Harrietta i Thomas dłuższą chwilę prowadzili swoją rozmowę, gdy w pewnym momencie podszedł do nich Bill, biorąc dziewczynę pod rękę.
- Harrietto, szukałem cię, a widzę, że niepotrzebnie się martwiłam – Powiedział Bill, uśmiechając się do swojej narzeczonej i nieznajomego. Wyciągnął drugą rękę i się przedstawił – Nazywam się Wiliam Weasley i jestem narzeczonym tej damy. - Thomas zlustrował Billa, ale podał rękę i również się przedstawił. Jeszcze chwilę rozmawiali, do momentu, aż gospodarze balu zaprosili wszystkich do stołu, na ucztę.
Stół był jeden, ale długi i dość szeroki, na szczycie, którego zasiedli państwo Nott. Także można było wyróżnić, iż od prawej strony pana Notta siedziała rodzina Weasley'ów i co bardziej jeszcze neutralni goście, a po lewej pani Nott, siedział dosłownie Wewnętrzny Krąg Czarnego Pana i reszta ważniejszych wyznawców. Tak więc Ginny i Teo siedzieli naprzeciw Breda, brata Teo i Snape'a, który musiał zamienić się miejscem z Thomasem na jego życzenie. Harrietta i Bill byli naprzeciwko Tomasa i Lucjusza, Molly i Artur naprzeciwko Narcyzy i Rudolpha, a Charlie i Fred naprzeciwko Bellatriks i drugiego z braci Lastrange. Przy kolacji rodzice Teo, testowali jego narzeczoną. Obserwowali jej zachowanie i obyczaje, prowadząc w międzyczasie z pozoru lekką konwersację. Próbowali wybadać jej nastawienie do poglądów politycznych rodzin czysto krwistych, półkrwi i mugolaków. Ginny starała się odpowiadać na pytania neutralnie. Poszła za radą Harry'ego, aby w jakiś sposób zachować też swoje zdanie, gdyż nie może raptownie stać się potulna, gdy jest osobą temperamentną i mającą coś do powiedzenia. Szło jej nawet dobrze, dopóki nie zeszli na temat Harry'ego i pan Nott już trochę wypity nie stwierdził, że Potter jest tylko pionkiem Jasnej Strony i w ogóle nie ma szans z Czarnym Panem, który gdyby tylko tak naprawdę chciał, to by chłopaka dawno zabił. Ginny zacisnęła szczękę i stwierdziła, że co jak co, ale Harry (który zresztą sam to w tej chwili słyszy) nie zasługuje na takie znieważanie i już miała odpowiedzieć coś ciętego i niemiłego, gdy wtrąciła się Harrietta, mówiąc:
- A nie uważa pan, że to głowy przeciwnych stron powinny zasiąść przy jednym stole i rozważyć swoje poglądy, ewentualnie ustępstwa? I starać się dojść do porozumienia, a nie dzielić społeczeństwo czarodziejskie, przy okazji mieszając do swoich potyczek chłopca, a nawet wcześniej jeszcze dziecko?
- I uważasz, że taka sytuacja jest możliwa? – Odpowiedział z powątpiewaniem Thomas, przyglądając się uważnie Harriettcie. Coś ciągnęło go do tej dziewczyny, nie tylko jej uroda, ale sposób jej mówienia, jej spokój i łagodność, a jednocześnie stanowczość i nieugiętość oraz oczy... Oczy miała przyciągające, w kolorze zaklęcia Zabijającego, a jednocześnie przywodzące budzące się życie wiosną. To było nawet ciekawe. Harrietta wiedziała, że musi odpowiedzieć zgodnie z tym, co uważała za słuszne, a jednocześnie tak, aby pozwolić zamknąć się temu tematowi, bo zamiast przyszłych zaręczyn, rozpęta się tutaj debata pod tytułem, "która strona ma rację?". Patrząc w oczy Thomasa, szczerze odpowiedziała:
- Dobrze... Jeśli obie strony konfliktu określiły Pottera jako przedstawiciela jednej ze stron, to czy Vol... Czarny Pan i Harry Potter nie powinni podjąć się negocjacji i w jakiś sposób zakończyć tę wojnę bez kolejnych strat i poświęceń niewinnych istnień? I wiem, że Harry jest zdolny do tej rozmowy i zgodziłby się ją podjąć. Tylko pewnie warunkiem byłoby to, że negocjacje musiałyby być publiczne – Thomas uśmiechnął się kącikiem ust.
- Nie uważasz Harrietto, że za krótko znasz pana Pottera, nie mówiąc już o Czarnym Panie, aby wypowiadać się w ich imieniu? – Padło pytanie Thomasa, który w tej chwili złożył ręce w piramidkę, ale odpowiedzi udzieliła mu Ginny.
- Ale ja znam dobrze Harry'ego. I jestem pewna, że to, co powiedziała Harrietta jest prawdą. Harry jest przychylny do takich negocjacji, ale i sądzę, że te decyzje do nas nie należą, więc póki co, zostawmy tę sprawę dla samych zainteresowanych – Thomas uważał, że mógłby dalej ciągnąć tę rozmowę, ale widząc, jak narzeczonej Billa Weasley'a zależy, aby Ginny została dobrze przyjęta przez rodzinę Nottów, zakończył tę rozmowę jednym zdaniem, patrząc prosto na Teodora.
- Sądzę, że twoi rodzice Teodorze, mogą być spokojni o waszą przyszłość. Gdyż wybrałeś mądrą, otwartą na innowacyjne poglądy dziewczynę – Państwo Nott odetchnęli z ulgą i pan Nott, przytaknął z uśmiechem synowi, który wraz z Ginny nabrał nowych nadziei na dobre dla ich związku zakończenie. Harriettę dziwiło to, iż jedno zdanie Gaunta i sytuacja zmieniła się, jak w kalejdoskopie. Zaczynała mieć wrażenie, że Thomas Gaunt wręcz działa z ramienia Voldemorta i pod jego nieobecność, to on dowodzi. Popatrzyła na Snape'a i zauważyła, że ten jest dość blady i najchętniej to jej i Ginny, zakleiłby usta zaklęciem Stałego Przylepca. Mimo to uśmiechnęła się do nietoperza i słodko zapytała.
- Profesorze, a czytał pan ostatni artykuł w "Warzycielu" o cechach i wadach eliksiru nasennego...? – I zaczęli swoją dyskusję, a Thomas z przyjemnością wsłuchiwał się chętnie w przyjemny i kojący głos dziewczyny. Zaś Snape trochę się rozluźnił i z przyjemnością zaczął dyskusję.
CZYTASZ
Usłużna Przysługa
Fiksi Penggemar,,Dobrymi chęciami piekło wybrukowane". Harry chcąc pomóc swojej przyjaciółce Ginny przebiera się za narzeczoną Billa, ale bliźniacy Weasley chcąc upewnić się, że farsa nie wyjdzie na jaw, podają mu pewien Elixir... Co z tego wyjdzie?