Ni juu yon

253 24 7
                                    

Do szpitala Nishinoya pojechał z matką. To ona zajęła się podawaniem niezbędnych informacji w recepcji, w wyniku czego siedząca za kontuarem pielęgniarka poinstruowała ich, gdzie mają się udać. Chłopak w tym czasie, a także podczas przemierzania zatłoczonych korytarzy szpitala, zastanawiał się, co powinien o tym wszystkim myśleć. Szczerze mówiąc, wydawało mu się, że niczego już nie może być pewny i to przekonanie go przygnębiało.

W tej części poczekalni przebywały tylko dwie osoby. Jedną z nich była jednooka staruszka, która wydawała się jeszcze bardziej sędziwa od jego babki. Yuu znał ją ze zjazdów rodu i od dzieciństwa bał się, gdy spoglądała na niego swoją jedną, lśniącą bystrze ciemnozłotą tęczówką, podczas gdy jej druga powieka pozostawała wiecznie opuszczona. Kolejną postacią, która energicznie krążyła po ciasnym przejściu, okazała się, oczywiście, Yukihamara.

Gdy dziewczyna ich zobaczyła, od razu podeszła do nich szybkim krokiem, nie czekając, aż oni do niej dotrą. Jasnofioletowa sukienka, którą miała na sobie, bardzo przypominała odświętną szatę, w którą była ubrana podczas ostatniego letniego zjazdu rodu. Czarne, długie włosy związane miała w koński kucyk, który spływał po jej plecach aż do pasa. Zignorowała obecność Yuuko i zwróciła swoje granatowe tęczówki wprost na nastolatka, chwytając go za ramiona obydwoma dłońmi. Dziewczyna była od niego może o centymetr wyższa, lecz w tamtym momencie, poprzez swój spokój zderzający się z jej zdenerwowaniem, nie odczuwał tej różnicy wręcz w ogóle.

— Co ona zrobiła! — zapiszczała Yukihamara, a staruszka siedząca na krześle pod ścianą spojrzała na nią jedynym sprawnym okiem. — Jak mogła! Czemu ona jest zawsze tak cholernie uparta!

Po jej policzkach zaczęły spływać łzy, a Nishinoya, spoglądając na jej delikatną, urodziwą twarz, zdał sobie sprawę z bardzo ważnej rzeczy. Yukihamarze musiało naprawdę zależeć na życiu tej podstępnej, podłej staruszki, która leżała teraz w sali za ścianą. Chłopak pierwszy raz odkrył, że istnieje osoba, która potrafi darzyć jego babkę szczerym uczuciem miłości, na co on sam nigdy nie potrafiłby się zdobyć. Czy dziewczyna wiedziała, że głowa rodu od dawna planowała swoją próbę samobójczą? Yuu był zupełnie pewien, że nie.

Niezgrabnym ruchem objął czarnowłosą i przytulił ją do siebie mocno, a ona zawyła żałośnie w materiał jego kurtki. Pomasował delikatnie jej plecy uspokajającym gestem.

— Będzie dobrze — powiedział, bo prawdę mówiąc, nic lepszego nie przychodziło mu do głowy. — Musi być.

Jego matka spoglądała na tą scenę z empatią, a gdy Yukihamara przylgnęła do jej syna, postanowiła podejść do siedzącej nieopodal starszej kobietyi. Usiadła na wolnym krześle obok i zwróciła się w jej kierunku.

— Wie pani, co z nią? — zapytała łagodnym głosem.

— Było bardzo blisko — odrzekła kobieta o pomarszczonej twarzy i skórze głowy prześwitującej przez ubytki w białych jak śnieg kępkach włosów. — Jeszcze chwila i by się jej udało, ale ta małolata nie przywykła odstępować swojej pracodawczyni na krok. Wszechwiedząca Akane miała dobry pan, ale w końcu zrobiła coś, co się jej nie udało — mówiła ze wzrokiem wbitym w jasnoniebieską ścianę naprzeciw.

— Co się z nią dzieje teraz? — Yuuko ponowiła pytanie.

Zgarbiona postać w końcu odwróciła głowę w jej kierunku i młoda kobieta poczuła sobie przeszywający wzrok lśniących w blasku jarzeniówek oczu. Staruszka jednak uśmiechnęła się z nostalgią.

— Zażyła mieszankę leków, ale na czas zrobili jej płukanie żołądka. Wyjdzie z tego — oznajmiła, a jej uśmiech rozszerzył się jeszcze bardziej, ale był bardzo kojący, jakby mówił, że wszystko jest już w porządku. — Głupia Akane. Taka stara, a nadal musi uczyć się na własnych błędach.

Słodkie tajemnice | Nishinoya x HinataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz