Podczas gdy goście przechodzili do właściwej sali, służba zaczynała zbierać zwłoki z podłogi. Jocelyn czym prędzej nalała sobie szklankę Ognistej Whiskey. Przyglądała się czerwieni szminki, która odcisnęła się na szkle. Kątem oka zauważyła jak zbliżają się do niej dwie kobiety. Postanowiła pozostać niewzruszona.
-Jocelyn- powiedziała, jedna z nich kiwając głową.
Nasza bohaterka spojrzała na kobiety wyczekująco.
-Chciałam cię prosić o przysługę- zaczęła Narcyza- Bello przestań- zwróciła się do siostry, która wycelowała różdżkę w jakiegoś mężczyznę, który nie przypadł jej do gustu- Długi pobyt w Azkabanie robi swoje- wytłumaczyła ją siostra.
Jocelyn zwróciła uwagę na dość nerwowy ton rozmówczyni. Nasza bohaterka lekko zmarszczyła brwi.
-Nie szkodzi- powiedziała oziębłym głosem mierząc brunetkę spojrzeniem od stóp do głów.
-Tak czy siak. Chciałabym poprosić cię o zapewnienie mojemu synowi bezpieczeństwa... kiedy to wszystko się zacznie- stopniowo ściszała głos- Oczywiście za opłatą- dodała.
-Opłata nie będzie konieczna- oznajmiła rzeczowym tonem- Dopilnuję, aby chłopak przeżył, a wtedy dług rodzin zostanie wyrównany.
-Dziękuję- pokiwała głową.
-Widzimy się jutro na obiedzie- pozdrowiła ją Bella, a jej kręcone włosy podskakiwały gdy się zaśmiała.
Jocelyn dopiła alkohol ze szklanki. Powolnym krokiem udała się w głąb sali.
Przechodziła między ludźmi na nikogo nie zwracając szczególnej uwagi. W pewnym momencie wpadła na swojego ojca, który palił cygaro z Zabini'm i Greyback'iem. Dziewczyna zagryzła policzek i spuściła wzrok na swoje buty.-Miałaś zabić wszystkich- zwrócił się do niej ojciec, świdrując ją wzrokiem.
-I to zrobiłam- warknęła.
-Później się policzymy- złożył jej obietnicę. Wiedział, że znała znaczenie tych słów. Chwilę ciszy, pełnej napięcia i wrogich spojrzeń przerwał Greyback.
-Czarny Pan chciałby cię w końcu poznać dziewczyno.
-Wszystko w swoim czasie Fenrir'rze- odpowiedział za nią ojciec- Idź znajdź Lucas'a dziecko.
Na dźwięk znanego imienia, błysk pojawił się w jej oku. Oddaliła się więc pospiesznie.
•••Lucas Picquery stał na tarasie i patrzył w niebo popijając zawartość swojej piersiówki. Nasza bohaterka podeszła do niego i oparła się o balustradę balkonu.
-Jocelyn Flores. Największe zagrożenie ludzkości- odezwał się chłopak biorąc łyk alkoholu. Nasza bohaterka zmarszczyła nos, kiedy mocna woń etanolu wdarła się do jej nozdrzy.
-Lucas Piquery. Kropka- odpowiedziała z nutą sarkazmu. Chłopak przewrócił oczami.
-Przewracaj sobie tymi oczami, może w końcu znajdziesz mózg- podparła głowę na dłoni.
-Jak zawsze twoje żarty są pierwszorzędne- posłał jej uśmiech, w którym nie było radości.
-Co pijesz, o wielki czarodzieju?
-Brandy. Mogą to być też twoje wszystkie smutki jeśli chcesz- puścił jej oczko.
-Nie znam tego uczucia- żachnęła się. Po chwili ciszy, chłopak zmierzył ją spojrzeniem od stóp do głów.
-Wystroili cię.
-Owszem. -Ona również otaksowała go wzrokiem- Niektórzy potrafią ubrać się stosownie do wydarzenia.
CZYTASZ
Silence| Draco Malfoy
FanfictionMorderczyni i śmierciożerca wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Uczucia rodzą słabość, a ona nie mogła sobie na to pozwolić... (Zanim dodam następny rozdział muszę się zajac poprzednimi, wiec Stay tuned) 114- fantasy *23.12* 130- fantasy *20.04*...