Następnego dnia przy śniadaniu, pułkownik poinformował już swoją małżonkę o zaproszeniu na ucztę do Drozdowicza, na co bardzo się ucieszyła, wyrzucając mu żartobliwie, że nigdzie się z nią nie pokazuje, jakby się jej wstydził co najmniej, ten zaśmiał się i wymówił brakiem jakiejkolwiek dobrej okazji, by się nią pochwalić. Nie mając zbyt wiele czasu do wyjazdu, albowiem mieli wyjechać do włości Drozdowicza już za dwa dni, uczta miała bowiem odbyć się w sobotę, Anastazja rozplanowała czynności do wykonania dla służby i ruszyła do kufrów, by wybrać sobie godny przyodziewek na ucztę.
Długo się zastanawiała, aż w końcu wybrała odpowiednią dla okazji suknię i odłożyła ją na bok, aby ją przymierzyć i sprawdzić czy nie ma jakowych rozdarć. Wcześniej zapytała męża, czy sam wybierze sobie strój, czy też ma mu go wybrać. Jurko przystał na propozycję wybrania mu stroju, nie chciał się bowiem zastanawiać nad swoją toaletą, a już na tyle ufał swojej połowicy, czy to w sprawach obejścia, czy też innej natury, że według niego nie musiała nawet pytać, czy sam chce wybierać, ale podjąć decyzję za niego. Gdy przyodziewek został już sprawdzony pod kątem jakichkolwiek plam i rozdarć, pani pułkownikowa postanowiła wypróbować swoją toaletę, stanąwszy przed lustrem w sypialni, prędko zmieniła przyodziewek. Wszystko wyglądało bardzo dobrze, lecz zdziwiło ją, że czuję, iż suknia opina ją trochę za mocno u góry, nie przejęła się tym zbytnio, myśląc, że zapewne trochę źle wymierzyła materię przy jej szyciu.
Wszystkie bowiem swe stroje szyła teraz sama i szło jej to całkiem dobrze, za młodu nauczyła się bowiem tej sztuki, począwszy od szycia koszulek dla swych najmłodszych kuzynów, gdy szybko z nich wyrastali w niemowlęctwie, skończywszy na szyciu pełnych przyodziewków w wieku lat szesnastu, czy to dla siebie, czy dla kogoś z rodziny. Teraz wieczorami, gdy jeszcze długo było jasno, a praca w gospodarstwie nie była tak czasochłonna, jak przy żniwach na przykład, siadała w świetlicy na ławie przy oknie i, korzystając z chwili wolnego czasu, zajmowała się szyciem. Od początku wiosny uszyła tak dwie nowe suknie dla siebie, dwa giezła dla młodszej kuzynki, które były o wiele za duże i szyte z myślą o jej wejściu w okres dorastania, któremu towarzyszy szybki wzrost, jedną koszulę dla Antona, którą podarowała mu na Wielkanoc, na co ten bardzo się ucieszył, i dwie ozdobne koszule dla męża, przy których musiała jeszcze poprawić ozdobne hafty. Teraz zaś kończyła powoli robotę nad szatką chrzcielną dla nienarodzonego dziecka swojego kuzyna, jako że już wkrótce miała się udać do chutoru swego wuja, gdyż zbliżał się termin rozwiązania, a przy tym zawsze przydaje się dużo kobiecych rąk. Mąż jej wyraził aprobatę, co do tego wyjazdu, pokrywał się on bowiem z jego własnym dłuższym pobytem poza domostwem, toteż cieszył się, że żona spędzi ten czas w dobrym towarzystwie, nie zaś samotnie.
Sobotniego poranka wydano ostatnie polecenia służbie i pułkownik wraz z małżonką, bez żadnej zbędnej obstawy, jechali bowiem do swego najbliższego sąsiada, ruszyli w drogę ku majątkowi Drozdowicza. Droga minęła im w miłej atmosferze, rozmawiali bowiem na różne, często niepowiązane tematy, więc Anastazja, czując się lepiej niż w ostatnim czasie, dopytała trochę męża o więcej szczegółów pobytu w Czechryniu. Ten wywiódł się na temat polowań i tym podobnych rozrywek, trochę bardziej opisał "straszliwą tęsknotę" pani Drohojowskiej do jej osoby, na co bardzo się ucieszyła, mimo że nie znała się z nią zbyt dobrze, starsza kobieta wywarła na niej bardzo dobre wrażenie, nie traktując jej od początku jako niższą stanem od siebie, jak to mogłaby zrobić zwykła szlachcianka, lecz jawnie ciesząc się z tego, że jest. Co zaś się tyczy posła i jego siostrzenicy, rzekł jej jedynie, lepiej by było, aby ich unikała.
CZYTASZ
Bohun sadly ever after?
Tarihi KurguWitajcie u podwalin Uniwersum Bohuna. Co wydarzyło się niecałe ćwierć wieku po Kozackiej Brance?. Przekonacie się sami ! Opowiadanie to będzie opisem dalszych losów tego dzielnego Kozaka. Nie będzie to jednak powielanie koncepcji, że to on będzie pi...