy. Jakbyś miał jakiś problem to dzwoń, numery są na lodówce. Muszę już iść.
Na twarzy Shouyou także pojawił się uśmiech, który bardzo spodobał się Nishinoyi. Pomyślał, że mógłby wpisać go do listy pięciu najpiękniejszych uśmiechów, jakie widział w życiu.
— Jasne. Cześć.

Nishinoya przed zejściem ze schodów zawrócił jeszcze, żeby zamknąć swój pokój na klucz. Nie miał za bardzo ochoty, żeby Hinata przez przypadek trafił na jego bajzel. Potem niczym błyskawica wypadł z domu, powracając myślami do rzeczy, jakie miały go jeszcze czekać tego wieczoru. Do dziewiętnastej pozostawała przecież już tylko godzina. Idąc powoli chodnikiem, włączył telefon i odczytywał po kolei wszystkie zaległe wiadomości od Tanaki, który prawdopodobnie pałał już do Nishinoyi chęcią mordu.

Tanaka-Łysy debil-kun: Gdzie jesteś kretynie?
Tanaka-Łysy debil-kun: Już pół godziny
Tanaka-Łysy debil-kun: Zaczynam nabierać wątpliwości co do naszej dalszej przyjaźni...
Tanaka-Łysy debil-kun: Ponad pół godziny matole!!!
Tanaka-Łysy debil-kun: Idę po ciebie.

Oprócz SMSów od Tanaki, Yuu otrzymał jeszcze jeden. Otworzył go, a jego serce na chwilę stanęło w miejscu, podczas gdy z oddali słyszał już rozwścieczony głos przyjaciela, który niechybnie się do niego zbliżał.

Mój kochany as Asahi-senpai <3: Pomyliłem osoby, sorry

Tym razem Nishinoya również nie usunął tej głupiej, infantylnej nazwy. Zanim jeszcze mógł z bliska usłyszeć wyzwiska Tanaki, po prostu skasował cały numer. 

Słodkie tajemnice | Nishinoya x HinataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz