Juu

291 34 4
                                    


Hinata nie mógł zasnąć. Przez okno w jego pokoju wpadał mocny blask z zewnątrz – światło latarni pomieszane z poświatą gwiazd. Nie patrzył w tamtą stronę. Kolejny raz zdarzało mu się nie spać z ekscytacji. Nie miał pojęcia jak uda mu się przeczekać w spokoju kilka godzin następnego dnia, aż będzie mógł, o wiele za wcześnie, wyruszyć z domu w miejsce siatkarskiego pojedynku, jaki miał stoczyć przeciwko dwójce innych pierwszaków.

To miała być walka o miejsce w drużynie i Shouyou traktował ją całkowicie na serio. Przez wzgląd na to miał także świadomość, że jeśli nie uda mu się tej nocy zasnąć, rano też nie będzie w najlepszym stanie. W końcu zdecydował się pójść do łazienki.

Było pół godziny po północy, gdy wychylił się zza progu swojego pokoju. Spodziewając się całkowitej ciszy, podskoczył w miejscu, słysząc huk zatrzaskiwanych drzwi, a później stukot kroków na schodach. Z zaciekawieniem przyczaił się w zaciemnionym korytarzu, odkładając na jakiś czas wizytę w toalecie.

Ze schodów wyłoniła się smukła sylwetka, która natychmiast skierowała się do drzwi nieopodal. Skryta w cieniu dłoń otworzyła je, a w pomieszczeniu rozbłysło światło, które, wylewając się na korytarz, oświetliło zmęczoną twarz Nishinoyi.

— Ostatnio wracasz strasznie późno.

Yuu gwałtownie odwrócił się w tył. On także nie spodziewał się nikogo spotkać o tak późnej porze.

— Muszę... Załatwiać pewne sprawy w mieście. W związku z nauką, nic ważnego — odpowiedział brunet cichym głosem, spoglądając z ukosa na Hinatę, a raczej na jego stopy.

— Słabo wyglądasz — odparł Shouyou równie cicho.

Nishinoya uśmiechnął się pod nosem, co trochę rozjaśniło jego twarz. Rzeczywiście wyglądał marnie i tylko po części wiązało się to z brakiem snu o tak późnej porze. Yuu od kilku dni prowadził bardzo niepodobne do siebie życie, pełne wątpliwości. Te wręcz prześladowały go przez cały czas.

— Pewnie masz rację — potwierdził drugoklasista, a potem otworzył szeroko drzwi swojego pokoju, wskazując dłonią jego wnętrze.

Hinata wkroczył do niego w milczeniu i usadowił się spokojnie na najmniej, w jego przekonaniu, nieuporządkowanej części łóżka. W czasie wakacji pomieszczenie to prezentowało się o wiele bardziej niechlujnie, jednak jedno sprzątanie, jakiego Yuu zdołał dokonać, nie zamieniło go w inhibitor czystości.

Nishinoya zrzucił z siebie szkolny plecak, zmiótł z blatu biurka garść śmieci, które wylądowały z szelestem na podłodze, a w ich miejsce ułożył stertę z zeszytów oraz podręczników. Nie marnując czasu, po chwili otworzył jeden z nich i zaczął pisać w nim pospiesznie.

— Dawno się nie widzieliśmy — rzucił mimochodem, nie odrywając się od wykonywanej czynności.

Hinata, który zaabsorbowany przyglądał się jego poczynaniom, zamrugał gwałtownie, zastanawiając się nad odpowiedzią. To spotkanie w środku nocy w pewien sposób go odprężyło. Cieszył się, że Nihinoya w końcu ma dla niego choć trochę czasu, nawet o tak nieludzkiej porze. Sam przed sobą nie chciał się przyznać, jak bardzo go to satysfakcjonowało.

— Ano — wykrztusił w końcu. — Cały czas cię nie ma. Albo jesteś akurat wtedy, kiedy ja idę na treningi. Na które też nie przychodzisz.

Yuu puścił mimochodem wzmiankę o jego nieobecnościach w klubie.

— Mam nadzieję, że nie będę wracać już tak późno. Muszę sobie dać spokój — powiedział tylko, a Hinata niewiele z tego rozumiał. — A ty? Czemu jeszcze nie śpisz? — Yuu odwrócił się gwałtownie w fotelu wymierzając w drugiego chłopaka czubek zaostrzonego ołówka.

Rudowłosy pierwszoklasista zarumienił się lekko.

— J-ja szedłem do łazienki. Poza tym, nie mogę zasnąć.

Yuu przygryzł ołówek wargami, po czym skinął ze skupieniem głową, jakby to wyjaśnienie wydało mu się wystarczające, odwrócił się i kontynuował pisanie. Hinata wstał i przyjrzał się jego pracy. Kreślone niewyraźnym pismem równania matematyczne nakładały się na siebie, zapełniając połowę strony.

— Czemu nie zostawisz sobie tego na jutro? — powiedział, spoglądając nad jego ramieniem.

— Muszę zrobić te zadania na matematykę. Tak samo jak na kilka innych przedmiotów.

Shouyou zmarszczył brwi.

— Ale jutro jest sobota.

Dłoń Noyi zatrzymała się z grafitem kilka milimetrów nad kartką. Po kilku sekundach, w paru sprawnych ruchach, chłopak zatrzasnął zeszyt, podniósł się z krzesła, po czym opadł całym ciężarem ciała na łóżko, przy akompaniamencie głośnego skrzypnięcia.

— Jestem naprawdę padnięty — wymruczał w poduszkę.

Skoro nie pamiętał nawet o wolnym dniu, Hinata musiał przyznać, że na pewno nie było z nim najlepiej.

— Ty przynajmniej wyglądasz, jakbyś miał zaraz zasnąć. Ja pewnie będę siedział do rana. — Na te słowa Nishinoya wysilił się, unosząc wzrok w jego kierunku.

Shouyou strzepnął z obrotowego krzesła okruszki i zajął jego poprzednie miejsce. Błądząc wzrokiem po pokoju, pełnym śmieci, resztek jedzenia, brudnych naczyń i ubrań, napotkał spojrzenie brązowych tęczówek.

— A to dlaczego? Coś się stało?

Hinata wypuścił głośno powietrze z ust.

— Dopiero ma się stać. Jutro. A właściwie to dzisiaj po południu. Kapitan drużyny siatkówki kazał nam zagrać mecz z innymi pierwszoklasistami o miejsce w zespole. Jednocześnie nie mogę się doczekać, ale też się boję i przez to nie mogę spać. Przecież tyle czasu marzyłem, żeby tam dołączyć... A może się okazać, że wszystko przepadnie, bo nie jestem dosyć dobry.

— Daichii tylko was testuje — uciął starszy. — Ale też kiedyś nie mogłem spać przed ważnymi meczami. Zawsze próbowałem wszystko wyobrazić sobie w głowie z wyprzedzeniem. — Odwrócił się na wznak i zasłonił oczy dłonią, próbując je ochronić przed światłem żyrandola.

— To chyba było fajne, nie?

— Pewnie, że było! — ożywił się Nishinoya. — Planowanie taktyk, wyszukiwanie słabych punktów przeciwnika... Robiłem tak od pierwszych meczów w podstawówce.

— I nie chcesz do tego wrócić? — Hinata niebezpiecznie zbliżył się do wątku, na który Yuu był już znakomicie wyczulony.

— Dobrze znasz moje zdanie na ten temat. — Nie musiał mówić nic więcej.

— A przyjdziesz chociaż jutro popatrzeć na nasz mecz? — Hinata nie chciał dać za wygraną.

Skierował na starszego pełen nadziei wzrok, w duchu jeszcze bardziej licząc na jego obecność. Bardzo mu na tym zależało i miał przeczucie, że gdyby Nishinoya zgodził się przyjść, szansa na zaśnięcie tej nocy znacznie by wzrosła.

Jednak Yuu długo nic nie odpowiedział, a ogromne ognisko w sercu Hinaty przygasło do rozmiarów wątłego płomienia zapałki.

— Nie wiem — przeszył go badawczym spojrzeniem, w którym Shouyou mógł dostrzec ślad wszystkich tych wątpliwości, jakie prześladowały libero przez ostatnie dni. — Jeszcze zobaczę. Ale nic nie obiecuję. — Westchnął i znieruchomiał na łóżku. 

Po kilku minutach Hinata pomyślał, że może zasnął. Rozejrzał się ponownie po pokoju, stwierdzając, że nie jest ani trochę bardziej śpiący, niż przedtem, za to odrobinę bardziej chce mu się siku. Nie chciał jednak wychodzić. Miał do zadania Nishinoyi jeszcze jedno, dręczące go pytanie. Chciał je wypowiedzieć, nawet jeśli miał nie usłyszeć na nie odpowiedzi. 

— Gdzie tak naprawdę jeździsz wieczorami? — wyartykułował cicho, a szum wiatru za oknem zniekształcił słowa nawet w jego własnych uszach. — Skoro wszystkie zadania i tak odrabiasz tutaj, to co to niby za nauka?

Odpowiedziało mu kilka głośniejszych jęków gałęzi w ogrodzie, pośród których policzył ilość własnych, płytkich oddechów. Gdy zliczył ich dziesięć, podniósł chudy tyłek z obrotowego krzesła, modląc się, żeby nie zaskrzypiało, jak wszystko w tym pokoju. Kiedy wstawał, pojedyncze skrzypnięcie rozległo się jednak ze strony łóżka. Yuu przekręcił się na bok, patrząc na niego przenikliwym wzrokiem. Hinata natychmiast opadł z powrotem na miejsce. 

— Masz rację, nie jeżdżę się uczyć — rzekł z kamienną miną, a jego twarz wydawała się jeszcze bardziej zmęczona, niż przedtem. — Po szkole jeżdżę do miasta, do Asahiego. Znowu się spotykamy. I myślę, że powinieneś już iść. Obydwoje potrzebujemy snu. Dobranoc.

 — Dobranoc — wyszeptał młodszy, jednak Nishinoya już go nie słuchał.

Nie czekając, aż Shouyou zareaguje, Yuu zagrzebał się w swojej poplamionej kołdrze, w której pałętały się elementy zużytej garderoby, tak, że spod pościeli wystawał tylko złoty kosmyk włosów. Hinata wycofał się do drzwi i zgasił światło. Zamknął je za sobą najciszej, jak tylko mógł i, gdy stanął na pogrążonym w mroku korytarzu, ruszył w końcu tam, gdzie zamierzał od początku — do łazienki.

♥♥♥ Wypadłam bardzo z rytmu pisania, dlatego tym bardziej zależy mi na waszej opinii, czy rozdział wam się podobał, bo no dupy to nie urywa pewnie, buziaki ♥♥♥

Słodkie tajemnice | Nishinoya x HinataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz