Rozdział 6. Czas nam do Lwowa

1K 64 43
                                    

Po wyjeździe gościa wszyscy zabrali się do prac w gospodarstwie. Było też i roboty wiele, bo chcieli szybko zbiory zakończyć, aby czym prędzej do Kijowa pobierzyć. By, zatrzymawszy się w domostwie jednego z krewnych, rozpocząć przygotowania do ślubu. Wysłano tedy Antona i Daniłę, aby jako drużbowie poczęli prosić rodzinę, i co znamienitszych znajomków na wesele kuzynki. Poprzedniego wieczora poczyniono ustalenia, kto zaproszon zostanie.

Jako że Bohun postacią był wśród braci kozackiej szanowaną, a sama Anastazja miała za wuja nieboszczka pułkownika Krzywonosa, spodziewano się wielu gości. Samo ich sproszenie miało trwać przeszło dwa tygodnie. Młodszy z kuzynów Anastazji miał się udać aż za sam Jampol, starszy zaś miał zajechać aż do Lwowa.

Sam pan młody miał zaprosić kilkoro swych druhów, ale że czasu mu nie stało z powodu powinności pułkownikowskich, liczba sproszonych przez niego gości miała być zaledwie drobinką w ciżbie ludzkiej, jaka miała zawitać na weselu. Przyobiecał jednak, że spełniwszy wszystkie obowiązki pojawi się w Kijowie najpóźniej na cztery dni przed ślubem, aby dopomóc w przygotowaniach.

Wcześniej też ustalono, że Anastazja pojedzie wraz z ciotką po ostatnie sprawunki do wiana. Zamierzały się udać do Lwowa, gdzie dla bezpieczeństwa towarzyszyć im miał Bohuna zaufany człek, Anton. Jego zadaniem było zapewnienie bezpieczeństwa niewiastom na traktach oraz zwiezienie wszelkiego nakupionego dobra do Rozłogów. W mieście bowiem miał do nich dołączyć najstarszy syn Krzywonosów, by powieźć je prosto do Kijowa. Miała też z nimi dla towarzystwa pojechać mała Ludmiła, dla której wizja zobaczenia tak dużego miasta, jak Lwów, była ogromnie kusząca. Matka jej też była spokojniejsza mając ją zawsze przy sobie.

W dwa dni po bohunowym wyjeździe, kiedy to już wszystkie ważniejsze prace w gospodarstwie zostały dokończone, tak że gospodyni mogła swobodnie udać się z Anastazją i córką do Lwowa, do chutoru zawitał Anton z kolaską i jednym koniem przeznaczonym ...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

W dwa dni po bohunowym wyjeździe, kiedy to już wszystkie ważniejsze prace w gospodarstwie zostały dokończone, tak że gospodyni mogła swobodnie udać się z Anastazją i córką do Lwowa, do chutoru zawitał Anton z kolaską i jednym koniem przeznaczonym do przewiezienia ewentualnych juków. Jako że była już pora wieczorna ugoszczono go noclegiem. Kozak z aprobatą przyglądał się przyszłej pani pułkownikowej, zdaje się, widząc w niej dobrą kandydatkę na żonę dla swojego atamana. Pogawędził też trochę z wujem Iwanem, bo, że dawno się nie widzieli, mieli wiele do omówienia, dlatego też zostali po wieczerzy w świetlicy, aby powspominać stare dzieje.

— Dobra ona będzie dla niego — rzekł w pewnym momencie Anton. — Widać, że gospodarna, a jako że z dobrego gniazda, ogładę ma godną jurkowego dworzyszcza. Oby tylko ten kiep przestał wspominać stare dzieje i otworzył na nią swe serce. Biedę ona mieć będzie, jeśli będzie ją traktował jak każdą teraz napotkaną niewiastę. Ręki na nią nigdy nie podniesie, rzecz to pewna, miły jej będzie, ale nie tak jak to się w stadle godzi — powiedział Anton i westchnął.

— Mówisz tedy, że on jeszcze kniaziówny nie przebolał ? — zapytał zdziwiony i z lekka spochmurniały Iwan. — Tyle wody przecie upłynęło.

— Myślę, że jest ona li tylko gorzkim wspomnieniem. Przez te wszystkie przygody jakich doświadczył, jest on już cieniem dawnego siebie. Może mu ten ożenek na zdrowie wyjdzie, stare rany na sercu zabliźni. Tego nie wiem, ale nadzieje pokładam, że tak będzie.

— Oby było tak jak rzeczesz.

Siedzieli tedy na ławie przy ogniu i wpatrywali się weń, zamyśleni nad przyszłym losem tego stadła. Iwana z lekka przerażały słowa wypowiedziane przez dawnego druha. Myślał on przecie, że stare dzieje pułkownika to zapomniana już przeszłość. Wiedząc, jak się sprawy naprawdę mają, na pewno bardziej przemyślałby te swaty. Nie chciał bowiem, by jego jedyna bratanica cierpiała katusze wynikające z braku jakiejkolwiek życzliwości.

Następnego dnia bladym świtem ruszyła Anastazja wraz z ciotką, kuzynką i Antonem w swoją ostatnią panieńską podróż

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Następnego dnia bladym świtem ruszyła Anastazja wraz z ciotką, kuzynką i Antonem w swoją ostatnią panieńską podróż. Tak jak i w przypadku domostwa wuja Maksyma, żegnała się z chutorem równie pogrążona we wspomnieniach, bo i przytrafiło się jej tu wiele. Najcięższym i najbardziej radosnym wydarzeniem, jakie pamiętała z tego domostwa były narodziny bliźniąt. Choć miała wtedy zaledwie dziewięć lat, ze względu na brak innej kobiety niż akuszerka w gospodarstwie, pomagała podczas porodu ciotki. Choć trwało to pół nocy zaledwie, co rzadko się zdarza, gdy rodzi się dwoje dzieci naraz, pamiętała jak przez mgłę ogromne zmęczenie ciotki i jej przeraźliwe krzyki. Później jednak przerażenie ustąpiło wraz z pojawieniem się na świecie dzieci.

Jaka wtedy była szczęśliwa, choć sama dzieckiem zaledwie. Wspomnienie to przywołało w niej z dawna stłumioną chęć do posiadania własnych dzieci i ogromnie była rada, że teraz już nic nie stoi na przeszkodzie, bo i będzie je mogła powołać do życia w świetle boskiego błogosławieństwa. Jechała więc tak, rozmarzona z lekka i nieobecna przez dłuższą chwilę, potem zaś gawędziła z kuzynką, ciotką i Antonem, który dzielnie odpowiadał na zawał pytań, dotyczących miasta do którego zmierzali, zadawanych przez dziewczynkę. Mała Ludmiła, tak samo zresztą, jak Anastazja i ciotka, po raz pierwszy udawała się do tak dużego miasta i wprost nie mogła doczekać się chwili, gdy przekroczą jego bramy.

Poważny Kozak uśmiechał się dobrotliwie do dziewczynki, która od początku zyskała jego sympatię, odpowiadając na jej pytania. Martwiła go jednak wieczorna rozmowa z jej ojcem. Ciężki los czekał jej kuzynkę, jeśli ciemne przewidywania Antona okażą się prawdą. Miał nadzieję, że nieszczęścia przydarzą się jedynie w imaginacjach.

Kiedy już dotarli do miasta, zatrzymali się u krzywonosowych krewnych, ogromnie radych z gościny. Jako że przybyli tuż przed wieczornym zamknięciem bram, ciotka zarządziła, że po sprawunki udadzą się jutro z samego rana, bo był tedy też dzień targowy.

Zjedli wspólnie posiłek, po czym podróżni, strudzeni długą drogą, udali się na spoczynek.


Podzieliłam to trochę, bo było warto

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Podzieliłam to trochę, bo było warto. Wstawiam wam to na pół godziny przed testem ostatecznym z angola. Wierzmy w moc e-learningu.

Bohun sadly ever after?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz