Harry wpatrywał się w pustą przestrzeń, w której zniknęła. Nagle poczuł silne szarpnięcie. Spojrzał na Voldemorta chwytającego go za ramię.
-Hej!- Krzyknął Harry.
- Idziesz ze mną, Potter - ostro wyszarpnął Voldemort. Harry zauważył, że ich otoczenie wydaje się powoli ruszać od nowa.
-Nie ma mowy! - krzyknął Harry, gwałtownie odrywając rękę i wstając.
-Chcesz tu zostać z nim !?- Voldemort warknął, wskazując głową w stronę wciąż nieruchomego Dumbledore'a.
-Nie jestem w niebezpieczeństwie, dopóki on nie wie, że wiem!
-Jesteś zawsze w niebezpieczeństwie z tym cholernym głupcem
-Jestem w niebezpieczeństwie, ponieważ on próbuje namówić nas, żebyśmy na siebie wpadli, a ty próbujesz mnie zabić. Teraz wiesz lepiej - prawda?
Voldemort zadrwił i potrząsnął głową. -To zbyt ryzykowne! Nie zostawiam cię tutaj z nim!
-Cóż, nie idę z tobą!- warknął.
Voldemort sapnął z frustracji i rozejrzał się. Pokój powoli poruszał się coraz szybciej i nie minęła chwila, zanim czas w pełni wrócił.
- W porządku - warknął Voldemort z frustracji. -Ale nie sądzę, że to się tu skończy. Odwiedzę cię - i to wkrótce.
Chaos, który wcześniej był pojedynkiem Dumbledore'a i Voldemorta, wrócił w pełnym rozkwicie, tyle że teraz Harry nie był już opętany, a Czarny Pan przestał walczyć przeciwko dyrektoriwi. Harry obejrzał się i obserwował, jak Voldemort podbiega do Bellatriks, która była unieruchomiona przez cały ten czas i uwalnia ją od zaklęcia.
Błysk fiuu na chwilę oświetlił pomieszczenie zielonymi płomieniami, przyciągając ich uwagę. Harry zamrugał, gdy zobaczył Knota w piżamie, a za nim grupę aurorów, wynurzających się z wielkich kominków.
Voldemort wydał zirytowany warkot, po czym odwrócił się i zniknął wraz z Bellatriks.
To, co nastąpiło później, było niejasne dla Harry'ego. Dumbledore powiedział Knotowi, że w Departamencie Tajemnic są przetrzymywani Śmierciożercy, i zauważył, że sam Knot właśnie widział Voldemorta na własne oczy, więc nie mógł już dłużej temu zaprzeczać. Dumbledore zażądał również usunięcia Umbridge z Hogwartu, a następnie dał Harry'emu świstoklik, który zabrał go z powrotem do szkoły, prosto do gabinetu dyrektora.
Harry siedział bez ruchu i odrętwiały na krześle naprzeciwko biurka Dumbledore'a, gdy stary czarodziej brał na siebie winę za śmierć Syriusza. Harry poczuł szalejący ogień, próbujący wznieść się tuż pod powierzchnią jego skóry, ale był tak zszokowany i odrętwiały po ostatnich odkryciach, że nie sądził, że mógłby przetworzyć te uczucia, lub stawić im czoła.
Po prostu to było za dużo.
Harry obawiał się, że jeśli zareaguje na cokolwiek, co powiedział Dumbledore, przerażenie i gniew z powodu wszystkiego innego - wszystkiego, czego nie powinien wiedzieć - wyleje się. Trzymał go więc w sidłach i usiadł, żałując, że świt jeszcze nie nadszedł.
A potem Dumbledore powiedział słowa, na które chłopiec nie był przygotowany. Nie teraz. Nie po tym wszystkim…
- Czas - powiedział - żebym powiedział ci, to co powinienem był powiedzieć pięć lat temu, Harry. Powiem ci wszystko. Proszę tylko o odrobinę cierpliwości.
Tylko że nie powiedział mu wszystkiego. Harry zdał sobie teraz sprawę, że wszystko, co Dumbledore powiedział, było tak samo kłamstwem, jak wszystko inne.
CZYTASZ
Wtrącanie się złośliwego twórcy ^tomarry^
FanfictionTłumaczenie Autor Atheya Link do oryginału https://m.fanfiction.net/s/11654689/1/Meddling-of-a-Mischief-Maker