11

78 6 0
                                    

Mili

Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Podniosłam lekko powieki i zobaczyłam Lucasa, który wstaje z krzesła i wychodzi, by na spokojnie porozmawiać przez telefon. Zmarszczyłam czoło i próbowałam sobie przypomnieć co się stało i gdzie jestem, a co najważniejsze: co robi przy mnie młody Asensio?

Podniosłam się lekko i rozejrzałam po pomieszczeniu. Teraz już wszystko rozumiem.. Jestem w szpitalu i to na swoje życzenie. Od kilku dni nie jadłam i mało piłam, a na dodatek to wszystko przez jakiegoś dupka.

Po chwili do sali wrócił chłopak, a mnie zrobiło się strasznie głupio. Na pewno uważa mnie za jakąś kretynkę, która rozpacza po nieudanym związku i stwarza tylko problemy, ale ja.. Ja nie potrafiłam sobie poradzić z tym, że Oscar mnie zostawił.

- Jak się czujesz? - podszedł do łóżka i lekko się uśmiechnął.

- Gdzie moi rodzice?

- Pojechali po twoje rzeczy, ale niedługo powinni być z powrotem. Obiecałem, że tu posiedzę.

- I będziesz się naśmiewał z takiej idiotki jak ja?

- Dlaczego niby mam się z ciebie naśmiewać? - Otworzył szeroko oczy ze zdziwioną miną.

- Bo przez tego idiotę wylądowałam w szpitalu - wyszeptałam.

- Masz rację. To kompletny idiota - westchnął Lucas i usiadł na krześle obok łóżka. - Ale teraz już wiesz, że masz tak więcej nie robić i nas nie straszyć.

- To nie jest twoja sprawa - spojrzałam na niego.

- Nie mów tak. Przestraszyłem się tak samo jak twój ojciec czy brat. - Zmarszczył brwi.

- Nie rozumiem tylko dlaczego.. Między nami nic nie ma, pamiętasz?

- Tylko nie mów tego przy pielęgniarkach, bo musiałem udać twojego faceta, aby tu wejść - zaśmiał się, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie.

- Lucas, nic mi nie jest i możesz już iść - mruknęłam.

- To że niby nic nie ma pomiędzy nami, nie znaczy, że nie mogę się o ciebie martwić. Nie możesz mi tego zabronić. - westchnął. - Poza tym, czy tego chcesz czy nie, mam tu zostać dopóki nie przyjadą twoi rodzice.

- Jacy rodzice zostawiają chorą córkę w szpitalu?!

- Dlatego zostałem ja.

- Dziękuję, ale czuje się już dobrze.

- Mili.. - złapał mnie za dłoń - przecież wiesz, że się martwię. Cały czas dzwoniłem i przyjeżdżałem, ale nie chciałaś mnie widzieć.

- Bo chciałam być sama.

- I źle to na ciebie podziałało, więc teraz zostaje - uśmiechnął się szeroko.

- I myślisz, że jeżeli będziesz mnie pilnował to będzie lepiej?

- Nie zniechęcisz mnie do siebie, więc przestań już - powiedział pewnie, a ja westchnęłam. Asensio jest tak uparty, że chyba rzeczywiście się go nie pozbędę.

- Więc sobie siedź - westchnęłam.

- Będę - zaśmiał się.

Dzięki Bogu z tej sytuacji uratowali mnie rodzice, którzy właśnie wpadli do sali. Po ich minach widziałam, że są zmartwieni. Mama od razu podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła, a ojciec zostawił moją torbę na stoliku.

- Córeczko, tak się baliśmy o ciebie! - zawołała mama. - Nigdy więcej tak nie rób!

- Przepraszam.. Źle się zachowałam.

Pokolenie | Mili Alarcon & Lucas AsensioWhere stories live. Discover now