5.

1K 63 10
                                    

Minęły dwa tygodnie od rozpoczęcia roku szkolnego. Chłodny wiatr coraz częściej przysparzał o gęsią skórkę, a kolorowe liście zasłały całe błonia, na których Jocelyn stale przesiadywała. Łąka dawała jej złudne poczucie wolności, której tak pragnęła. Nawet nie drażnił jej aż tak Malfoy, który niekiedy siadał nieopodal i się dziwnie patrzył w jej stronę. Były dni, w których milczał i tylko patrzył w jej kierunku. Były tez takie, gdy zadawał je pytania, a ona czasami mu odpowiadała. 

Do Wielkiej Sali  zawsze przychodziła, kiedy ta była najmniej oblegana. Swoje kontakty z uczniami ograniczała do absolutnego minimum- to jest do lekcji. Nie pomagało jej to jednak w ujarzmieniu ciekawości rówieśników, a w tym pewnego ślizgona, który często się w nią wpatrywał z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

Kiedy tylko dostała pocztę ulotniła się z Wielkiej Sali i szybkim krokiem wróciła do dormitorium.

Nasza bohaterka usiadła na łóżku, rozłożyła listy. Najpierw przeczytała najważniejsze artykuły z Proroka Codziennego, i nie zdziwił jej fakt, że co najmniej dwa razy wspomniano o tym, że trafiła do Hogwartu. W jednym z wywiadów, ojciec niebieskookiej wspomniał, że o wiele mniej się o nią martwi, gdy jest pod ochroną takiej osoby jak Dumbledore. Dziewczyna wywróciła oczami i wyrzuciła gazetę do kosza.

Następnie przejrzała aktualną na ten miesiąc listę aurorów w szkole oraz najważniejszych reprezentantów ministerstwa. Musiała być na bieżąco, w końcu to oni ścigali tajemniczą zabójczynię.

Ostatni był krótki liścik od rodziców, do którego załączyli kilka galeonów na wydatki w Hogsmeade.

Potem były już tylko zlecenia, które musi wykonać, gdy tam trafi. Przeszedł ją dreszcz ekscytacji. Od razu dzień staje się lepszy, pomyślała.


Silence| Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz