6.

1K 62 17
                                    

Kilka zbłąkanych dusz potrafi stworzyć najlepszą rodzinę. Bo nie łączą was więzy krwi tylko poczucie obowiązku. 

***

Nasza bohaterka czekając na nadejście snu, odbywała po raz setny rozmowę, która miała miejsce w sowiarni dzisiejszego popołudnia.

Widziała od kogo Snape dostał list. Wszędzie rozpoznałaby lak, którego sama przecież używała. Tylko dlaczego jej ojciec się z nim kontaktował? Zastanawiała się w myślach. Złapała się na tym, że marszczy swoje brwi,  więc rozluźniła mięśnie twarzy i weszła z twardym spojrzeniem do środka. Czym prędzej odesłała swoją sowę wraz z raportami i odwróciła się w stronę swojego opiekuna. 

-Wiem, że może nie jest to najbardziej kameralne miejsce, ale muszę wiedzieć... Muszę wiedzieć czemu mój ojciec kontaktował się z kimkolwiek innym poza mną z tej szkoły.

Pomimo bardzo dobrze ukrywanych emocji, Severus wyczuł niepewność w jej głosie. Czy zrobiła coś źle? Czy znów spotka ją kara ze strony rodziców? Czy zostanie z niczym? 

Nauczyciel mlasnął, a następnie spojrzał blondynce w oczy. Oczy, które miały kolor nieba w czerwcowe popołudnie i tak łatwo można było się w nich zatracić. Oczy, które przypominały mu inną parę, w których już dawno temu zatracił się on sam, których już nigdy więcej nie będzie dane mu zobaczyć.

-Jocelyn. prowadzisz swoje korespondencje, ja prowadzę swoje. Wiedz, że żadna z nich nie dotyczy ciebie, nawet ta z twoim ojcem. Aczkolwiek moja oferta jest dalej aktualna... Jeśli będziesz potrzebowała pomocy.

Nasza bohaterka odchrząknęła.

-Powinnam chyba już wracać.

-W rzeczy samej. Pamiętaj, że wypadałoby zjawić się na jutrzejsze eliminacje Quidditcha.

-Oczywiście profesorze.

***

Wydawać by się mogło, że dziś każdy uczeń i nauczyciel, rozpoczyna dzień od rozmyślań nad sportem czarodziei. Jocelyn kiedy tylko wyszła z Wielkiej Sali podążyła za tłumem ludzi, wprost na szkolne boisko. Kątem oka widziała kilku ślizgonów, w tym najbliższy krąg Malfoy'a, którzy ewidentnie zbyt dużo wypili wczorajszego wieczora.  

Kiedy zasiadła na trybunach wśród swoich rówieśników przypomniały jej się czasy, gdy sama grała w Quidditcha wraz ze swoim najbliższym przyjacielem. Oczywiście była to amatorska gra, w dość wybrakowanych drużynach, ale było to miłe wspomnienie, do którego pozwalała sobie czasem wracać. Z zamyślenia wyrwała ją piłka, która niebezpiecznie szybko zbliżała się na spotkanie z jej twarzą. Wiedziała, że nie zdąży już uniknąć uderzenia, więc przygotowała się na uderzenie, jednak to nie nastąpiło. Zamrugała kilkakrotnie, gdy jej oczom ukazał się Malfoy odbijający tłuczek. Chwilę później puścił jej oczko, a ona wywróciła oczami i posłała mu piorunujące spojrzenie. Rozległo się kilka szeptów dookoła, do czego zdążyła już przywyknąć. Jednak po tej sytuacji już z zainteresowaniem obserwowała manewry graczy, dopóki kilku uczniów w czerwono-żółtych barwach nie zwróciło jej uwagi. Mianowicie jeden gryfon, który wbijał w nią wzrok przez szkiełka okrągłych okularów.

***

Wydawało jej się, że od tamtego momentu brunet z domu Gryffindora nie przestaje jej obserwować. Doszła do wniosku, że miała rację, kiedy następnego dnia zaczepił ją, kiedy wychodziła z Wielkiej Sali.

-Hej!- zawołał za nią- Jocelyn, prawda?

Dziewczyna odwróciła głowę w jego stronę. Zmarszczyła lekko nos.

-Czego chcesz ?

-Chodzimy razem na eliksiry i obronę przed czarną magią i słyszałem, że jesteś więcej niż świetna. Czy możemy pójść razem do biblioteki?

Flores uniosła brwi ku górze. 

-Z tego co wiem, gryfoni nie przyjaźnią się ze ślizgonami- skrzyżowała ręce na piersi- Poza tym nie masz tej swojej... jak ona tam? Granger?- parsknęła.

-W zasadzie to...

-Co tu się dzieje?

Z Wielkiej Sali wyszedł Malfoy, w towarzystwie Goyle'a i Blaise'a. Twarz blondyna wykrzywiał grymas. Stanął przy Jocelyn, aby chwilę później spojrzeć na bliznowatego z wyższością. Nasza bohaterka wywróciła oczami. 

-Nie twoja sprawa Malfoy- wydęła usta i popatrzyła na niego z pogardą, ale ten ją zignorował.

-Myślisz, że ktoś taki jak ona będzie rozmawiał z kimś tak żałosnym jak ty?- syknął.

Brunet prychnął.

- Z tobą jakoś rozmawia.

Malfoy w ułamku sekundy, odepchnął chłopaka, który prawie stracił równowagę.

-Zważaj na słowa Potter. Mało ci po ostatnim?- wycedził. Ostatni raz zmierzył go wzrokiem i odezwał się do ślizgonów.

-Idziemy.

Jocelyn uniosła brew ku górze, ale zanim zdążyła zaoponować blondyn pociągnął ją za sobą. Gdy znikali za zakrętem korytarza, Harry liczył, że dziewczyna choć raz się odwróci, aby spojrzeć w jego stronę. Nie zrobiła tego, co było ostatecznym dowodem na to, że jego plan się nie powiódł. 

—————————————————————
PAMIĘTAJCIE O ZAOBSERWOWANIU PROFILU

Silence| Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz