Minęły dwa tygodnie od rozpoczęcia roku szkolnego. Chłodny wiatr coraz częściej przysparzał o gęsią skórkę, a kolorowe liście zasłały całe błonia, na których Jocelyn stale przesiadywała. Łąka dawała jej złudne poczucie wolności, której tak pragnęła. Nawet nie drażnił jej aż tak Malfoy, który niekiedy siadał nieopodal i się dziwnie patrzył w jej stronę. Były dni, w których milczał i tylko patrzył w jej kierunku. Były tez takie, gdy zadawał je pytania, a ona czasami mu odpowiadała.
Do Wielkiej Sali zawsze przychodziła, kiedy ta była najmniej oblegana. Swoje kontakty z uczniami ograniczała do absolutnego minimum- to jest do lekcji. Nie pomagało jej to jednak w ujarzmieniu ciekawości rówieśników, a w tym pewnego ślizgona, który często się w nią wpatrywał z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Kiedy tylko dostała pocztę ulotniła się z Wielkiej Sali i szybkim krokiem wróciła do dormitorium.
Nasza bohaterka usiadła na łóżku, rozłożyła listy. Najpierw przeczytała najważniejsze artykuły z Proroka Codziennego, i nie zdziwił jej fakt, że co najmniej dwa razy wspomniano o tym, że trafiła do Hogwartu. W jednym z wywiadów, ojciec niebieskookiej wspomniał, że o wiele mniej się o nią martwi, gdy jest pod ochroną takiej osoby jak Dumbledore. Dziewczyna wywróciła oczami i wyrzuciła gazetę do kosza.
Następnie przejrzała aktualną na ten miesiąc listę aurorów w szkole oraz najważniejszych reprezentantów ministerstwa. Musiała być na bieżąco, w końcu to oni ścigali tajemniczą zabójczynię.
Ostatni był krótki liścik od rodziców, do którego załączyli kilka galeonów na wydatki w Hogsmeade.
Potem były już tylko zlecenia, które musi wykonać, gdy tam trafi. Przeszedł ją dreszcz ekscytacji. Od razu dzień staje się lepszy, pomyślała.
CZYTASZ
Silence| Draco Malfoy
FanfictionMorderczyni i śmierciożerca wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Uczucia rodzą słabość, a ona nie mogła sobie na to pozwolić... (Zanim dodam następny rozdział muszę się zajac poprzednimi, wiec Stay tuned) 114- fantasy *23.12* 130- fantasy *20.04*...