Juu yon

307 32 13
                                    

W domu mama Nishinoyi czekała na nich z kolacją. Mogli tylko podejrzewać, że Narumi zadzwoniła do niej i powiedziała, czemu jeszcze nie wrócili. Gdy siadali do stołu, kobieta nie wspomniała o tym ani słowem, nie zapytała się nawet, jak się czuje Natsu. Wyglądała pogodnie, jak zwykle, jeśli tylko można powiedzieć, że podczas jedzenia człowiek jest w stanie przybrać pogodny wyraz twarzy.

Gdy skończyli, pierwsza wstała z miejsca i oznajmiła, że jest zmęczona i idzie spać. Yuu i Shouyou posprzątali po posiłku, pogasili wszystkie światła i wyszli na ganek. Od czasu, gdy Hinata wyłonił się z powrotem zza drzwi prowadzących na oddział siostry, wymienili tylko kilka słów i Nishinoya nie czuł się do końca gotowy na rozmowę.

Chciał jednak w jakiś sposób wynagrodzić Hinacie to, że tak mało czasu spędzali ostatnio razem. Mimo że przecież nikt go do tego nigdy nie zobowiązał, Yuu czuł, że powinien. Następnego dnia mogło już nie być takiej okazji, być może rudowłosy już nigdy nie zaufałby mu do tego stopnia. dlatego, pomimo palącej niepewności, Nishinoya położył się na drewnianym podeście ganku. Hinata po kilku sekundach namysłu zrobił podobnie, on jednak umiejscowił się w odwrotną stronę, kładąc głowę na brzuchu Yuu.

Przez chwilę leżeli w milczeniu, a Yuu, czując na sobie ciężar ciała młodszego, usilnie zastanawiał się, od czego powinien zacząć i o co najpierw zapytać.

Całkowicie znikąd na ganku, tuż obok nich, pojawiła się Randall. Yuu zdążył na śmierć zapomnieć o istnieniu tej psiny. Ale z drugiej strony, w ostatnim czasie zapominał przecież o wielu innych sprawach. Nishinoya precyzyjnie wyczuł, gdy głowa Hinaty uniosła się, gdy ten zorientował się o obecność suki. Chłopak wyciągnął dłoń, by ją pogłaskać, a ona podeszła bez wahania.

— Dawno jej tu nie widziałem — stwierdził, drapiąc Randy za uchem, co zostało bardzo entuzjastycznie przyjęte ze strony zwierzęcia.

— Wygląda też dużo lepiej — mruknął Nishinoya, nadal spoczywając na podłodze, z rękami założonymi za głowę.

— Rzeczywiście — przyznał rudowłosy, przeczesując palcami miękką sierść. — Chyba jest zdrowsza i bardziej zadbana. Ale nadal nie ma obroży.

— Nie trzeba od razu oznaczać psa, jako swojej własności, żeby co jakiś czas ofiarować mu miskę karmy.

— Myślisz, że ktoś rzeczywiście się nią zajął? — zapytał Hinata, a drugi chłopak jedynie wzruszył ramionami.

— Nie wiem. Ale ważne jest, że ma się dobrze.

Shouyou nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się spokojnie i tajemniczo, z powrotem kładąc się bezceremonialnie na Nishinoyi. Ten zdziwił się, czując delikatną ulgę, kiedy znów mógł wyczuć ciepło ciała Shouyou na swoim ciele. Pozwolił sobie po prostu z tego czerpać. Randall znalazła sobie miejsce obok ich dwójki, pozostając w zasięgu dłoni, skłonnych w każdej chwili do głaskania.

— Jak tam z Asahim? — to Hinata skierował rozmowę na bardziej istotny temat, chociaż niekoniecznie pożądany dla swojego rozmówcy.

— Bez zmian. Jest takim samym upartym dupkiem, jakim był — prychnął Nishinoya, czując ukłucie żalu.

Skoro jest takim upartym dupkiem, to czemu spędzasz z nim tyle czasu? zapytał sam siebie, nie umiejąc zmusić się do odpowiedzi.

— Myślałem, że go lubisz — powiedział szczerze Hinata.

— Bo lubię. Ale też znam go bardzo dobrze i ostatnio wydaje się wręcz niemożliwy.

Tym razem sklecenie odpowiedzi zajęło Shouyou trochę więcej czasu. Gdyby drugoklasista spojrzał w jego kierunku i delikatnie uniósł głowę, mógłby zauważyć, jak młodszy chłopak pokrywa się rumieńcem na całej twarzy. Nishinoya jednak nie spuszczał wzroku z fragmentu nieba, którego nie zasłaniał drewniany strop.

— A... Czy-y w-w...

— Hmm? — Nishinoya starał się zachęcić go jednym z typowych dla siebie uśmiechów, całkowicie nie zdając sobie sprawy, że z tej pozycji Hinata nie jest w stanie go zauważyć.

— Wy... wróciliście do siebie? — wyartykułował Shouyou jednym tchem, po czym oczekiwał na odpowiedź, starając się ograniczyć czynności życiowe do minimum.

Twarzy Nishinoyi nie opuścił lekki uśmiech, gdy padło to zdanie, na które w pewnym sensie wydawał się czekać... W pewnym sensie. Po prostu nie lubił, gdy coś ważnego pozostawało niedopowiedzeniem.

— W pewien sposób to tak, ale tak właściwie to nie. — Ta odpowiedź była tak absurdalna, że sam Yuu roześmiał się z własnych słów.

— Nie bardzo rozumiem — powiedział Hinata, któremu wcale nie było do śmiechu.

Nishinoya odetchnął, zauważając, że to wydaje się ważne dla rudowłosego. On sam zdziwił się, jak łatwo przychodzi mu obiektywna krytyka i naśmiewanie się z własnych zachowań.

— Sam nie rozumiem. Chciałem cały czas, żebyśmy znowu spróbowali, ale Asahi wcale się po tym wszystkim nie zmienił — zaczął tłumaczyć, nie spoglądając na reakcję Shouyou. — Pozostał takim samym chamem i chyba już nie chce zataczać błędnego koła. Chyba dopiero teraz do tego doszedłem.

Były libero nie wiedział nawet, jak bardzo młodszy chłopak jest skupiony na jego wypowiedzi. Hinata chłonął każde słowo, a na końcu, nie wiedzieć czemu, odetchnął z ulgą.

— Myślisz, że to dziwne? — zapytał Yuu po chwili, chcąc w końcu usłyszeć głos towarzysza. Zbyt długie milczenie po jego słowach powodowało u niego lekkie zdenerwowanie.

— Yyhm, co konkretnie? — Shouyou nie wiedział co odpowiedzieć.

— Że cały czas chcę mieć z nim coś wspólnego, mimo iż wiem, że to bez sensu i w ogóle się ze sobą nie dogadujemy.

Hinata jeszcze bardziej nie wiedział, co odpowiedzieć. Nigdy nie był dobry w takich sprawach.

— Noo... moim zdaniem jesteś do niego przywiązany.

Yuu uśmiechnął się pod nosem.

— Pewnie tak. Przepraszam, że zawracam ci tym głowę. Pewnie z dziewczynami jest zupełnie inaczej.

— Nie wiem — odrzekł szybko Hinata, ponownie się rumieniąc. — Nie miałem jeszcze żadnej.

Niebo robiło się coraz bardziej przejrzyste, a Randall przewróciła się na drugi bok. Letnia noc oferowała mnóstwo odgłosów charakterystycznych tylko dla tego czasu, jednak dwoje uczniów Karasuno wsłuchiwało się głównie we własne oddechy.

— Tak właściwie to skąd się wziąłeś na tamtym zjeździe rodu? Wiem, że musiałeś być zaproszony, ale do teraz nie wiem, w jaki sposób twoja rodzina jest powiązana z naszym klanem. Nawet wyglądasz całkowicie inaczej. — Yuu od samego początku pragnął zadać to pytanie.

— To rodzina od mojej zmarłej mamy — wyjaśnił Hinata. — W ogóle nie miałem pojęcia, że będę musiał uczestniczyć w czymś takim. Jakieś dwa tygodnie przed zjazdem przyszedł taki list...

— Taa, wiem jaki — dopowiedział Yuu. Doskonale kojarzył koperty z charakterystyczną pieczęcią. Zanotował sobie w pamięci, aby dokładniej przejrzeć drzewo genealogiczne rodu pod kątem matki Shouyou.

— I przyjechałem. W międzyczasie ojciec skontaktował się z twoją mamą, żebym mógł tutaj mieszkać. Mówił, że znali się od dawna, ale nic oprócz tego mi nie powiedział. — Hinata uniósł lekko głowę, spoglądając w brązowe oczy Yuu. Nishinoya przypomniał sobie spotkanie, gdy ich wzrok spotkał się po raz pierwszy. — Chyba nie muszę tam robić nic ważnego?

Yuu roześmiał się serdecznie.

— Każdy się tym martwi. Ale nie, nie przejmuj się. Jesteś chyba tylko sztucznym tłumem na naradach — oznajmił młodszemu, który wydawał się zadowolony taką opinią.

— Ty za to wydawałeś się mieć jakąś funkcję.

A więc o niczym mu nie powiedzieli pomyślał Yuu. Skrzywił się, odpowiadając.

— To długa historia. Ale właściwie masz rację.

Hinata przytaknął ruchem głowy, po czym obydwoje zamilknęli. Yuu wpatrywał się po prostu w gwiazdy, zastanawiając się, czy teraz już wszystko będzie w porządku. Głowa Hinaty spoczywająca na jego ciele wydawała się tak naturalnym doświadczeniem, że dopiero po kilkunastu minutach przypomniał sobie o jego obecności, wyrywając się z zamyślenia.

Zapytał, czy to nie czas, aby wrócić do domu. Nie doczekał się odpowiedzi.

Hinata zasnął, rozciągnięty na drewnianym ganku, z głową ułożoną na brzuchu Nishinoyi niczym na poduszce. Obok, oddychając równie głęboko, spoczywała, wbrew podejrzeniom nastolatków, wciąż bezdomna psina. 

Słodkie tajemnice | Nishinoya x HinataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz