ROMANSE, ROMANSIKI, ROMANSIDŁA

53 9 0
                                    

Kilka minut przed 16.00. wyszłam z kawiarni. Długo rozmawialiśmy o Jacobie i Emily, ale poruszyliśmy też inne tematy, na przykład konkurs fotograficzny, w którym Luis bierze udział.
Uwielbiałam spędzać z nimi czas, na choćby zwykłej kawie z Emily i Luisem zawsze było śmiesznie.

Dotarłam spowrotem do szkoły o 16.10. i ruszyłam na salę gimnastyczną. Stormfield zaprosił mnie dzisiaj na trening, a jako że tym razem nikt na mnie nie napadł pomyślałam, że wpadnę i popatrzę jak Harry i David się męczą.

Wpadłam do sali i od razu zobaczyłam naszą drużynę koszykówki, wszyscy się akurat rozgrzewali na jednej połowie boiska. Na drugiej drużyna z innej szkoły stała w szeregu i słuchała poleceń swojego trenera. Harry wspominał, że grają dzisiaj mecz towarzyski.

Skierowałam się na trybuny i usiadłam w pierwszym rzędzie. Po chwili Stormfield zauważył, że przyszłam i podbiegł do mnie.
- Cześć szefowo.
- Hej, dawno mnie tak nie nazywałeś.
- Hm... Racja. Dzięki, że przyszłaś.
- I tak nie miałam nic lepszego do roboty.

W sali rozbrzmiał dźwięk gwizdka, wszyscy zaczęli zbierać się do szeregów.
- Muszę iść.
- Jasne, powodzenia! - Harry uśmiechnął się jeszcze na odchodne i pobiegł do swojej drużyny.
Jako kapitan chyba bardzo przeżywał takie mecze.
Poprawiłam się na krzesełku i dokładnie obserwowałam grę.

***
Pod koniec przeciwna drużyna prowadziła dwoma punktami. Obie grupy  wcześniej szły łeb w łeb, a ja z jakiegoś powodu byłam bardzo przejęta, nie mogłam oderwać wzroku nawet na chwilę. Napięcie na sali było tak porażające, a presja na boisku tak wielka, że nikt nie śmiał się odezwać, oczywiście poza głośnymi okrzykami wsparcia.

Nagle David złapał piłkę.
Szybko zerknęłam na zegarek, 00:00:14.
Zerwał się do biegu.
Wstałam i zaczęłam krzyczeć:
- DAWAJ, DAVID!!!
Wydarłam się tak głośno, że przekrzyczałam wszystkie inne okrzyki.
Prawie wszystkie...
Widziałam jak na ułamek sekundy Landerly kątem oka popatrzył mi w oczy, a potem na osobę po mojej lewej, uśmiechnął się szeroko i mrugnął do niej.
Chcąc nie chcąc odwróciłam głowę w lewą stronę...

Obok mnie stała i głośno kibicowała Davidowi dziewczyna, którą dobrze pamiętałam z imprezy u Harry'ego.
Była to nieśmiała piegowata rudowłosa, której dałam całkiem ciekawe wyzwanie.

Miała wyznać miłość któremuś chłopakowi z drużyny.
Tym chłopakiem okazał się David.

Była to Kristal.
A sądząc po tym jak David uśmiechnął się na jej widok i po tym, że mrugnął do niej zalotnie.
Chyba naprawdę jestem Sheri-kupidynek.
Zakodowałam w głowie żeby go o to zapytać.
Wróciłam wzrokiem do gry sekundę przed rzutem chłopaka.

Podczas gdy przeciwnicy stali przy koszu przygotowani na wsad, z którego Landerly jest znany, on zatrzymał się na linii rzutów za trzy.
Zanim ktokolwiek zdążył zorientować się co się dzieje, piłka była już w powietrzu.
00:00:03
Już prawie przy koszu.
00:00:02
Trafiła w obręcz i zakręciła się na niej.
00:00:01
Niemal przystanęła na metalowym obwodzie, gdy została zaledwie sekunda do gwizdka, a nerwy sięgały zenitu. Zwolniła i jakby decydowała się w którą stronę powinna spaść.
Wszyscy zacisnęli zęby, zbladli z nerwów i zmęczenia.

Bum!
00:00:00
Dźwięk gwizdka rozbrzmiał w sali po raz ostatni.

David w końcowych sekundach meczu, wiele ryzykował rzucając za trzy.
Każdy wiedział, że nie potrafi rzucać na taką odległość.
Nikt nie spodziewał się, że podejmie decyzję wypróbować coś takiego w decydującym momencie.

Nikt nie spodziewał się też, że ta właśnie decyzja będzie dobra.
Landerly przesądził zwycięstwo swojej drużyny w tych kończących chwilach.
Trafił! Ułamek sekundy przed gwizdkiem sędziego!

Przyznaj sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz