rozdział 10

3.1K 216 34
                                    

Harry zatrzymał się i wziął kolejny uspokajający oddech. Tom stał za nim, milcząc przez kilka chwil.

Potter zaśmiał się słabo. -Nie wiem, dlaczego to ma w ogóle mieć znaczenie- powiedział. - Mam na myśli to, że James i Lily Potter nie byli nawet moimi rodzicami.

- Nie wierzę w to - powiedział łagodnie Tom. -Wierzę, że to, co czyni kogoś właśnie nim, jest sumą jego doświadczeń życiowych, jego wspomnień i wyborów. Może prawdą jest, że twoje ciało zaczęło się od innej duszy, ale wspomnienia są również przechowywane biologicznie. dusza żyjąca w ciele na początku była tylko elementem układanki, ale biologia ciała i dotychczasowe wspomnienia nie uległy zmianie tylko dlatego, że ten kawałek został usunięty i zastąpiony innym. Dusze niemowląt są tak niedojrzałe i nierozwinięte, że i tak niewiele to znaczy. Jak myślisz, dlaczego jakiś niewielki odłamek mojej duszy mógł wypełnić lukę pozostawioną w twoim ciele i nadal funkcjonować? Dusze dzieci są tak małe, że złamany kawałek mojej nie był niczym innym. - Tom westchnął i rozejrzał się najwyraźniej nie wiedząc, co dalej począć. Harry odkrył, że i tak ma teraz problem ze spojrzeniem temu mężczyźnie w oczy. Naprawdę nie był pewien, co czuł i co powinienem czuć.

Syriusz nie żył i według wszelkich faktów stojący obok niego mężczyzna był za to bezpośrednio odpowiedzialny. Jasne, to Bellatrix  posłała go w zasłonę, ale żaden z nich, w tym Syriusz, nawet by tam nie był, gdyby nie fałszywa wizja, którą Voldemort wysłał Harry'emu.

Ale idąc o krok dalej, nic takiego by się nie stało, gdyby nie Dumbledore. Było wiele obwiniania, a Harry uważał, że duża część winy leży na jego barkach.

Gdyby tylko nie wpadł w pułapkę. Gdyby tylko bardziej się starał potwierdzić, czy Syriusz wciąż jest na Grimmauld Place. Gdyby tylko pamiętał to cholerne dwukierunkowe lustro… Jeśli tylko…

- Sidhe złożyła mi wizytę kilka dni temu - powiedział Tom, najwyraźniej znikąd. Pozornie przypadkowe stwierdzenie było na tyle nieoczekiwane, że Harry odwrócił się, by spojrzeć na niego z dezorientacją. -Miała interesującą informację, którą mogłem się ze tobą podzielić, chociaż wtedy miałem problem z dostrzeżeniem jej wartości…- Tom kontynuował, próbując brzmieć swobodnie. -Najwyraźniej pierścień mojego wuja jest bardziej znaczącą rzeczą niż tylko pamiątką rodzinną. Mój przodek o imieniu Cadmus Peverell był potężnym nekromantą. On i jego dwaj bracia stworzyli zestaw niezwykle potężnych artefaktów, które teoretycznie powinny zróbić coś godnego uwagi, gdy wszystkie trzy zjednoczą się z jednym właścicielem, ale jeśli chodzi o szczególny wkład Cadmusa, stworzył artefakt w postaci małego kamienia, który został następnie osadzony w pierścieniu. Kamień to w rzeczywistości kawałek skrystalizowanego serca dementora i został zaczarowany w taki sposób, aby można go użyć do przywołania dusz umarłych. -Harry powoli dostrzegał sens tego pozornie przypadkowego stwierdzenia.

-Nie przywraca dusz do życia - dodał szybko Tom. -Po prostu… sprowadza je tutaj. Od dawna istniały zaklęcia wzywające duchy umarłych, ale nigdy nie były one szczególnie skuteczne ani dokładne. Rzadko zdarza się, byś rzeczywiście wiedział, z kim rozmawiasz. Kamień jest inny. Gwarantuje, że przywoła ci duszę konkretnej osoby.

-Możesz wezwać Syriusza?- Harry wyszeptał.

-Tak. Ja… cóż, kiedy powiedziała mi, co może zrobić, przez chwilę pomyślałem, że to prawdopodobnie ostatnia rzecz na świecie, której chciałbym kiedykolwiek dotknąć, ale… jeśli to pomoże ci, być może… Cóż, biorąc pod uwagę to, jak umarł, mogę sobie wyobrazić, że tak naprawdę trudno byłoby to zaakceptować… lub zrozumieć … bredzę, wybacz mi - mruknął i z grubsza przeczesał ręką włosy.
Odetchnął z frustracją. -Jestem za to odpowiedzialny. Jestem odpowiedzialny za wiele okropnych rzeczy, ale jest to najnowsza z nich, więc jeśli jest coś, co mogę zróbić Zrobię to.

Wtrącanie się złośliwego twórcy ^tomarry^Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz