17. Ślepa miłość.

128 30 11
                                    

Wtedy do drzwi zaczął dobijać się ktoś. Głośne uderzanie o drewniane drzwi odbijało się echem w mojej czaszce.

-Zamknij się.-Mruknąłem, zaciskając mocno zęby. Pukanie nie ustawało, a wręcz stało się głośniejsze.-Zamknij się, ZAMKNIJ SIĘ!-Złapałem się za uszy.

-Andy? Andy co się dzieje?-To był Rye. Martwił się, a ja czułem, jak zamieniam się w potwora. Nie mogłem się już hamować. Czułem złość, wraz z obrzydliwie ciemną cieczą w żyłach jak zbliża się do mojego serca i mózgu.

Aż nagle okropny ból jak by ktoś łamał mi kark, dźgnął tysiącem noży, a moja krew zamieniła się w tę błotnistą czarną ciecz.

*Kilka lat wcześniej*

Ocknąłem się na metalowym krześle. Z okropnym bólem głowy. Zobaczyłem starszego mężczyznę przy stole z masą różnych butelek.

Naprzeciw mnie była kamera, a za nią on. Człowiek, którego skrzywdziłem, oszpeciłem na całe życie. Klaus.

Powoli podszedł do stołu, wyrwał z dłoni starszego mężczyzny strzykawkę, wyjął z kieszeni mała buteleczkę i ją napełnił.

-Podaj mu to.-Warknął w jego stronę.

-Ale to nie jest lek, jaki mieliśmy podać.-Klaus złapał go gwałtownie za koszulę.

-Podaj.-Wysyczał przez zaciśnięte zęby. Wrócił za kamerę, a mężczyzna podszedł do mnie i wbił mi strzykawkę w żyłę.

Poczułem pieczenie w całym ciele. Zacząłem wrzeszczeć, jednak po niedługiej chwili zamiast bólu w moim ciele zawrzała wściekłość.

Zerwałem się z pasów i rzuciłem na mężczyznę, łamiąc z łatwością jego kości i rozdzierając ciało. Po chwili mężczyzna leżał martwy.

Klaus wyłączył kamerę i podszedł ode mnie powoli.

-A teraz...przygotuj się na ucztę. A gdy będzie odpowiedni czas, zaczniemy grę. W której w końcu dokonam zemsty na Andym Fowler.-Uśmiechnął się z wyższością, a ja leżałem jak pies na podłodze.

*Teraz*  

Ocknąłem się z dziwnej wizji, a ból minął. Wstałem powoli z podłogi i spojrzałem na swoje odbicie. Wyglądałem znów jak ja, stary Andy Fowler.

Wtedy w mojej głowie narzuciła się myśl, której nie chciałem.

-"Muszę pojechać do domu nad jeziorem."-Wyszedłem z łazienki, a tuż za drzwiami czekał Ryan.

Szybko zamknął mnie w swoich ramionach.

-Co ci odbiło? Nie strasz mnie tak nigdy więcej.-Wyszlochał w moją szyję.

-Muszę pojechać do domku nad jeziorem.-Odepchnąłem go delikatnie i wyszedłem prędko z domu. Wsiadłem do samochodu, a po chwili na miejscu obok mnie znalazł się Rye.

-Nie puszczę cię samego.-Wzruszyłem ramionami i odpaliłem silnik.

Jechałem najszybciej, jak tylko się dało i już po niedługim czasie byliśmy przed chatą. Wysiadłem prędko i szedłem w kierunku ogromnego domu.

-Andy cholera jasna przestań to drążyć. Nie możesz się cieszyć, że żyjemy?-Złapał mnie za ramię i obrócił gwałtownie w swoją stronę. Widziałem w jego oczach, że już nie daje rady, walczy z tym, ale już opada z sił. Ma dość ciągłego rozdrapywania skażonych ran.

Nagły wyrzut sumienia jakby klaun, który zrodził się we mnie, kontroluje mnie i moje emocje. Gra mną jak szmacianą lalką na sznurkach. 

-Nie. Bo chłopaki zginęli z mojej winy!-Poczułem piekące łzy w oczach.

-To nie prawda! To on ich zabił, a ty dałeś mu omotać twoje myślenie.-Potrząsnął moimi ramionami.

-Nie czuje się dobrze.-Spuściłem wzrok na podłogę i przetarłem twarz dłońmi.

-Dlatego nie możesz roztrząsać tych rany. Wróćmy do domu i tam powoli zaczniemy tworzyć, nowy początek.-Uśmiechnął się do mnie ciepło.

-To chociaż chodźmy do domu na chwilę.-Złapałem go za dłoń i zaprowadziłem do domu. W mojej głowie ohydny pająk zaczął pleść sieć, swoimi cienkimi odnóżami tworzył kolejne części okrutnego planu którego jeszcze nie byłem pewien.

Dom był posprzątany i gotowy na gości. Wszystko było odświeżone, jak by moi rodzice chcieli zmyć całe to nieszczęście. Udawali, że nic tu się nie wydarzyło, i nam kazali robić to samo. Nie potrafiłem, stawałem się coraz to słabszy i trucizna zwalczyła mój organizm.

-Co tu tak czysto?-Ryan rozglądał się po salonie.

-Mój ojciec wpadł na genialny pomysł. Zabronił mi chodzić na noc do chaty, ale za to będzie ją wynajmował innym. Chyba stracił do mnie zaufanie.-Usiadłem na kanapie i spojrzałem z dołu na Ryana.-Przepraszam.-Szepnąłem po chwili ciszy.

Powinienem być dla niego wsparciem, w końcu nie tylko ja straciłem przyjaciół. Pociągnąłem go za dłoń, by usiadł obok mnie, a gdy już to zrobił, zacząłem przeczesywać mu włosy dłonią.

-Za co?-Uśmiechnął się do mnie słodko.

-Za bycie egoistą.-Brunet ujął moją twarz w dłonie i po chwili przyciągnął mnie do siebie, całując czule w usta. Po chwili pogłębiłem pocałunek i zwinnie wszedłem na jego kolana, siadając przodem do niego.

-I nie zamierzaliście nam tego powiedzieć?-Spojrzałem prosto w oczy Ryana. Dobrze wiedziałem, kto to powiedział. Jednak nie chciałem tego po sobie pokazać.

-Ryan kocham cię.-Szepnąłem w jego usta.

-Ja ciebie też.-Uśmiechnął się, gładząc mnie po plecach.

Wtedy kątem oka zobaczył na stoliku mały notes z napisanym jak by w pośpiechu zdaniem.

"Nie ufaj mu" Ryan tego nie zauważył, ale mimo wszystko dyskretnie zrzuciłem notes na ziemię.

Namacałem pod poduszką zimny przedmiot. Spojrzałem w oczy Beaumonta. W te cholernie piękne czekoladowe tęczówki w których się kochałem zatracać. 

-Już nie mam wyjścia. To jest w moim organizmie.-Chłopak zmarszczył brwi, a ja mocno go przytuliłem.-Nikt cię już nie skrzywdzi.-Pocałowałem go w głowę jak dziecko do snu.

Usłyszałem jak, zaciąga się powietrzem i z jego ust wydobywa się cichy jęk.-Cii już jest dobrze. Jest dobrze.-Chłopak nagle zaczął szybko oddychać i zaciskać dłonie na mojej koszuli, czułem jak desperacko stara się złapać oddech, a jego paznokcie przez ceki materiał koszuli drapią moje plecy. Oderwałem się od niego i spojrzałem mu w twarz. Szeroko otwarte oczy i przerażony wzrok utkwiony w moją twarz. 

-Nie czuje się za dobrze.-Wykasłał, a ja ciągle patrzyłem mu w oczy nie chciałem by w tym momencie był sam.

-Nie będziesz sam.-Spojrzałem na moich martwych przyjaciół. Stali za kanapą patrząc na nas. Z ust Ryana powoli zaczęła spływać krew, aż chłopak nagle zakrztusił się opluwając mnie krwią. 

Hej witajcie!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Hej witajcie!

Akcja się zmienia i zmienia. Jakie będzie zakończenie?
Co jeszcze może się wydarzyć? Piszcie w komentarzach. 

Kłaniam się w pas i dziękuję za uwagę 

Let's play a game-RandyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz