Rozdział 13

2.5K 202 14
                                    

Gdy tylko Harry usłyszał pukanie pobiegł po schodach, przeskakując jednocześnie dwa stopnie. Ponieważ Dudley był bliżej otworzył dzwi, a potem spojrzał szeroko otwartymi oczami na stojącego przed nim Toma.
-Mamo!-Dudley krzyknął przez ramię, nie odrywając od mężczyzny przerażonego spojrzenia.

Harry przepchnął się obok kuzyna i wymknął się z domu najszybciej jak potrafił.
-Gdzie ty idziesz?- zapytał.

- Na zewnątrz - powiedział po prostu Harry, gdy ciotka Petunia wystawiła głowę przez kuchenne drzwi i spojrzała na korytarz z dezaprobatą wypisaną na twarzy.

Potter pobiegl ścieżką pragnąc jak najszybciej uciec od numeru 4. Tom uśmiechnął się do niego, najwyraźniej rozbawiony zachowaniem chłopca, ale podążał za nim swobodnie.

- Powinienem cię poinformować, że jesteśmy obserwowani - powiedział cicho Riddle, gdy oddalali się od domu na Privet Drive.

Oczy Harry'ego rozszerzyły się i szybko się rozejrzał.

-Ten dąb przed numerem 2.-

Chłopiec spojrzał w to miejsce i zmrużył oczy, próbując kogoś zobaczyć, ale nie mógł. -Jesteś pewien? Nikogo nie widzę. Kim on jest? Dlaczego jestem obserwowany? - zapytał Potter pośpiesznie.

-To ktoś z Zakonu Dumbledore'a. Bez wątpienia jest tutaj, by uważać na ewentualne ataki, aby mogli zareagować szybciej, gdyby coś się wydarzyło.

- Och… - powiedział Harry, zaskoczony i nieco zaskoczony tym pomysłem.

-Używa zaklęcia kameleona i pozostaje w bezruchu, więc działa dobrze w cieniu tego drzewa.

-Ale nadal go zauważyłeś?

- Oczywiście - powiedział lekceważąco Tom.

-Um… czy jest w porządku, żeby cię widział? - zapytał zmartwiony Harry.

-Nie martwię się, jeśli nie przyszedł tu sam Dumbledore, co jest bardzo wątpliwe. Poza tym ostatnio myślałem o tym problemie i myślę, że wpadłem na ciekawe rozwiązanie.

-Rozwiazanie?

-Tak, opowiem ci o tym trochę za chwilę. Czy jest miensce gdzie chciałbyś pójść? Czy prostu wolisz spacerować i rozmawiać w parku? Lub…

-A co z twoim domem? - zapytał szybko Harry.-

Tom uniósł brwi, wyglądając na lekko zaskoczonego, ale wydawało się, że to przemyślał. - Nie przeszkadza mi to, jeśli chcesz się tam udać. Czy jest jakiś konkretny powód?”

-Chciałem tylko zapytać o kilka rzeczy… i możesz mi powiedzieć o tym, o czym właśnie wspomniałeś.-

Tom powoli pokiwał głową, po czym wzruszył ramionami.  - W porządku. Pamiętaj, że dom nie jest bardzo duży, a na pewno nie w znajduje się stanie, który uważam za odpowiedni do przyjmowania gości.-

Harry prychnął. -Jakby mi to przeszkadzało.

-Możemy iść do parku. To najbardziej odosobniona lokalizacja, z której można się aportować.

-Czy… czy myślisz, że strażnik Zakonu będzie próbował za nim podążyć? - szepnął.

-Jeśli to zrobi, nastąpi to z pewnej odległości za nami, a nas nie będzie, zanim on lub ona zdadzą sobie sprawę z tego, co zamierzamy zrobić- powiedział po prostu Riddle. 

Para dotarła do parku bez problemu, a Tom powiedział, że członek Zakonu postanowił pozostać przy drzewie, więc nie było żadnych obaw. Aportował ich obu do swojego domu.

Wtrącanie się złośliwego twórcy ^tomarry^Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz