Rozdział 2

1.8K 116 6
                                    

Rozdział betowany przez Cessidy84



Theodor był najstarszym synem, czyli automatycznie dziedzicem dość zamożnej rodziny. Może sam nie był, aż takim fanatykiem "czystości krwi", ale jego rodzice to trochę inna bajka. Jego ojciec był powiązany z Voldemortem, co automatycznie robiło z niego wroga Weasley'ów, którzy stali po „jasnej" stronie, a do tego dochodził posag, który Ginny musiałaby wnieść do rodziny męża, jeżeli jakimś cudem udałoby się doprowadzić do zaręczyn bez masowego mordu między rodzinnego.

- Słuchajcie, powinniśmy wtajemniczyć, jak najszybciej Hermionę iii... Raczej bliźniaków, a także spróbować coś zadziałać w kwestii waszego... hmm małżeństwa, bo jakby nie patrzeć dziecko w drodze. Nie! Gin to i tak się wyda za kilka miesięcy, raczej nie ukryjesz ciąży! – Krzyknął Harry.

- A musimy wszystko dobrze przemyśleć, bo jak sądzę, to ty Ginny będziesz musiała wejść w rodzinę Theodora, a nie na odwrót – Teo potwierdził słowa Harry'ego.

     Po wielkich trudach zdołał przekonać parę do wtajemniczenia wybranych osób. Wyszli z klasy i poszli do swoich dormitoriów przetrawić całe spotkanie na spokojnie. Theo zastanawiał się, czy wtajemniczyć w to swojego młodszego o 2 lata brata i może Blaise'a Zabini, ale na pewno nie Draco, bo to skończyłoby się katastrofą. Ginny myślała, aby napisać do Billa i Charliego i poprosić o szybki przyjazd, nakreślając od razu sytuację, a Harry wziął na siebie rozmowę z Hermioną i bliźniakami.

Harry, mając swoje koślawe szczęście, po drodze trafił na bliźniaków właśnie ustawiających jeden ze swoich żartów. Nie tracąc więc czasu, podszedł do nich i poprosił o rozmowę. Na początku Fred i George droczyli się i żartowali z niego, ale po chwili zauważyli, że jednak to coś poważniejszego i umówili się z Harrym w opuszczonej klasie, obok wejścia do Wieży Gryffindoru.

      W tym czasie Potter pomaszerował po Hermionę, by wyciągnąć ją z pokoju wspólnego. Spotkał pozostałą część Trójcy, przy kominku na sofie w pokoju wspólnym, a aby Ron nie nabrał podejrzeń, poprosił Hermionę o pomoc w wybraniu książki z zielarstwa do eseju. Ron, czując, że będzie miał chwilę „wolności" od prac domowych, z przyjemnością oddelegował swoją dziewczynę do biblioteki z Harrym, na co ta się obruszyła, że powinien pójść z nimi, ale Harry szybko interweniował i przyznał rację Ronowi, że od czasu do czasu odpoczynek należy się każdemu. Jak przystało na Pannę, Wiem To Wszystko, szybko skapnęła się, że nie chodzi tu wcale o esej i nic już nie mówiąc, poszła za Harrym. Cała czwórka zebrała się w wybranym miejscu, wyciszając i zabezpieczając je. Harry bez ogródek powiedział:

- Ginny jest w ciąży – Nastała długa cisza.

- Więc... może nam wyjaśnisz, kiedy to miałeś czas, aby wprawić naszą małą siostrzyczkę w stan błogosławiony... – zaczął Fred, już się nie uśmiechając.

- A zapomniałeś ogłosić, że tak jakby jesteście ze sobą, bo jakoś niczego takiego nie zauważyliśmy. – George zakładając ręce na piersi i prostując się, wbił swój wzrok w Harry'ego.

- Harry... – westchnęła Hermiona i już w głowie zaczęła wszystko kalkulować i szukać jakiegoś rozwiązania w tej sytuacji.

- Stop! - Wykrzyknął Harry – To nie ja jestem ojcem. Dobrze wiecie, że traktuję Ginny jak siostrę! - I zaczął opowiadać, jak wpadł na Ginny i Notta. Przytoczył ich rozmowę i co na koniec postanowili – I tak właśnie skończyłem jako posłaniec i rozjemca tejże pary – Uśmiechnął się łagodnie Harry.

- O, ja pierdolę – Westchnął Fred.

- Fred! – Oburzyła się Hermiona.

- No co!? Myślisz, że to takie proste. Wiesz, ile problemów nas czeka. I nie chodzi tu już o nas, ale wyobraź sobie, co się stanie z Ginny i dzieckiem!? – Podniósł głos Fred.

- Uspokójcie się. Musimy znaleźć z tej sytuacji najlepsze rozwiązanie i nie wolno atakować i denerwować Ginny, bo to na pewno jej zaszkodzi – Wtrącił się cicho Harry.

- Harry, to nie tak. My to wiemy, ale ty i Herm wielu rzeczy o magicznym świecie i jego regułach nie wiecie, i nie rozumiecie – Westchnął George, zakrywając twarz rękoma.

- To nam to wyjaśnijcie – Poprosiła zdeterminowana Hermiona.

- W rodzinach czysto krwistych są pewne zwyczaje. Zazwyczaj małżeństwo jest aranżowane lub w jakiś sposób rodziny się znają i wiedzą, że będą zawsze się wspierać i wtedy pozwalają na połączenie swych potomków, nawet jeśli ich statusy społeczne nie są równe klasowo. Tutaj jest jednak za dużo różnic. Rodzice Theo nie zaakceptują tego małżeństwa. Po pierwsze posiadamy drastycznie różne poglądy polityczne, nasze statusy materialnie też nie są nawet zbliżone do siebie, a Theodor najprawdopodobniej będzie dziedziczył, więc przyszła żona musi wnieść dość spory i wartościowy posag, a przy budżecie naszych rodziców to jest niemożliwe – Odpowiedział spokojnie George.

- O, cholera... – Harry, masując sobie skronie, ciągnął dalej – To może być duży problem. A jakby Teodor porzucił swoją rodzinę i wszedł do waszej albo... może ja bym mógł udzielić wsparcia finansowego? Jeśli chodzi o posag... lub... cholera już sam nie wiem! – Rozczochrał włosy i spojrzał skonsternowany po swoich rozmówcach.

- Harry, to raczej chodzi o to, że Ginny może zostać zabita w każdej chwili, jak tylko urodzi, a dziecko oczywiście zabiorą Nottowie, bo takie jest prawo. "Ojciec ma władzę nad rodziną, gdyż jego obowiązkiem jest opieka i utrzymanie jej." – Wycedził Fred.

- O Merlinie! Przecież tak nie może być, aby tylko rodzina ojca mogła mieć takie prawa. A co z prawami matki...? – oburzona Hermiona wpadła w swój bojowy nastrój.

- Hermiono, spokojnie, no już, już... proszę, uspokój się – Harry uspokajająco położył dłoń na ramieniu dziewczyny i powiedział twardo: – Teraz rozumiem sytuację trochę lepiej. Nie ma co zwlekać i czekać na łut szczęścia. Sądzę, że w ten weekend trzeba zrobić zebranie rodzinne w Norze, w którym ja też chcę uczestniczyć – Popatrzył na Herm – I sądzę, że Hermiona też powinna. Nie zapominajmy też o Teodorze, on tym bardziej musi być. Sądzę, że do soboty Bill i Charlie też już dotrą – Zakończył Harry.

- W tej sytuacji mam takie samo zdanie. Idę wysłać list do mamy, żeby potwierdziła z Dumbledorem, że w ten piątek musimy się przenieść do Nory i to jest sprawa rodzinna... Tylko tyle teraz im powiem – dokończył George. Wszyscy w paskudnym humorze opuścili salę i udali się do wieży.

Usłużna PrzysługaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz