***
- K-Karen chciała dać mi nauczkę. Z-za to, że się do ciebie zbliżyłam - jąkając się powiedziałam mu całą prawdę. Być może nie była to najmądrzejsza decyzja.
W oczach króla widziałam czystą furię.
- ZABIJĘ GNOJA.
***
Właśnie coś sobie przypomniałam.
Już jakiś czas zastanawiałam się dlaczego wszyscy boją się Stormfielda, dlaczego wzbudza taki respekt i dlaczego nikt nie ma odwagi z nim zadzierać. Plotki w szkole ujawniają sporo informacji o królu, jednak większość z nich to kłamstwa. Dlaczego jest więc nazywany "burzą" i "bad boyem"?
To wszystko przez jego furie.
Ludzie mówili, że wściekłość króla jest czymś, na co nikt nie chce się narażać. Ja jednak nigdy nie widziałam jego w takim stanie. Wiadomo było, że bardzo rzadko się denerwuje, jednak gdy już się wścieknie, nikt nie jest w stanie go powstrzymać.
Tak było i tym razem.
Stormfield wparował do budynku szkoły, niemal wyrywając drzwi z zawiasów. Była akurat przerwa, gdy król wszedł na korytarz, ostrzegawczym spojrzeniem mierzył każdego. Momentalnie nastała cisza, było słychać jedynie dźwięk szybkich kroków chłopka. Ja dreptałam tuż za nim, rozpaczliwie starając się go uspokoić.
- GDZIE JEST TEN SKURWIEL ROBBIE I KAREN?!?! - wrzasnął na cały głos tak, by wszyscy w korytarzu go usłyszeli. Tłum rozstąpił się i stworzył królowi ścieżkę aż do wspomnianej dwójki i dwóch koleżanek dziewczyny.
Stali nieco skrępowani i zdezorientowani na końcu pomieszczenia. Brunet, stojący obok mnie ruszył wściekły w ich kierunku.
- Nie, Stormfield. Nic mi nie jest. Wszystko w porządku. Przestań. - zignorował mnie i szedł dalej prosto, patrzył Robbiemu prosto w oczy i już wiedziałam, że nie skończy się to dobrze.
Po mojej prawej stronie zobaczyłam jakieś poruszenie. Za chwilę z tłumu wyłonili się David i Jacob, a za nimi reszta drużyny. David zobaczył wściekłość przyjaciela i stanął za nim jako wsparcie, jednak król zatrzymał go gestem dłoni.
- On jest mój. - podszedł do Robbiego i bez żadnego ostrzeżenia zamachnął się i mocno wbił mu pięść w brzuch, dokładnie tam gdzie wcześniej on uderzył mnie. Chłopak zgiął się w pół i jęknął głośno, to uderzenie było potężniejsze. Nie musiałam się długo zastanawiać żeby wiedzieć, iż Stormfield jest dużo silniejszy od Robbiego. - Nie masz prawa podnosić na nią ręki. Nigdy. To było za uderzenie jej. - przerwał na chwilę i zamachnął się znowu, uderzając mocno w lewy policzek chłopaka, siła króla odrzuciła go i przeturlał się, głośno padając ramieniem na szafki. - To za doprowadzenie jej do płaczu. - Rob wstał i podparł się o ścianę, by ponownie nie upaść. Patrzyli sobie prosto w oczy.
- Naprawdę? Jesteś taki wściekły dla jednej małej kujonki? Chyba masz słabość do takich biednych dziewczynek. Jak już się do niej dobierzesz, opowiedz mi jaka była, może też skorzystam - zaśmiał się gardłowo. Opuściłam głowę, czując na sobie te wszystkie spojrzenia. Król podszedł do niego i chwycił materiał jego koszulki tuż przy szyi. Spojrzał w jego przerażone oczy i powoli odchylił głowę do tyłu, następnie szybkim ruchem odrzucił ją do przodu, jednocześnie potężnie dając chłopakowi z główki. Auć, to musiało boleć...
- A to za obrażanie jej. - wypuścił z rąk materiał, pozwalając pół przytomnemu Robbiemu osunąć się na podłogę. Karen natychmiast do niego podbiegła i złapała brata w objęcia. Po chwili załkała:
CZYTASZ
Przyznaj się
רומנטיקהNazywam się Sheri Battini. Do niedawna miałam całkiem normalne życie (no może poza matką, która z pewnych powodów mnie nienawidzi). Jednak wszystko się zmieniło, gdy moja kochana przyjaciółka postanowiła zabrać mnie na pewien mecz.... a do mojego ży...