Rozdział I - Początek roku piątego

658 23 2
                                    


- Lacey! Lacey! Wstawaj natychmiast! - usłyszałam i gwałtownie się obudziłam, uderzając przy tym głową w okno. No tak, chwilowo zapomniałam, że jestem w pociągu do Hogwartu. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. Mam nadzieję, że niedawno. Odwróciłam się w stronę źródła dźwięku masując przy tym głowę.

- Cho! Mogłaś delikatniej mnie obudzić. - fuknęłam. Dziewczyna tylko podeszła do mnie i przytuliła najmocniej jak się da, co odwzajemniłam. Nie widziałyśmy się całe wakacje, gdyż ta miała żałobę po swoim chłopaku... Cedrik był jedną z tych wartościowych osób. Zawsze miły i ułożony. Nie w głowie mu były dziewczyny i inne pierdoły. Traktowałam go jak starszego brata, ale niestety... Turniej Trójmagiczny zakończył się dla niego tragicznie. Każdy był w szoku, kiedy Harry pojawił się z leżącym na ziemi ciałem Diggoriego. To, co musiała czuć Cho jest niewyobrażalne. Starałam się być przy niej przez cały czas. Pisałam listy, żeby nie czuła się zbyt osamotniona. Niestety tylko to mogłam zrobić. Większość wakacji spędziłam trenując z Wiktorem Krumem. Dzięki Hermionie, która w tamtym roku zapoznała się z nim trochę bliżej, mogłam się nauczyć wielu nowych technik, a przy okazji zwiedzić Bułgarię.

- Wybacz, ale nie mogłam tak po prostu się na ciebie patrzeć. - usiadła naprzeciwko mnie. Spojrzałam na nią i wciąż było widać ból w jej oczach. Choć już nie tak silny, jak przedtem. Nawet taka mała zmiana bardzo mnie ucieszyła.

- Już lepiej się czujesz? - spytałam.

- Odrobinkę. Ale wciąż strasznie za nim tęsknię i nie mogę uwierzyć, że on naprawdę nie żyje.

- Ja też. Nie było dnia, kiedy bym o tym nie myślała. Dla mnie był to duży cios, więc wyobrażam sobie jaki musiał być dla ciebie. Ale nie rozmawiajmy już o tym. Cedrik na pewno nie chciałby, żebyśmy popadły w wieczny żal i ciągle płakały.

- Masz rację. - szepnęła i przetarła cisnące się do oczu łzy. - A jak twoje treningi?

- Były super. Serio, męczące jak nie wiem co, ale warte każdej wylanej kropli potu.

- Nie mogę się doczekać, aż zobaczę cię w akcji. Mam tylko nadzieję, że jak będziesz grac z nami to nie zrobisz mi krzywdy!

Uśmiechnęłam się złowrogo i nie odpowiedziałam nic. Oczywiście, że nic jej nie zrobię, przecież to moja najlepsza przyjaciółka, ale lubię trzymać ludzi w niepewności. Chociaż znamy się już na tyle, że pewnie wie co mi po głowie chodzi.

Chwilę potem do przedziału dosiadł się Neville, Ginny, Harry, Ron i Hermiona. Wszyscy razem opowiadaliśmy jak minęły nam wakacje i śmialiśmy się z przeróżnych rzeczy. Doprawdy, stęskniłam się za nimi. Płacząc ze śmiechu z historii Ginny zauważyłam na korytarzu znajomą sylwetkę. Przeprosiłam ich na chwilę i wyszłam z przedziału przywitać się z człowiekiem, który potrafi sprawić, że świat nabiera zupełnie innych kolorów.

- Blaise! - zawołałam uradowana i podbiegłam do chłopaka rzucając mu się na szyję. Przywitał mnie tak samo entuzjastycznie, po czym złapał mnie i obrócił o 360 stopni, na co ja tylko zaśmiałam się zakrywając przy tym usta. Zawsze tak robiłam, kiedy czułam się lekko zawstydzona. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nie jest sam. Stał razem z Draco i Pansy. Przywitałam się z nimi cicho czując rumieńce na twarzy, kiedy tyko mój wzrok spotkał się z wzrokiem chłopaka.

- Lacey, moje słońce, jak minęły ci wakacje? Słyszałem od staruszków że miałaś niezłą niespodziankę. Mów natychmiast jaką!

- No wiesz... trenowałam quidditcha razem z samym Wiktorem Krumem! Do tej pory jestem podekscytowana!

- Że co?! Jak mogłaś mi o tym nie napisać?!

- Zrobiłam to specjalnie. Żeby powiedzieć ci to osobiście. - dodałam nacisk na ostatnie słowo zakładając ręce na biodra.

- Ach tak?! Jeszcze się policzymy! Ale wow, teraz będę się bał kolejnego meczu. Chociaż, zawsze byłaś dobra w te klocki, ale teraz będziesz jeszcze lepsza! - podrapał mnie po włosach, a Malfoy parskną.

- Ty siebie słyszysz? Jakby była taka cudowna, to dostałaby pozycję szukającego, zamiast Pottera.

- Nikt cie nie pytał o zdanie, więc zamknij się. - rzuciłam w jego stronę lekko zaciskając pięści, na co Pansy dała znak ręką żebym wyluzowała, bo kiedy ostatnio się wkurzyłam to jeden ślizgon skończył w szpitalu. - Przekonamy się na meczu, Mal-foy. Co z ciebie za szukający? Wygrałeś z nami jakikolwiek mecz ?

- Pieprz się ty podła ...

- Dość! - krzyknął Blaise. Na szczęście zrobił to w idealnym momencie, bo gdyby Malfoy dokończył swoje zdanie, to być może skończyłby tak samo jak jego koleżka. To, że jestem dziewczyną nie jest żadną przeszkodą do pokazania takim wpatrzonym w siebie burakom gdzie ich miejsce. Idiota myśli, że skoro jest takim guru w szkole to nic mu nie grozi. Żeby się tylko nie zdziwił!

-Jeszcze się doigrasz, szlamo. - rzucił w moją stronę i odszedł razem z Pansy.

- Szlamo? - krzyknęłam za nim gotowa do dalszej konfrontacji, ale Blaise staną przede mną torując mi drogę. Popatrzył na mnie wzrokiem "uspokój się bo inaczej porozmawiamy", po czym jeszcze raz mnie przytulił i uśmiechając się smutno odszedł w swoją stronę. Czasami miałam wrażenie, że Malfoy jest dla niego jak wielki król, tak samo jak dla Pansy (Chociaż z Blaisem mogę się mylić i mam nadzieję, że tak jest). Lubię ją, ale gołym okiem widać, że ślini się na jego widok. Nie ukrywam, że jestem o nią zazdrosna, ale nie pokazuję tego, bo nie chcę być niemiła. Popatrzyłam na nich z daleka i przywaliłam w szybę od przedziału, w którym siedzieli moi przyjaciele. Zrobiłam to na tyle lekko, że na szczęście się nie zbiła. Jeszcze tego by brakowało, żebym musiała ją naprawiać. Wszyscy spojrzeli na mnie przestraszeni, a ja bez słowa usiadłam na swoje miejsce i w spokoju słuchałam ich rozmów. W ten oto sposób Malfoy popsuł mi humor na cały dzień. Może i rzeczywiście jestem zbyt narwana, ale cholera, nie pozwolę żeby jakiś arogancki palant mówił do mnie w ten sposób. A patrząc na początek tego roku, ośmielę się stwierdzić, że będzie on dosyć ciekawy...


Rough | D.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz