- Nikt nie każe ci tutaj być na stałe, ale musimy ustalić jedno. Jak mówię ci, że masz gdzieś być, albo coś zrobić, to tam jesteś albo to robisz. - powiedział Louis, wchodząc do pokoju, w którym obecnie znajdował się Harry. - Do cholery jasnej, nie przepadamy za sobą, okej, ale to nie znaczy, że mam już wiecznie być sam, bo ty masz swoją wizję na wszystko!
- Nie krzycz na mnie! - Harry powiedział tak głośno, jak tylko był w stanie, a Louisa aż wbiło w ziemię. - Myślisz, że którykolwiek z uległych po jebanym tygodniu chodziłby jak w zegarku?!
- Stop. - Tomlinson wziął głęboki oddech. - Przepraszam. Masz rację. - powiedział spokojniej, podchodząc do Harry'ego i siadając tuż obok. Nieśmiało wyciągnął rękę i chwycił go za dłoń. - Być może uratowałeś sytuację. Dziękuję.
- Wow. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek doświadczę takiej uprzejmości z twojej strony! - sarknął młodszy, niepewnie patrząc na gromiący wzrok swojego "partnera". - Nie wiedziałem, co mam zrobić. Jak się zachować. Być może spanikowałem. Ale chciałem dobrze. Te pytania, które mi zadawał tutaj... Nie miałem pojęcia co mu odpowiedzieć.
- Co masz na myśli? Ten człowiek był dziwny, więc wnioskuję, że mogło być naprawdę niekomfortowo. - po raz pierwszy obydwoje zaśmiali się w tym samym momencie.
- Na początku kazał mi pokazać mój pokój. Wiesz, tłumaczył, że to nieodpowiednie, żeby uległy nie miał swojego osobnego pokoju. - wywrócił oczami. - Więc wszedłem na piętro. Ale że nie wiedziałem nic, to otworzyłem pierwsze lepsze drzwi. Okazało się, że to była łazienka. - Louis mało nie popłakał się ze śmiechu, słysząc to.
- I co dalej? - Harry uderzył go dłonią w nogę.
- Stwierdziłem, że zaraz obok łazienki musi być jakiś pokój. Miałem wybór między dwoma. No i otworzyłem te po lewej. - Louis znowu wybuchnął śmiechem, a Harry miał pierwszy raz w życiu ochotę kogoś zamordować. - Nie wiem, co Cię tak bawi... Dokładnie wiesz, że jest tam pokój Nialla. Rozumiem, że każdy ma swoje fetysze, ale są granice... - Louis nagle zamilkł.
- Przeraziło Cię to, co zobaczyłeś? - przełknął niepewnie ślinę.
- Jestem otwarty, ale pudrowo różowe ściany, masa misiów i innych tatusiowych rzeczy to chyba nie mój klimat? - zaśmiał się, po czym popatrzył na Louisa. - Coś nie tak?
- Nie, nie. Wszystko w porządku. Pytał o coś jeszcze? - ton starszego całkowicie się zmienił.
- Pytał o to, czy wszystkie te fetysze i związane z nimi czynności odbywają się za moją zgodą. Cóż, powiedziałem mu, że tak, chociaż oczy prawie wyszły mi z orbit. A potem... Pytał jeszcze o zasady. - mówił na jednym tchu. - Zauważyłem, że nie ma ich w pokoju, więc powiedziałem tylko, że jeszcze jesteśmy w trakcie ich spisywania, ale jak na razie mam kilka, których muszę przestrzegać. I tak naprawdę to tylko tyle.
- Czyli nie było tak źle. - powiedział nadal nie do końca obecny. - Co powiedziałeś w temacie zasad?
- Wiesz, takie typowe rzeczy, jak grzeczne zwroty, zakaz kłamstw, przeklinania, zwracanie się do Ciebie "tatusiu". - Louis nagle się otrząsnął. - Wymyślałem wszystko, co pasowało mi do tego fetyszu. To było odrobinę zabawne.
- Tak, zdecydowanie zabawne. - odburknął.
- Louis, widzę, że coś jest nie tak. - Harry odważył się objąć mężczyznę ramieniem. - O co chodzi? Powiedziałem coś nie tak?
- Nie, spokojnie. Po prostu nadal jestem zestresowany ta wizytą. - uśmiechnął się sztucznie. - Myślę, że możesz już iść do siebie. Odprowadzę cię.
- Nie. - stanowczy głos młodszego zdawał się być nieznoszącym sprzeciwu. - Nie wyjdę. Myślałem o tym, co powiedziałeś dzisiaj przy tym mężczyźnie.
- O czym Ty mówisz?
- Chcę zostać tutaj do wieczora, poznać się, wieczorem pojechać z Tobą po moje rzeczy i spróbować. Może nie będzie idealnie, ale jak sam powiedziałeś, to jest Twoja ostatnia szansa. Zrobię wszystko co w mojej mocy, żebyś nie był sam, okej?
- Nie wyobrażam sobie tego na obecną chwilę. Czego oczekujesz tak naprawdę?
- Porozmawiamy. - westchnął. - Poznamy swoje zainteresowania, hobby, życie codzienne i może później nawet to, co nas kręci. - zaśmiał się. - Powinniśmy przystosować się do naszych ról. - wyciągnął dłoń, machając nią i chcąc pokazać swoją bransoletkę, którą dostał po dopasowaniu. - Możemy ustalić jakieś zasady, porozmawiać o tym wszystkim, o czym powinien uległy z dominującym. Myślę, że nie zaszkodzi nam spróbować.
- To może brzmieć żałośnie, ale nie wiem, co tak naprawdę miałbym Ci kazać robić i jak powinienem Cię traktować.
- Obydwoje jesteśmy w tym całkowicie nowi, dlatego nie ma się czego obawiać. Musimy pomóc sobie nawzajem i nie ma w tym nic złego. Wiadomo, będą błędy, trudne sytuacje, kłótnie i zamieszanie, ale z czasem to wszystko jakoś zaskoczy i ułoży się samo. Zresztą popatrz na to tak, że masz najlepszego przyjaciela, który jest dominatem. Zawsze może coś doradzić, albo pomóc. Nie ma nic złego w pytaniu o pomoc, prawda? - Louis niepewnie kiwnął głową. Gdyby tylko Harry wiedział... - A więc jak jest?
- Zgadzam się. Ale tylko pod warunkiem, że będziemy sobie pomagać. I nie będziemy wytykać sobie błędów. I będziemy szanować swoje decyzje.
- Tak jest, Panie. - na twarzy Harrego pojawił się lekki rumieniec.
CZYTASZ
Neither Dom, nor Sub |Larry|
Fanfiction2070 Każdy po skończeniu 21 roku życia musi podjąć testy, które zadecydują, czy jest on dominujący, czy uległy. Po wypełnieniu takiego testu, każda osoba otrzymuje wyniki, dowiadując się, kim tak naprawdę jest i z kim został dobrany. I w ten sposób...