Ni juu ichi

282 32 5
                                    


— Nie zgadzałam się na to, co twoja ciotka robiła, a ona nie zgadzała się z tym, co robiłam ja. To było błogosławieństwo, kiedy postanowiła wyjechać.

Przyglądali się ogrodowi przez lśniącą od czystości szybę. Rabaty, które w lecie były pełne kolorów, teraz obumarły i zostały częściowo przykryte plandeką. Pośrodku znajdowała się pusta fontanna z marmuru, przedstawiająca orła rozpościerającego skrzydła do lotu.

— Kiedy postanowiłaś wymazać ją z historii rodu? — zapytał Nishinoya, odwracając się i opierając o parapet.

— To było głupie z mojej strony — przyznała babka, unosząc dumnie podbródek. — Dałam się ponieść emocjom, ale nie żałuję, że to zrobiłam. Kiedy dowiedziałam się, że Akiko wyjechała nawet się nie żegnając, byłam zadowolona, że w końcu mam już to za sobą. Chciałam zakończyć tą sprawę raz na zawsze.

Chłopak patrzył na nią posępnie. Przez tyle lat nie żywił do niej żadnych pozytywnych uczuć, bo kojarzyła mu się tylko z tym, czego był przeciwieństwem. Nienawidził zasad panujących w rodzinie i całej tej absurdalnej otoczki, której staruszka była sercem. Zastanawiał się zawsze, czy babka jest chociaż odrobinę świadoma, że pozycja rodu w mieście już dawno uległa załamaniu. Czy może żyje ciągle halucynacją przeszłości i te czasy świetności nigdy dla niej nie przeminą.

— Co złego ona zrobiła? — powiedział z goryczą. — Miałaś podobno pod swoimi skrzydłami o wiele gorszego wychowanka. A jego nigdy nie wydziedziczyłaś.

Kobieta obruszyła się i spojrzała na niego z wrogością. Zaszeleściły połacie jej zwiewnych szat.

— Akiko i Akihiko to dwa różne światy. Nie można porównywać ich do siebie. On trzymał się z rodziną, więc rodzina także go chroniła. Nie możesz nic o tym wiedzieć.

— Ale bardzo chciałbym się dowiedzieć. I o tym, jak to się stało, że Ayako musiała żyć w ukryciu.

— Urodziła się jeszcze przed tym, jak twój ojciec osiągnął pełnoletność — powiedziała. — Akihiko źle postąpił, jednak choroba dziecka była wystarczającą karą. Postanowiłam nie przysparzać mu więcej cierpienia i kłopotów. — Akane spojrzała na wnuka porozumiewawczym wzrokiem. — To był najlepszy sposób. Dziewczyna, która była matką twojej siostry, była za młoda na ciążę. Zmarła przy porodzie. Akihiko bardzo chciał pozbyć się też dziecka, które było słabe i wydawało się, że lada chwila także umrze, ale ja nie pozwoliłam na takie okrucieństwo. Szczerze mówiąc, sama byłam zdania, że Ayako nie dożyje nawet kilku tygodni, ale myliłam się.

Silne emocje zawładnęły umysłem Yuu, gdy słuchał tej historii. Wiele lat temu los jego ukochanej siostry wisiał na włosku, a on dowiadywał się o tym dopiero teraz i przeżywał, jakby działo się to w tym momencie. Jednak nie odpowiedział nic babce, nie chciał korzystać z nienawiści, jaka się w nim gotowała. Skinął głową, żeby staruszka kontynuowała.

— Rodzicom tamtej dziewczyny powiedzieliśmy, że dziecko nie przeżyło. Z resztą oni nie chcieli mieć już nic wspólnego z rodem, chociaż chętnie przyjmowali nasze pieniądze za zachowanie dyskrecji w czasie trwania ciąży — rzekła sugestywnym tonem. — Załatwiliśmy wszystko i Ayako mogła uczyć się w domu, chociaż większą część dzieciństwa i tak spędzała w szpitalach. Była pierworodną córką mojego syna, jednak od początku została odsunięta od możliwości zawładnięcia rodem.

— Nie powiedzieliście o Ayako nawet mojej mamie. Nie widziałaś w tym żadnego problemu, skoro podobno sama chciałaś włączyć ją do rodziny?

— Małżeństwo Yuuko i Akihiko był naszym wspólnym pomysłem. On nie miał nic przeciwko, ale jednocześnie ukrywał coś przede mną. — Na zewnątrz zgasły ostatnie promienie dnia i twarz babki pokryła się cieniem. — Twoją prawdziwą matkę pierwszy raz zobaczyłam dopiero w szpitalu, gdy była już martwa, a lekarze przeprowadzali zabieg, który miał uratować jej dziecko. Byłam wściekła na mojego syna z to, że to przede mną ukrywał, ale jeszcze bardziej za to, że umarł. Miał być moim spadkobiercą, a zostawił mnie tylko ze swoją świeżo poślubioną małżonką i dzieckiem, które nie należało nawet do niej.

— Co, jeśli moja mama nie zgodziłaby się mnie wychować? — zapytał Yuu, przygotowując się na wiele, nawet najbardziej niewyobrażalnych możliwości odpowiedzi.

— Akiko zniknęła bez śladu, a po jej bracie w rodzinie zostałeś tylko ty. Byłeś cenny i zdrowy. Ród by się tobą zaopiekował — stwierdziła z oczywistością. — Nawet ja mogłabym cię wychowywać. Może to wyszłoby ci na lepsze, skoro powierzenie cię Yuuko doprowadziło dzisiaj do naszego spotkania.

— Przecież nad swoją córką też nie zdołałaś utrzymać kontroli, nie oszukuj się. Jak zdążyłaś wciągnąć w to wszystko Hinatę?

— Nie wiedziałam, że Akiko zaszła w ciążę — rzekła babka, odchodząc od okna. Zaczęła spacerować wzdłuż przeciwległej ściany pokoju z dłońmi splecionymi za plecami. Yuu obserwował ją ze swojej bezpiecznej pozycji. — Nie sądziłam nawet, że kiedykolwiek zdoła związać się z mężczyzną. Przyjechała tutaj razem z nim kiedy była już w ósmym miesiącu. Chciała tylko powiedzieć, żebym nie wtrącała się w przyszłe życie jej dziecka.

— A ty nie omieszkałaś tego zrobić — przypomniał jej, splatając ramiona na klatce piersiowej. — Hinata mógłby nigdy nie zostać częścią tej chorej rodziny.

— Ale przecież był jej częścią od urodzenia. — Babka wydawała się go pouczać jak małe dziecko. — I tak zwlekałam dużo czasu z wysłaniem listu. Pomyśl, co Shouyou by zrobił bez wsparcia rodu. Nie mógłby mieszkać u ciebie i Yuuko, i być może nie poszedłby do wymarzonej szkoły. Z resztą, dopóki nie zacząłeś roztrząsać dawnych spraw, nikt nie miał co do tego zarzutów.

— Teraz będziesz wypominać, że to moja wina? Będziesz sobie samej to wmawiać, żeby tylko nie widzieć tych wszystkich oszustw, którymi kierowałaś? — Podszedł do niej o kilka kroków.

Babka wyprostowała się dumnie, także się zbliżając. Byli niemal tego samego wzrostu, ona – wątła staruszka o filigranowej posturze, on – dobrze zbudowany, podbuzowany nastolatek. Jednak mimo tych różnic mierzyli się takimi samymi, zapalczywymi spojrzeniami. W tamtym momencie byli do siebie podobni tak, jak nigdy dotąd.

— I co teraz zrobisz? — rzekła babka ze wzgardą. — Co możesz zmienić?

— Nie chce już dłużej uczestniczyć w tym wszystkim. Chcę z niego zniknąć, tak jak ciotka.

— Nie możesz! — ucięła szybko. — Nie zgadzam się na to. Akiko została wydziedziczona na moje życzenie. Tobie nie udzielam na to przyzwolenia.

— Nie potrzebuję go. Przykro mi, ale nie masz nad tym kontroli, nawet gdybyś bardzo chciała.

Kobieta zacisnęła wargi w cienką linię. Chwilę później otwierała już usta, aby mu odpowiedzieć, jednak przeszkodziło jej pukanie do drzwi. Obydwoje spojrzeli w tamtym kierunku, gdzie do pomieszczenia dyskretnie wstąpiła Yukihamara. Gdy jej wzrok padł na sylwetkę Yuu, jej policzki zaczerwieniły się i szybko schyliła głowę.

— Ayako-san została na noc w ośrodku, Obaa-sama. Wizyta będzie możliwa dopiero jutro rano — powiedziała dziewczyna cicho, acz wyraźnie.

— Dziękuję, możesz wyjść — rzekła babka, podczas gdy chłopak naprzeciw niej stał osłupiały, próbując przeanalizować usłyszaną informację.

Służąca skłoniła się lekko i oddaliła się. Yuu opanował swoje emocje i spojrzał na staruszkę. Wiedział, że jest zadowolona, iż coś wybiło go z rytmu.

— Co się dzieje z Ayako? — zapytał, nie przejmując się, że znów powoli staje się pionkiem babki.

— Twoja siostra musiała udać się na poważny zabieg w szpitalu. Nie czuje się ostatnio najlepiej, podczas gdy ty wciąż walczysz z wiatrakami. Co chcesz osiągnąć, sprzeciwiając się mnie, zamiast wspierać Ayako? — oznajmiła z błyskiem w oczach. — To koniec naszej rozmowy, Yuu. Nie mam ci już nic więcej do powiedzenia. Ale liczę, że przemyślisz swoje zachowanie.

Po tych słowach nie czekał, aż go wyprosi. Sam wyszedł z pokoju, zostawiając za swoimi plecami kolejną osobę, z którą nie chciał mieć już nigdy więcej do czynienia. 

Słodkie tajemnice | Nishinoya x HinataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz