ROZDZIAŁ 14

1.6K 130 16
                                    

Rozdział betowany przez Cessidy84



Po dwóch tygodniach od nieszczęsnej nocy halloweenowej w końcu przestano plotkować o zaręczynach Theodora i Ginny. Cóż, nic dziwnego, że temat tak długo był gorący, w końcu rodziny te miały tak różne poglądy i tradycje, że spekulowano, kiedy wydarzy się jakaś tragedia. Kolejnym gorącym tematem zaczął być nowy pracownik Ministerstwa, Thomas Gaunt. Osoba, która swoimi wypowiedziami zaczęła podbijać serca ludności czarodziejskiej. Jego trafne posty polityczne i sprytne lawirowanie faktami miało coraz większe poparcie. Spekulowano, że taki właśnie powinien być nowy minister. Nic dziwnego, że miał przychylność tak wielu czarodziei. W końcu ktoś, kto zainteresował się problemami magicznych zwierząt i próbą poprawy ich bytu, tu na pierwsze miejsce wysunęły się wilkołaki i wampiry, oraz jego duże zainteresowanie dziećmi z mugolskich rodzin, ich obecnym życiem w świecie poza magicznym oraz planami zmodernizowania nauczania początkowego dla mugolaków, jak i przedstawienie swojego punktu widzenia na lepsze funkcjonowanie i wydajność ministerstwa, to można było z pewnością powiedzieć, że zasługiwał na takie miano. W Proroku Codziennym, aż huczało od pochwał w jego kierunku. Harrietta po pobieżnym przeczytaniu artykułu, odłożyła gazetę i wzięła się w końcu za swoje śniadanie. Cicha debata przy stole Slytherinu jednak jej nie ominęła. Zwłaszcza że czy tego chciała, czy też nie, siedziała w końcu koło Księcia tegoż domu, a tudzież książę wykazywał dość spore zainteresowanie w jej kierunku. Jeżeli by tego nie była pewna, to z pewnością podejrzewałaby, że Draco wie o jej prawdziwej tożsamości i chce jak najwięcej z niej wyciągnąć, a przy pierwszej, lepszej, nadarzającej się okazji zaciągnąć do Voldemorta. Cóż, w sumie tak bardzo to się nie pomyliła, bo prawda była taka, że Draco już wiedział o zainteresowaniu się Czarnego Pana Harriettą. Oraz miał nakazane dyskretnie dowiedzieć się jak najwięcej o Pannie Rettop. Zresztą nie tylko on, wielu uczniów ze Slytherinu dostało takie rozkazy od swoich rodziców. W końcu ci, którzy służyli i ci, którzy znali podwójną tożsamość Voldemorta chcieli uzyskać jego aprobatę. Wracając do śniadania, Draco znów zaczął rozmowę z Harriettą.

- To jak zaopatrujesz się na poglądy Gaunta? – Zapytał młody Malfoy i z ciekawością obserwował zmiany na twarzy dziewczyny. Za to Harrietta sama nie wiedziała co powiedzieć lub co tak naprawdę myśli o Thomasie. Zwłaszcza że jej myśli były dość przymglone ciepłymi uczuciami względem młodego polityka. Po chwili zdecydowała wypowiedzieć się jak najbardziej neutralnie.

- W sumie można powiedzieć, że jeżeli jego wypowiedzi pokryją się z czynami, to może być to z korzyścią dla czarodziejskiej Anglii. Ale trzeba brać pod uwagę, że to kolejny polityk i tak naprawdę nie wiem, na ile można mu ufać... tak myślę – Jej wypowiedzi przesłuchiwali się najbliżej siedzący Ślizgoni. Draco skinął głową i nim zdążył coś powiedzieć więcej Parkinson ni to z gruszki, ni to z pietruszki zapytała:

- A co sądzisz o poglądach takowych "ciemnych" czarodziei? – Po tym pytaniu, przy obecnym stole nastała cisza. Każdy Ślizgon był ciekawy konkretnej odpowiedzi. Zwłaszcza że dziewczyna, raz, że pochodziła z Francji. Dwa, miała wżenić się w rodzinę tak zwanych "jasnych" czarodziei. Trzy, sam Voldemort był nią zainteresowany i cztery, obecnie należała do domu, który posądzano o typowo czarnomagiczne korzenie. Harrietta zastanawiała się jak mądrze odpowiedzieć. Po części rozumiała ich sytuację i wyobcowanie w świecie magii, ale na pewno nie zgadzała się na mord na mugolach i nie wierzyła w wyższość "czystej krwi".

- Ehh... co ja mam ci powiedzieć? To temat do dłuższej dyskusji i na pewno nie w Wielkiej Sali... Ale powiem ci jedno: Nie chcę dzielić magicznego społeczeństwa na tak zwanych "jasnych" i "ciemnych". Dla mnie jest to z deka śmieszne i nielogiczne, gdyż nie mamy wpływu na nasze dziedzictwo. I również uważam, że to magia wybiera kogo obdarzyć swoją mocą, dlatego osoby mugolskiego pochodzenia wcale nie są gorsze od osób z rodzin czysto krwistych. A poza tym nie popieram chowu wsobnego – I zakończyła temat, wstając i wychodząc z sali na pierwsze zajęcia. A ci, co się przysłuchiwali, sami nie wiedzieli co odpowiedzieć. Naprawdę dało im to do myślenia. Z szoku wyrwał ich Zabini.

- Brawo Pensy. Ty to wiesz jak poruszyć nieodpowiedni temat, w nieodpowiednim miejscu. A teraz chodźmy, bo w końcu spóźnimy się na eliksiry, a jestem pewien, że Snape tego nie będzie tolerował – Tak więc szósty rocznik ruszył zgrabnie na swoje lekcje, a za nimi pozostali. Wybrani Gryfoni zauważyli całe poruszenie przy stole Ślizgonów, ale nie wiedzieli, o co chodzi. Mogli tylko obserwować, jak Harrietta coś poważnie mówiła, a potem z gracją i zamyśleniem wyszła z Wielkiej Sali, co po chwili uczynili pozostali rozmówcy tegoż stołu.

Zajęcia mijały spokojnie. Harrietta należała do jednych z najlepszych uczniów. Jej proste i zwięzłe odpowiedzi bardzo podobały się nauczycielom, co skutkowało w punkty dla Slytherinu. Rona niemiłosiernie denerwowało zachowanie Harrietty, więc dla tego zaczął jej bezwzględnie docinać, a zdezorientowana Hermiona dość dużą wiedzą Harrietty i pogrążona w swoich przemyśleniach, nie była w stanie, za każdym razem stopować Rona. Harriettę bardzo zabolała wrogość jej najlepszego przyjaciela. Co prawda spodziewała się po nim bezsensownej zazdrości, ale na pewno nie tak wielkiej wrogości. Najśmieszniejsze było to, jak bardzo węże broniły narzeczonej jednego z Weasley'ów przed innym Weasley'em. Panna Rettop z niedowierzaniem patrzyła na portret Grubej Damy, która nie chciała jej wpuścić, gdyż hasło zostało zmienione. Czekała, aż ktoś się napatoczy i poda hasło lub otworzy przejście. Po godzinie stania jak kołek, poddała się i chciała wrócić już do swojego pokoju w lochach.

- Harry... Harrietto czego tu stoisz i nie wchodzisz? – Zapytała zdezorientowana Hermiona, która właśnie wracała z biblioteki z naręczem ksiąg. Harrietta tylko westchnęła i powiedziała.

- Zmienili wcześniej hasło... sądzę, że Ron ma coś z tym wspólnego... – Herm zacisnęła z wściekłości usta, ale szybko się uspokoiła.

- Nie martw się. Kolejne hasło brzmi "braterstwo" – Powiedziała ironicznie nawiązując do sytuacji, w której znalazła się Harrietta przez Gryfonów, a raczej, przez jednego konkretnego Gryfona.

- I podam ci resztę na kolejne miesiące, w końcu jestem prefektem, a Ron jeszcze dostanie za swoje, jak go dorwę – Podeszła do dziewczyny i razem weszły do Pokoju Wspólnego Gryffindoru, w którym było słychać śmiechy i radosne okrzyki. Oczywiście Ron siedział naprzeciwko kominka i coś pilnie opowiadał zebranym koło siebie osobom. Nie umknęło obu dziewczynom to, jak Lavender uwieszała się na ramieniu Rona. Harrietta bała się, że znów to zrani Herm, ale Hermiona podniosła w bardzo snapejowski sposób jedną brew i tylko prychnęła na takie zachowanie. Widocznie zaczęła zauważać wady swojego wcześniejszego "zauroczenia". Gdy tylko Ron zobaczył Harriettę, wszczął awanturę o jej obecność w domu lwa. Nie liczyło się dla niego to, że tak naprawdę atakuje Harry'ego. Ani to, że o jego sytuacji wiedziała tylko garstka wtajemniczonych. Również miał w nosie, że obecnie Harry grał rolę narzeczonej jego brata i nie zawracał sobie głowy tym, że to dzięki Harry'emu życie jego jedynej siostry zostało uratowane i ustabilizowane na przyszłość. Część lwów poparło Rona, a część nie wiedziała co powiedzieć. W końcu, pomimo iż Harrietta jest zaręczona z "jasnym" czarodziejem, to tiara osadziła ją w domu węża. Bo w końcu nikt nie zdawał sobie sprawy, że właśnie odrzucają Harry'ego Pottera, który zresztą w tej chwili obrócił się na pięcie i wyszedł. Nie mógł tego znieść. Jego serce zostało rozerwane na kawałeczki. Jego najbliższy przyjaciel, którego de facto traktował jak brata, odepchnął go i poniżył. To bolało. Nie słuchał już wojny między Ronem i jego obstawą w składzie sióstr Patil, Lavender i Deana przeciw Hermionie, Ginny i Nevillowi, cóż bliźniaków obecnie nie było. Krążąc bez celu po zamku, wyszedł na błonia i stanął nad jeziorem, przyglądając się zachodzącemu słońcu. Mimo że było dość chłodno, nawet tego nie zauważył. Jego myśli pogrążone były nad tym, jak wielka jest nienawiść i podział między ludźmi obdarzonymi magią.

Usłużna PrzysługaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz