Wybiegłam z domu i ruszyłam w stronę stojącego na podjeździe samochodu Harry'ego. Jak byłam już kilka metrów od niego, chłopak otworzył okno i zaczął mnie poganiać.
- Pospiesz się! Wszyscy czekają.
- Już! - krzyknęłam z ulgą, zasiadając na miejscu pasażera.
Ruszyliśmy w stronę domu Emily, gdzie ona już czekała na podwórku razem z Luisem.
- Hejka!
- Cześć, wsiadajcie - Harry zaczekał aż wejdą do środka i wrócił na drogę.
Z resztą mieliśmy spotkać się już na miejscu, więc czekały nas dwie godziny jazdy w tym towarzystwie.
- Chce ktoś żelka? - Luis wyciągnął w naszą stronę paczkę smakołyków. Harry sięgnął po kilka i od razu wrzucił je sobie do ust.
Wciąż się zastanawiam: jak on to robi, że zawsze wygląda dobrze? Nawet podczas jedzenia?! Może to przez te kości policzkowe? Albo oczy? Oh, tak te oczy!
Moje podziwianie trwało trochę za długo, aż brunet zauważył, że się na niego gapię. Poprawił dłonią włosy, układając je w artystyczny nieład, w konsekwencji wyglądał jeszcze lepiej.
- Zrób zdjęcie starczy na dłużej - natychmiast spuściłam głowę w zawstydzeniu i wpadłam na genialny pomysł. Wyjęłam z kieszeni telefon i skierowałam obiektyw na chłopaka.
- Serio? - spojrzał na mnie zaskoczony, gdy cyknęłam fotkę.
- Kazałeś - powiedziałam tylko i zadowolona obserwowałam jego rozbawienie. Schowałam komórkę i wzięłam od Luisa parę żelków.
- Ej słyszeliście, że otwierają nowe atrakcje w wesołym miasteczku? Może byśmy się wybrali wszyscy razem? - Emily podjęła rozmowę, a ja momentalnie się zaczerwieniłam na wspomnienie o tunelu ze światłami. Zerknęłam na Harry'ego, który jak się zorientowałam, też patrzył na mnie z tym swoim szelmowskim uśmiechem.
- Słyszałem o tym, podobno jest coś fajnego w tunelu - serce mi się zatrzymało. Harry cicho się zaśmiał i zabrał głos:
- Jak dla mnie spoko, możemy iść - zdziwił mnie swoją odpowiedzią. Nie spodziewałam się tego, zwłaszcza po tym co tam zaszło.
- Myślałam, że nie interesują cię takie atrakcje - spojrzałam na niego wymownie, a on tylko szerzej się uśmiechnął.
- Jakiś czas temu byłem i bardzo mi się podobało - spaliłam buraka, a Emi wysłała mi pytające spojrzenie, które zignorowałam. Później jej opowiem.
***
Dwie godziny upłynęły szybciej niż się spodziewałam. Harry wystawił nasze bagaże z samochodu i zaprowadził nas pod dom jego cioci. Ku mojemu zaskoczeniu, na podwórku stało już kilka osób: David, Kristal, Jacob i... Robbie ze swoją kochaną siostrzyczką. Gdy Harry ich zobaczył natychmiast zacisnął pięści.
- Co oni tu robią? - skierował to pytanie do swojego najlepszego przyjaciela, który też nie wyglądał na zadowolonego.
- Można powiedzieć, że zmusili mnie do tego, żeby ich zabrać - David wysłał mu spojrzenie w stylu "potem i powiem".
Przywitałam się ze wszystkimi, poza rodzeństwem, które mierzyło mnie dziwnym spojrzeniem, a następnie weszliśmy do środka. Przestronne wnętrze było w większości w odcieniach bieli i beżu. Na parterze znajdowało się wiele pomieszczeń w tym: kilka sypialni, dwie łazienki, kuchnia połączona z salonem oraz wyjście na taras. Gospodarz pokierował dziewczyny na pierwsze piętro, gdzie były kolejne sypialnie i łazienka oraz biuro ciotki Harry'ego. Dwoje drzwi były zamknięte na klucz, a od bruneta dowiedziałam się, że tam są pokoje Melissy i Maggie (jego kuzynki). Chłopcy zajęli pokoje na dole, a ja miałam wrażenie, że to miejsce jest prawie jak hotel. Ja i Em zajęłyśmy jeden pokój z widokiem na morze, a Kristal została zmuszona dzielić sypialnię z Karen. Potwornie jej współczułam, ale nie zamierzałam się z nią zamieniać, za żadne skarby. Dziwnie się czułam z tym wszystkim. Nie spodziewałam się, że David ich zaprosi, zwłaszcza, że mówiłam mu co się stało. "Na pewno miał jakiś powód" te myśli kotłowały się w mojej głowie. Nie żebym bała się Karen, czy Robbie'go, to nie tak. Po prostu nie chciałam, żeby zepsuli ten wyjazd. Wiedziałam, że Harry będzie mnie teraz pilnował jak oka w głowie, skoro oni tu są, ale nie chcę sprawiać mu takiego kłopotu. Mam nadzieję, że nawet pomimo obecności tego durnego rodzeństwa będziemy się dobrze bawić.
CZYTASZ
Przyznaj się
RomanceNazywam się Sheri Battini. Do niedawna miałam całkiem normalne życie (no może poza matką, która z pewnych powodów mnie nienawidzi). Jednak wszystko się zmieniło, gdy moja kochana przyjaciółka postanowiła zabrać mnie na pewien mecz.... a do mojego ży...