Rozdział 12. Pułkownikowski ślub

1.1K 59 51
                                    

(tak zwany disklejmer - nie znam się na prawosławnych ślubach przepraszam xdxd)

Poranek wstał rześki, na niebie nie było żadnej chmury, co jest bardzo rzadkie jesienią. Jurko wstał obudzony przez towarzysza dość wcześnie, aby móc się dobrze przygotować na swoje zaślubiny. Będąc lekko nieświeżym po wczorajszym wypiciu kwaterki wódki z imć Rzędzianem, wskoczył prędko do bali z wodą przyniesionej przez służbę i jął się obmywać, zimna woda obudziła go zupełnie, lecz jej chłód nie przeszkadzał mu wcale. Starannie się tedy namydlił, po czym wyszedł z kąpieli. Osuszywszy się płótnem zawołał Antona, aby ten go ogolił tak jak to miewali czasem w zwyczaju. 

Kiedy już zniknął z policzków atamana niechciany zarostu ruszył ku czeladnej, aby zjeść śniadanie razem z towarzyszami. Zaraz potem ruszył do swej izby aby się przyodziać. Nie minęło zbyt wiele czasu, gdy był już gotów do drogi. Strój, choć bogaty i pyszny, nie czynił jego osoby zniewieściałą, jak to czasem bywa, gdy mąż przywdziewa strojne szaty. Miał na sobie żupan z cienkiej lamy srebrnej i czerwony kontusz, którą to barwę nosili wszyscy Kozacy perejasławscy. Ubierał się tak często, lecz dzisiejszy strój był wyjątkowo odświętnym. Brakowało mu jeszcze tradycyjnego kindżału, który zwykł nosić ze sobą prawie wszędzie, razem z piernaczem.

 Jako że nie godziło się, aby miał przy tej okazji broń u swego boku, bo choć była bogatym elementem stroju, nie godziło się go mieć ze sobą w cerkwi. Piernacz natomiast zostawił, gdyż reprezentował on jego pozycje w wojsku kozackim. Zatknął go więc za pas przy prawym boku. Teraz czekał tylko, aż reszta kompanii będzie gotowa. Razem z jego kompanami szykował się pan Antoni Rzędzian, bardzo nieświeży z wyglądu na skutek wypitego wcześniej alkoholu, ale nie psuło to wcale jego wyglądu, gdyż założywszy swój najznamienitszy czerwony żupan i takiż sam kontusz prezentował się godnie, jak na prawdziwego szlachcica przystało.

 Jako że nie znajdowali się w miejscu zamieszkania panny, zrezygnowano z tradycyjnego błogosławieństwa w domu panny młodej, i uradzono, że zobaczą się dopiero w cerkwi. Jeśli chodzi zaś o samo miejsce zaślubin, była to taka świątynia która swą krasą była istotnie godna pułkownikowskich zaślubin. Była to Nadbramna cerkiew Świętej Trójcy, będąca częściom Ławry Peczerskiej. Budowla stara, bogato zdobiona i na tyle obszerna, aby móc pomieścić wszystkich chcących wciąć udział w uroczystości.

Czekali tak tedy patrząc na zegar, aby wyruszyć przed czasem, gdyż ceremonia zaślubin miała się odbyć w południe.

Tymczasem w kijowskim domu przedstawicieli krzywonosowej familii, w którym to zatrzymała się przyszła panna młoda, panował harmider i rozgardiasz

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tymczasem w kijowskim domu przedstawicieli krzywonosowej familii, w którym to zatrzymała się przyszła panna młoda, panował harmider i rozgardiasz. Każdy szukał jakiejś części ubioru, ktoś nie mógł znaleźć swego pasa, albo chciał żeby go ogolono. Ludmiła oskarżała swojego brata o zabranie jej wstążki do warkocza, czyniąc przy tym taki zamęt jakby była ona ze szczerego złota, doprowadzając tym samym swą matkę do rozpaczy, bo ta była jeszcze zupełnie niegotowa, mając na głowie ubiór i prezencje swoich starszych synów. Jedynymi osobami nieczyniącymi tumultu był Iwan – ubrany odświętnie, ogolony już dawno, siedział na ławie i palił fajkę, oraz Anastazja – gotowa już od przeszło godziny, siedząca w swej ślubnej sukni z włosami zaplecionymi w tzw. koronę. Czekała przewracając nerwowo palcami, bojąc się nie pognieść czy też nie pobrudzić swej sukni, co by sobie wstydu nie narobić. Siedzieli tak oboje obok siebie i patrzyli na dantejskie sceny rozgrywające się dookoła. Czasem tylko wuj zerkał na bratanicę z uśmiechem, przygryzał fajkę i wzdychał.

Bohun sadly ever after?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz