Rozdział 21. Starzy znajomi

1K 59 37
                                    

Cała Ukraina tonęła w kolorach wiosny, wszystko, co mogło obudziło się do życia. Ptactwo wróciło z zimowisk i ich godowe trele umilały czas podróżnym udającym się we wschodnią część tej rubieży Rzeczypospolitej. Wśród chłopów i kupców udających się do pobliskiego miasteczka, jako że był tam dziś dzień targowy, traktem podróżowała kompania trzech jeźdźców.

Tworzyli oni niezwykłą mieszankę, choć widać było, że każdy z nich jest szlachcicem. Jako że trakt był szeroki, mogli oni podróżować ze sobą w jednej linii, umilając sobie czas rozmową. Środkiem traktu jechał na swym potężnym, czarnym koniu szalenie wysoki jegomość odziany w czarne aksamitne szaty. Dzierżył on na plecach wielki krzyżacki miecz. Twarz jego zdradzała, iż wiele w jego życiu było trosk, lecz mimo lekko oklapłych płowych wąsów zdawać się mogło, iż mimo wszystko wraca on do swej dawnej postaci, jako że żywo docinał swym towarzyszom, od czasu do czasu śmiejąc się z przywołanych przez nich wspomnień.

Obok niego, na trochę niższym, ale widocznie silnym koniu, jechał stary szlachcic z bielmem na oku i charakterystyczną blizną na czole. Raz po raz głośno opowiadał coś swym towarzyszom, docinając im swym ostrym językiem, lecz oni, przyzwyczajeni do jego stałych przytyków, nic sobie z tego nie robili. Wiele bowiem już znali oni tego starca, toteż uodpornili się całkowicie na jego jadowity język.

Grupę zamykał nikłej postury jeździec, na widocznie mniejszym od pozostałych koniu. Mimo widocznie niskiego wzrostu biła odeń taka fantazja rycerska i taka siła, że ludzie mijający trzech jeźdźców patrzyli nań z podziwem. Wtórował on swym towarzyszom w rozmowie, raz po raz ruszając swym wąsikiem, co było jego dziwnym nawykiem.

Jechali oni wszyscy z poselstwem do Kudaku i wspominali odleglejsze czasy, jako że zawitali w dawno nie widziane, lecz znane im tereny. Zbliżali się bowiem coraz bliżej do Czechrynia, który to leżał w niedalekiej odległości od miejsca, w którym mieszkała kiedyś ich dobra przyjaciółka i córuchna (dla pana Onufrego) pani Helena Skrzetuska. Tak więc ich rozmowa upływała na ich pierwszych spotkaniach z ową niewiastą, jako że były one różne.

Nie tracąc okazji, stary szlachcic począł naśmiewać się z najmłodszego ze swych towarzyszy, jako że ten miał nieszczęście znajdować afekty u niewiast będących poza jego zasięgiem. Wypominał mu jak to zobaczywszy po raz pierwszy Halszkę zachowywał się jak kozioł widzący sałatę rosnącą za płotem.

Musieli oni jednak przerwać swoje prześmiewcze dogryzanie, jako że na drodze powstał zator, gdyż niespodziewanie na trakt spadło duże stare drzewo. Nikomu widać nic się nie stało, lecz droga nie mogła być pokonana przez wozy i konie, jako że okoliczny las był za gęsty na ominięcie owej przeszkody, a sam odcinek drogi z powalonym drzewem znajdował się w głębokim jarze.

Widząc, że tu trochę postoją, zanim przybędzie ktoś z liną na tyle mocną, by można było przesunąć powalone drzewo, trzech szlachciców rozejrzało się po ciżbie. Stary szlachcic powoli rozglądał się swym zdrowym okiem dookoła, widząc tylko ogromną liczbę chłopów udających się na targ. Wysoki jego towarzysz podążał podobnym torem. Najniższy zaś szlachcic, potwierdzając swą naturę człowieka wrażliwego na piękno płci przeciwnej, poszukał wśród tłumu czegoś, a raczej kogoś na czyjej urodzie mógłby skupić swój wzrok.

Tak oto jego wzrok skupił się na postaci siedzącej w ozdobnej kolasce po przeciwnej stronie konaru. Aluzyjnie można by rzec, iż w momencie, ujrzał on zjawisko spokojnie siedzące z rękami na podołku jego świat stanął w miejscu ( a konar zapłonął XDXD sora nie mogłam się powstrzymać). Z całego swego serca zapragnął poznać ową podróżną. Zastanawiał się kim może być ta widocznie już nie dzierlatka, w czerwonym aksamitnym kompleciku. Jego manieryczne strzyżenie wąsikami nasiliło się, zwracając uwagę jego towarzyszy. Pan Zagłoba z początku nie wiedział, w czym rzecz, toteż spojrzał w tą samą stronę w którą wpatrywał się jak zaklęty jego towarzysz i ujrzawszy prawdziwie "foremną" niewiastę, stwierdził, że będzie musiał zainterweniować. Doświadczony, wiedział, że swym burzliwym charakterem Mały Rycerz może sprowadzić na siebie i na swych towarzyszy kłopoty, toteż przybliżył konia do konia pana Michała i rzekł:

Bohun sadly ever after?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz