Ni juu

251 30 6
                                    

Z jakiegoś powodu nie wpuścili go do Ayako. A właściwie to po prostu nie mógł wejść, ponieważ drzwi do jej pokoju były zamknięte, a on postanowił nie ujawniać na razie nikomu swojej obecności na terenie posiadłości rodu.

Jednak te zamknięte na głucho drzwi zaskoczyły go tak, że omal nie uderzył się mocno w głowę, myśląc że od razu się otworzą. Stał tak zdziwiony przez kilkanaście sekund, bo od długich lat, gdy tylko odwiedzał to miejsce, Ayako zawsze była tuż za tym progiem.

Nie miał jednak czasu zastanawiać się, gdzie mogła się podziać jego siostra, ani żeby zacząć jej szukać. Lada chwila korytarzem mógł przechodzić ktokolwiek, a on przybył tu w zupełnie innym celu, niż rozmowa z dziewczyną. Zwrócił się więc w lewo i starając się wykonywać jak najcichsze kroki, skierował ku wylotowi korytarza. Czuł się trochę jak przestępca, spinając mięśnie i będąc gotowym na zdemaskowanie przy najmniejszym szeleście, jaki dobiegał jego uszu.

Udało mu się jednak bez zbędnych przygód dotrzeć pod kolejne drzwi, które były głównym celem, dla którego od razu po lekcjach wpakował się w autobus i przybył do tego znienawidzonego budynku. Wyciągając jednak rękę w ich stronę, zawahał się.

Jego siostry nie było w pokoju. A co, jeśli te drzwi też będą zamknięte? Albo w środku będzie ktoś jeszcze? Zaczęły atakować go wątpliwości, przez które o mało co nie odwrócił się i nie wymknął z posiadłości tak niezauważalnie, jak do niej wszedł. Wewnętrznie bardzo chciał to zrobić, ale mógł tylko obserwować, jak jego dłoń wędruje w kierunku drewnianej framugi. Zapukał krótko, ale stanowczo.

— Wejść — rozległ się zachrypnięty głos.

Nishinoya odetchnął i rozsunął drzwi.

Babka siedziała na macie pośrodku pokoju, za plecami mając przestronne okno z malowniczym widokiem na ogród. Przed nią rozciągały się porozrzucane kartki papieru, zapisane drobnym drukiem, a obok znajdowała się taca z kilkoma opróżnionymi filiżankami po herbacie. Staruszka jak zwykle przybrała sztywną, nienaganną postawę. Przyglądała mu się z uniesionymi brwiami. Wyglądała tak, jak gdy widział ją po raz ostatni: niezwyciężona i nie do złamania. Poczuł, jakby wkroczył właśnie do jaskini smoka i to na własne życzenie.

— Yukihamara nie mówiła nic o twojej wizycie — zakomunikowała babka bez ogródek.

— Nikt nie wie, że tu jestem. — Yuu zamknął za sobą drzwi i zbliżył się do drobnej postaci.

— Nie mogłeś wybrać sobie gorszego momentu.

W głosie kobiety przebrzmiewało zmęczenie, jednak Nishinoya uznał, że skoro do tego czasu babka nie kazała mu się jeszcze wynosić, to oznacza, że istnieje choćby nikła szansa na przeprowadzenie tej rozmowy w ugodowy sposób. Usiadł na podłodze naprzeciw niej i odwzajemnił mrożące krew w żyłach spojrzenie. Na razie był spokojny.

— Czemu zawdzięczam tą przyjemność? — podjęła po chwili.

— Wiem o swoim ojcu, a Hinata o matce — powiedział prosto z mostu i wbił wzrok w jej twarz ciekaw, jak zareaguje.

Poza ledwie zauważalnym drgnięciem lewej brwi, oblicze babki pozostało niczym wyciosane w kamieniu. Po kilku sekundach milczenia odezwała się sceptycznym tonem. Za oknem zaświergotał ptak.

— To tyle?

Rzuciła to, jakby ta sprawa w ogóle się dla niej nie liczyła. Jakby ona sama nie splatała ze sobą nici misternie sporządzonego planu zachowania pochodzenia Nishinoyi w sekrecie. Yuu wewnętrznie zagotował się ze złości, jednak nie pozwolił sobie na jej wybuch.

— Przyszedłem o tym porozmawiać. O tym, jak ty i klan, ale pewnie przede wszystkim ty, to wszystko przed nami ukrywaliście. Chciałem usłyszeć, co masz na swoje wytłumaczenie — zarzucił jej z niemal tak drastycznym wyrachowaniem, jakim posługiwała się ona sama.

Staruszka spiorunowała go wzrokiem, po czym niezgrabnie podniosła się z miejsca. Formalne szaty, w jakich zawsze chodziła nawet po oficjalnych spotkaniach, zwisały na jej chudych kończynach, które wydawały się łamliwe jak cienkie gałązki. Jednak to w tych kościstych, otoczonych napiętą skórą rękach spoczywał los całej rodziny.

Obaa-sama wyprostowała się, po czym odwróciła w stronę okna, a Nishinoya mógł zobaczyć jej splecione za plecami dłonie. Stanęła do niego tyłem, a Yuu doskonale wiedział, że chce mu w ten sposób pokazać, iż jego sprawa jest zupełnie nieistotna. Znał doskonale jej zagrywki, jak i etykietę rodu, której ona sama go nauczyła.

— Jesteś taki sam jak Akiko — powiedziała, a on nawet nie ruszył się ze swojego miejsca. Już to wcześniej słyszał. — Przeczuwałam, że będą z tobą problemy, tak jak z nią. Zawsze robiliście wszystko na opak.

— Jakie niby były z nią problemy? — wypowiedział z namaszczeniem ostatnie słowo.

— Nie szanowała zasad. Od tego zawsze wszystko się zaczyna — odpowiedziała, nadal spoglądając przez okno. Żółtopomarańczowe promienie połyskiwały w jej siwych włosach upiętych na czubku głowy. — Ty i ona. Nie szanowaliście zasad. Przez to te wszystkie nieszczęścia. Ona nie chciała już więcej uczestniczyć w życiu klanu, zaczęła się oddalać od rodziny. I ta jej chora fascynacja dziewczętami. — Odwróciła się, spoglądając przez ramię prosto w jego oczy zimnym, stalowym wzrokiem. — Czyż ty i ona nie jesteście identyczni?

Trwali tak przez chwilę, mierząc się spojrzeniami. Nie przerywając tego kontaktu, Yuu wyartykułował:

— Nie mam pojęcia, o co chodzi, babko.

Prychnęła pogardliwie i znów stanęła do niego plecami.

— Ależ oczywiście, że masz. Akiko postanowiła, że założy rodzinę z drugą kobietą. Yukihamara już dawno wszystko mi o tobie opowiedziała. Czyż nie jesteście identyczni? — powtórzyła pytanie. — Zamierzałam udzielić ci nagany i zakazać tego, co robisz, ale wtargnąłeś tutaj ze swoimi zarzutami. — Nagle podeszła do niego, spoglądając z góry na jego sylwetkę. — Uznajmy jednak, że przymknę na to oko, a ty w zamian zostawisz całą tą sprawę w spokoju i nie będziesz rozgrzebywał starych ran. Czy taki układ załatwia sprawę?

Chłopak uśmiechnął się, słysząc, jak głos staruszki zaczął delikatnie drżeć z emocji. Jej niezniszczalna maska może była faktycznie niezniszczalna kilkanaście, a nawet jeszcze kilka lat temu. Gorzko pomyślał, że skoro to on jest następcą głowy rodu, to właśnie on jest także odpowiednią osobą, by ją w końcu złamać.

— To niczego nie załatwia. Nie zależy mi na twoim odpuszczeniu win — powiedział głośno, a babka jakby skurczyła się pod naciskiem tych słów. — Z resztą nie czuję się winny. Chcę znać całą historię ciotki Akiko, wszystkie przewinienia ojca, jakie dla niego ukrywałaś, a także powód, dla którego przez tyle lat zaprzeczałaś istnieniu Ayako. Chcę wiedzieć wszystko, a ty mi to opowiesz — dokończył z niezłamaną pewnością siebie.

Babka spojrzała na niego smętnie, po czym ponownie zwróciła się w kierunku okna.

— A jeśli tego nie zrobię? — W jej głosie przebrzmiewał zarówno upór i zdecydowanie, jak i niepewność.

Nishinoya tym razem podniósł się ze swojego miejsca. Podszedł od tyłu do babki i stanął obok niej. Jasne smugi wpadały w każdą ze marszczek kobiety z niegdyś silnego rodu, która wiele lat temu odziedziczyła tytuł głowy rodu od swojego ojca. Akane Nishinoya pamiętała ten moment lepiej, niż dzisiejszy poranek.

— Jeżeli tego nie zrobisz — zaczął ten piekielnie bezczelny nastolatek, któremu przecież sama zdecydowała się przekazać zwierzchnictwo nad rodem — to i tak się tego dowiem. Tyle że w o wiele mniej dyskretny sposób. 

Słodkie tajemnice | Nishinoya x HinataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz