- Nie, nie, nie. - pisnął Louis, zrywając się z krzesła, na którym siedział. - Nie wchodź tutaj Harold.
- Oh? - zaskoczony mężczyzna popatrzył niepewnie na szatyna. - Czy zrobiłem coś nie tak? - zapytał, mając szczerą nadzieję, że między nim, a Louisem nadal jest wszystko w porządku.
- Nie. Po prostu potrzebuję chwili dla siebie. Chcę być sam, więc jeśli to nie problem, daj mi około godzinę. - uśmiechnął się, chcąc pokazać lokowanemu, że wszystko jest dobrze.
- Po prostu chciałem powiedzieć, że wezmę twój samochód. Pogoda za oknem jest tragiczna i nie chce mi się iść do sklepu pieszo. - Harry jęknął niezadowolony, machając ręką, w której trzymał listę zakupów.
- Byłoby miło, gdybyś zapytał czy możesz. - Louis odpyskował pół żartem, pół serio, mówiąc Harremu gdzie są kluczyki do auta. W tej chwili naprawdę chciał być sam. - Baw się dobrze. Nie zapomnij kupić mi lodów. - zaśmiał się, kiedy młodszy był już za drzwiami.
Louis z dnia na dzień czuł się przy Harrym coraz swobodniej. Mógł śmiało powiedzieć, że Zayn od samego początku miał rację. Czasami jedna osoba może bardzo zmienić życie drugiej osoby.
Spojrzał ponownie na kartkę, która leżała przed nim i na długopis, który trzymał w ręce.
- Myślę, że to jakoś brzmi. - głos Louisa był niepewny. Zaczął jeszcze raz czytać to, co przed chwilą napisał.
Drogi Harry (uwielbiam to, jak cudownie brzmi Twoje imię w moich ustach),
Tak naprawdę chcę, żebyś wiedział, że mogę powiedzieć ci to wszystko jeszcze raz wprost. Ale było w Twoim liście coś, co spowodowało, że zapadnie mi na długo w pamięci. Dlatego chcę, aby ten także taki był.Kiedy dostałem list od Ciebie byłem naprawdę zaskoczony. Nikt nigdy nie spowodował, że czułem się tak komfortowo z jakimkolwiek tematem. Mimo, że ten był naprawdę trudny. Byłem zaskoczony tym, że po wszystkim, co powiedział Ci Zayn postanowiłeś zostać, a nie uciekać, jak zrobiłby każdy na Twoim miejscu.
Po otrzymaniu od Ciebie listu przeczytałem także Twój test. Nie musiałeś go załączać, ale przyznam szczerze, że poczułem, że zaczynamy z tego samego poziomu. Mamy równe szanse.
Muszę przyznać także, że testu nie uzupełniłem od razu. Zrobiłem to...wczoraj. Po długiej rozmowie z Zaynem. I nie żałuję. A dam Ci go teraz, bo czuję, że to Ty. Że jesteś, jak to nazwałeś w swoim liście "odpowiednią osobą". Wszystkie ostatnie dni uświadomiły mi, jak bardzo dobrze może się między nami ułożyć. I to także spowodowało, że chyba chcę spróbować. Chcę zobaczyć, jak wszystko ułoży się między nami.
Napiszę dokładnie tak, jak Ty. Jeśli nie chcesz, nie musisz czytać mojego arkusza z pytaniami. (Chociaż wiem, że chcesz, bo po coś mi go dałeś, duuh).
Nie wiem, co mógłbym jeszcze napisać...
Może po prostu tyle, że naprawdę Cię polubiłem,
Twój (o ile mogę się tak nazwać) Louis
Czy to co napisał miało w ogóle sens? W głowie Louisa pojawiło się wiele myśli, które odepchnął od siebie.
Raz się żyje. - pomyślał, wsadzając obydwie kartki do koperty, zaklejając ją.
Teraz zostaje tylko zaczekać, aż Harry wróci ze sklepu, a następnie wręczyć mu tę kopertę.
Tomlinson, cały czas w dobrym humorze, udał się do kuchni, gdzie umył naczynia po śniadaniu i trochę posprzątał. Denerwowało go czasem to, że nikt w tym domu nie miał na dłuższą metę potrzeby utrzymywania porządku. Ale nie chciał także się o to kłócić. Swoją drogą, nie miał nawet z kim, bo ostatnimi czasy Niall i Zayn traktowali dom jak hotel, gdzie przychodzili tylko na noc. Całe dnie spędzali gdzieś na mieście.
Minęło dwadzieścia minut zanim Louis skończył dotychczasową czynność i dodatkowo sprzątnął trochę w salonie. Nagle usłyszał głośne pukanie do drzwi.
- Nie mogłeś nawet pamiętać o wzięciu kluczy!? - krzyknął Louis, kierując się w stronę wejścia. To była jedna z rzeczy lokowanego. Wychodząc z domu zazwyczaj zapominał dokumentów i kluczy przez co trzeba było zakończyć dotychczasową czynność i biec mu otworzyć. Inaczej pukał, aż miało się dość. I jak na zawołanie, rozległo się kolejne pukanie.
- Dzień dobry. - usłyszał Louis zaraz po otwarciu drzwi. Jego oczom ukazało się dwoje mężczyzn stojących niemalże na baczność.
- Dzień dobry? - odpowiedział niepewnie, lustrując ich od stóp do głów.
- Starszy posterunkowy Simon Cowell i posterunkowy Jimmy Fallon. - w tym samym momencie otworzyli i pokazali swoje odznaki. Louis nadal nie do końca rozumiał co się dzieje.
- Tak? - zapytał przymykając lekko drzwi. Nie czuł się w pełni bezpiecznie będąc sam w domu, z dwójką funkcjonariuszy, którzy bacznie na niego patrzyli.
- Pan Louis Tomlinson? - odezwał się ten grubszy. Szatyn jedynie kiwnął głową. - Celem potwierdzenia, czy jest Pan właścicielem pojazdu o numerze rejestracyjnym LT2809?
- Zgadza się. - odpowiedział ochryple, czując gulę rosnącą w jego gardle. Miał złe myśli. Bardzo złe myśli. - Czy mogę wiedzieć o co chodzi? - powiedział ostro, ponieważ chwilą ciszy, która nadeszła była zbyt denerwująca.
- Około 15 minut temu Pana samochód został znaleziony dwie ulice dalej. Podejrzewamy, że to wina deszczu, gdyż najprawdopodobniej nastąpił poślizg, przez który auto dachowało. - głos mężczyzny był pozbawiony jakichkolwiek emocji. Jakby ogłaszał takie rzeczy każdego dnia po kilka razy.
- Dachowało?! - Louis chwycił się mocniej drzwi, czując jak zaczyna brakować mu powietrza.
- Na policję zadzwonił przypadkowy świadek zdarzenia. W samochodzie znajdował się mężczyzna. Niestety nie miał przy sobie dokumentów, ale w schowku znajdował się dowód rejestracyjny z Pana danymi.
- Co...Gdzie jest Harry? - Louis poczuł jak łzy cisną mu się do oczu. Nie wiedział nawet kiedy wybuchnął niekontrolowanym płaczem. - Co tam się stało?! Muszę go zobaczyć!
- Proszę się uspokoić.
- Jak ja mam być kurwa spokojny?! - Louis wpadł w histerię, ignorując całkowicie to, jak musiał wyglądać w oczach innych.
- Mężczyzna jest w szpitalu w stanie ciężkim. Jednak przez brak dokumentów zobowiązani jesteśmy, aby zidentyfikował go Pan. Czy jest to możliwe? Pojedzie Pan z nami? - do Louisa nie dochodziło żadne z słów, które były do niego kierowane.
- Czy mamy wezwać pogotowie? Potrzebuję Pan czegoś na uspokojenie? - w końcu odezwał się drugi z policjantów.
- Nie! Nie potrzebuję niczego. - zapłakał Tomlinson, chwytając z wieszaka kurtkę. - Zabierzcie mnie tam! - ruszył za mężczyznami, nie przejmując się tym, że zostawił drzwi otwarte, ani tym, że czuje się tragicznie. Starał się unormować swój oddech, choć nie był w stanie. W jego głowie krążyło jedno pytanie.
Dlaczego w ogóle pozwolił Harremu wyjść?
❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Oficjalnie ogłaszam, że...
To KONIEC
Części pierwszej 😄
Od razu biorę się za poprawki i rozwijanie rozdziałów od początku. Możecie czasem zerkać, czy nic się nie zaktualizowało.
Druga część zacznie pojawiać się w połowie lipca. Będzie ona na profilu, pod innym tytylem. Poinformuję was jakim.
Mam nadzieję, że ktoś tu pozostanie.
Miłego wieczoru ❤️
CZYTASZ
Neither Dom, nor Sub |Larry|
Fanfiction2070 Każdy po skończeniu 21 roku życia musi podjąć testy, które zadecydują, czy jest on dominujący, czy uległy. Po wypełnieniu takiego testu, każda osoba otrzymuje wyniki, dowiadując się, kim tak naprawdę jest i z kim został dobrany. I w ten sposób...