Hachi

372 49 0
                                    

— Nie nadaję się do tego. Po prostu, nie ma mowy.

— Nadajesz — odpowiedziała spokojnie Ayako. Siedzieli, tak jak ostatnio, w jej pełnym cieni pokoju, tyle, że tym razem dziewczyna zasiadała w wyściełanym tysiącami poduszek, szerokim bujanym fotelu. — Wiesz, że możesz to zrobić, musiałbyś tylko zdobyć się na kilka poświęceń.

— Nie rozmawiajmy tak, jakbyś już nie żyła! — uniósł się natychmiast Nishinoya, podchodząc do jedynego w tym pokoju, zakrytego zasłonami okna.

Od razu po szkole skierował się na przystanek autobusowy, a później, nie informując nikogo o swoim przybyciu, przemknął się doskonale znanymi z dzieciństwa korytarzami do pokoju przyrodniej siostry. Zamierzał tylko sprawdzić, w jakim jest stanie i wrócić do domu, jeszcze zanim matka skończy pracę.

Pukając do jej drzwi, które jak zwykle otworzyły się bezszelestnie, spodziewał się o wiele gorszego widoku. Oprócz głębokich cieni pod oczami i spierzchniętych od gorączki ust, Ayako wyglądała tak jak ostatnio, jakby nie przechodziła właśnie zaognienia choroby, która dręczyła ją od dzieciństwa. Dopiero, gdy ją zobaczył, zdał sobie sprawę, że nie wziął pod uwagę możliwości, że dziewczyna może być w tej chwili na jakiś zabiegach, badaniach lub w czyimś towarzystwie. Ta opóźniona refleksja okazała się jednak niepotrzebna, gdyż Ayako bujała się w samotności w swoim wiklinowym fotelu, tonąc w stosie poduszek i pościeli, zupełnie, jakby oczekiwała jego przybycia.

Jego ostatnie słowa sprawiły, że dziewczyna zamilkła. Gdy z powrotem na nią spojrzał, wyglądała o dwadzieścia lat starzej, lub, co może trafniejsze w tym przypadku, o dwadzieścia dni bliżej do grobu. Nishinoya wypuścił głośno powietrze z ust.

— Zresztą dobrze wiesz, że nie mam zamiaru z niczego rezygnować na rzecz jakiejś głupiej, bezsensownej zachcianki naszej babki — powiedział, chcąc złagodzić wydźwięk poprzedniej wypowiedzi.

Tak naprawdę zastanowił się jednak, czy miał jeszcze z czego rezygnować. Siatkówkę traktował już jak przeszłość, Azumane nawet się już nie odzywał, a nauka jak zwykle szła mu jak po grudzie. W tej chwili nie widział dla siebie żadnej określonej przyszłości, więc co miał poświęcać?

Hinatę widział tego dnia tylko raz, mijając go w drzwiach kuchni o zadziwiająco wczesnej godzinie: za kwadrans piąta. Shouyou już wychodził z domu, a Yuu zmierzał tylko do składzika pod schodami po papier toaletowy, którego zabrakło w toalecie na piętrze. Nie rozmawiali, jednak we wzroku Hinaty nie wyczytał złości, raczej zamyślenie. W szkole przez cały dzień starał się unikać Tanaki, przeczuwając, że ten znów przez większość czasu będzie namawiał go do powrotu do siatkówki. Tak jak wszyscy. Cholera.

— Jesteś uparty, jak zawsze — orzekła Ayako z udawanym gniewem, jednak jej twarz rozpromienił lekki uśmiech. Nishinoya powitał go z ulgą, która równie szybko znikła, gdy starsza siostra przybrała zabójczo poważną minę. — Kiedyś będziesz musiał się pogodzić z tym, że nosisz pewną odpowiedzialność i nie możesz się od niej wykręcić. Tak samo jak z tym, że mnie zabraknie. — Nishinoya skrzywił się. — To prawda, Yuu. Nie możesz tego wypierać. W najlepszym wypadku pozostało mi dwa miesiące życia, a tobie dwa miesiące na to, żeby sobie to wszystko poukładać — dodała łagodnym głosem, chociaż słowa, które wypowiedziała, były okrutne.

Rodzina zrezygnowała z pobytu i kuracji Ayako w szpitalu już dawno temu. Od kiedy pamiętał, królestwem siostry był ten ciemny, wypełniony ostrymi zapachami pokój, w którym z wiekiem stała się uwięziona przez całą dobę. Teraz miała dziewiętnaście lat i wszystko wskazywało na to, że nastolatką miała pozostać już na zawsze.

Nishinoya zamrugał gwałtownie.

— To bezsensowne — powtórzył. — Sama dobrze wiesz, że nasze nazwisko, a nawet to miejsce, oprócz wartości pieniężnej, nie ma już żadnego znaczenia. Nie nadaję się, żeby kontynuować tą farsę, nawet sobie tego nie wyobrażam.

— A ty wiesz, że moja śmierć niczego nie oznacza. — Przeplatała pukle swoich ciemnych włosów między bladymi palcami. — Obaa–san będzie żyła jeszcze co najmniej kilka lat. Może do tego czasu... sytuacja ulegnie zmianie. Nic nie jest przesądzone, ale jeśli teraz powiesz, że jesteś gotów podjąć się tej funkcji, oszczędzisz kłopotu wielu osobom. — Spojrzała na niego oczami tak bardzo podobnym do jego własnych. — Przecież wielu z tych starców nie wie nawet, że jeszcze żyję. Z funkcjami, jakie już reprezentujesz na spotkaniach, w tym momencie już zająłeś dla nich moje miejsce.

Nishinoya zaczynał coraz głębiej odczuwać żal, że pomiędzy ich babką, a pokoleniem jego i Ayako nie było już żadnego pośredniego ogniwa. Ich ojciec nie żył, tak samo jak matka dziewczyny, a matki Yuu nawet nie zapraszano na rodzinne spotkania. W głębi duszy nienawidził tego miejsca, w którym liczyło się jedynie nazwisko, a ostatnia jego część, do której żywił pozytywne emocje, miała niedługo po prostu zniknąć.

Westchnął, lustrując sylwetkę siostry, jakby widział ją po raz ostatni w życiu.

— A mam w ogóle jakiś wybór? — zapytał, a ona zapewne wiedziała już, że zdołała go przekonać. Przynajmniej częściowo. — Nie rozmawiajmy już o tym, bo zaczniesz się czuć jeszcze gorzej.

Ayako uśmiechnęła się delikatnie.

— Dobrze — zgodziła się z nim. — Jak wam idzie w tym roku gra w drużynie? Są jacyś nowi zawodnicy?

Nakarmił ją stekiem kłamstw, co do których zaczynał mieć coraz mniejsze wyrzuty sumienia.

Słodkie tajemnice | Nishinoya x HinataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz