7.

981 64 2
                                    

-Co ty sobie myślisz?!- krzyknęła kiedy tylko dotarli do Pokoju Wspólnego i mogła swobodnie wyszarpnąć rękę z jego uścisku. 

Malfoy rozejrzał się po pomieszczeniu i to wystarczyło, aby wszyscy tam obecni wiedzieli, że mają się ulotnić.

-Czego chciał Potter?- spytał.

Blondynka prychnęła. 

-Nie twoja sprawa Malfoy.

-Może jesteś tu nowa, więc ci przedstawię kilka zasad- wycedził przez zaciśnięte zęby. Jocelyn coraz wyraźniej czuła ciepło jego oddechu na swojej skórze- Ja- wskazał na siebie- jestem prefektem, co oznacza, że mam prawo wiedzieć o wszystkim w co zamieszani są ślizgoni z innymi domami.

-A ja jestem córką wiceministra i mam prawo robić to co mi się podoba- warknęła- jeszcze raz wejdziesz mi w drogę- zmierzyła go spojrzeniem- albo którykolwiek z twoich posłańców- spojrzała na jego najbliższy krąg- a wtedy nie będziemy rozmawiać- powiedziała śmiertelnie poważnie po czym energicznym krokiem zniknęła w swoim dormitorium. Usłyszała jeszcze tylko dźwięk tłuczonego szkła, zanim zamknęła się w łazience, aby ochłonąć pod strumieniem gorącej wody. 

***

Bezsenną noc spędziła na niszczeniu wszystkich rzeczy w jej dormitorium. Dawno nie spędziła tyle czasu, bez możliwości wyładowania swojej frustracji. Spóźniła się, więc na zajęcia z Obrony Przed Czarną Magią. Ze znudzoną miną i podkrążonymi oczami usiadła w ostatniej ławce i udawała, że słucha przez bite dziewięćdziesiąt minut o rzeczach, o których wiedziała, zanim nauczyła się pisać i czytać. Tradycyjnie Snape odejmował punkty gryfonom za co się da, a przyznawał je ślizgonom. Przez całą lekcję czuła na sobie zarówno wzrok bliznowatego jak i Malfoy'a. Nie zależało jej jednak, aby dowiedzieć się o co chodzi któremukolwiek z nich. Miała na głowie ważniejsze sprawy. Postanowiła, że to świetny czas, aby skupić się na możliwościach zabicia dyrektora Hogwartu.

***

Pod koniec miesiąca padała na twarz. Była zmęczona i nabuzowana. 

Z utęsknieniem wyczekiwała powrotu do domu na świąteczną przerwę. Pomimo tego, że nienawidziła świąt równie mocno jak swoich domowników, chciała odpocząć od szkoły.

Tydzień przed wyjazdem na ferie świąteczne, zorganizowane zostało wyjście do Hogsmeade. 

Jocelyn jak tylko mogła, unikała ślizgonów, aby oszczędzić sobie niewygodnych pytań. Kiedy tylko weszła do wioski,  zarzuciła na siebie kaptur swojej ogromnej szaty, znalazła jakiś ustronny zaułek i aportowała się do Londynu.

W tym czasie grupa ślizgonów zasiadła w Trzech Miotłach, aby napić się kremowego piwa.

-Widział ktoś Flores?- spytał Malfoy, nie zdradzając żadnej emocji. Jego towarzysze popatrzyli po sobie nerwowo. Astoria przemierzyła wzrokiem klientów gospody, starając się jak najmniej przy tym ruszać. Pod stołem wykonała ruch swoją różdżką.

-Mufliato.

Blaise kiwnął jej głową na znak aprobaty i zwrócił się do przyjaciela.

-Co ona tak naprawdę robi w Hogwarcie? Materiał jak widać dawno przerobiła, znajomych ewidentnie też nie szuka... 

-Nie wiem- odpowiedział wzruszając ramionami.

-Dlaczego masz jej pilnować? 

-Tego też nie wiem-mruknął wbijając wzrok w kufel.

-Draco nie wkurwiaj mnie bo skończyły mi się fajki- popatrzył na niego ciemnoskóry- Mamy ten sam znak na przedramieniu pamiętasz? Ostatnio już to przerabialiśmy.

Blondyn westchnął ciężko.

- Ojciec powiedział, żeby trzymać się blisko niej. Powiedział też, że mam ją opanować, jeżeli nagle stwierdzi, że chce zabić wszystkich obecnych w szkole- Uniósł wzrok na swoich towarzyszy- Potrzebuje powietrza.

W ten sposób Malfoy pozostawił grupę ślizgonów samych sobie. Gdy wyszedł na zewnątrz od razu poczuł jak mróz szczypie jego skórę. Nie zastanawiając się zbyt długo, ruszył przed siebie w nadziei, że pomoże mu to opanować gonitwę myśli.

Silence| Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz