Rozdział IX

347 16 0
                                    


W końcu chociaż raz obudziłam się w dobrym humorze i miło spędziłam początek dnia. W zasadzie to i lekcje przebiegły wyjątkowo sympatycznie. Może to temu, że nie miałam dziś Obrony przed Czarną Magią. Patrzenie na niektórych nauczycieli (wiadomo na kogo) potrafi zepsuć humor w minutę. Zresztą, nie tylko na nauczycieli...

W końcu nadeszło popołudnie i razem z Cho weszłyśmy do Wielkiej Sali aby spożyć obiad. Wchodząc zauważyłam grupkę ślizgonów z Draco na czele śmiejących się i patrzących w moją stronę. Poczułam się nieswojo i zmieszana spojrzałam na Cho, która również to zauważyła. Był tam także Blaise, jednak on zachowywał powagę i próbował coś tłumaczyć.Postanowiłam, że to oleję i poszłam z przyjaciółką w stronę stołu gryfonów, gdzie siedział Harry, jednak nie było dane nam tam dojść.

- Hej Bennet! - zawołał Malfoy z wrednym uśmieszkiem na twarzy. Podobał mi się wtedy jeszcze bardziej, ale teraz nie miałam nawet okazji zwrócić na to większej uwagi. - Podobno na mnie lecisz!

Automatycznie dostałam rumieńców na twarzy i poczułam jak uginają mi się nogi. Skąd on wie?

- Zabini mi powiedział. Chyba nie myślisz, że z wzajemnością. Jesteś ostatnią dziewczyną, na którą bym spojrzał.

Spojrzałam na Blaisa morderczym wzrokiem, na co on tylko mnie bezgłośnie przeprosił. Przecież mówiłam mu, że nie ma prawa o tym nikomu wspominać! Poczułam, że moje nerwy zaraz puszczą. Zrobiło mi się przykro i przez Blaisa i przez to, co powiedział blondyn. Nie spojrzałby na mnie? Jak on śmie tak mówić?! Postanowiłam, że nawet kiedy wszystko ujrzało światło dzienne to nie dam po sobie poznać, że to prawda.

- Może był pijany? Nikt o zdrowych zmysłach nie pomyślałby, że na ciebie lecę. - może to nie było miłe wobec Blaisa, ale musiał ponieść karę za długi jęzor.

- Na pewno? - uśmiechnął się chytrze i przybliżył się do mnie. Objął mnie w talii i zaczął zbliżać swoje usta do moich. Przez chwilę chciałam go pocałować, ale wiedziałam, że to tylko żart. Zacisnęłam pięść i z całej siły przywaliłam mu w brzuch. Chłopak zgiął się w pół i widać było, że cierpi. Ja tylko odgarnęłam włosy i rzuciłam mu z kpiną w głosie

- Znokautowany przez dziewczynę, jak się z tym czujesz wielki panie Malfoy?

Po tym odwróciłam się i wyszłam dumnie zerkając na zgromadzony tłum, w którym jedni mi klaskali a drudzy mieli skwaszone miny. Głównie dziewczyny, w końcu Malfoy to ich wzór.

Jednak moja duma prysnęła gdy tylko wyszłam z Wielkiej Sali. Tak naprawdę czułam się okropnie. Słowa Malfoya bardzo mnie zraniły, a przez wygadanie się Blaisa poczułam się zdradzona. Zaczęłam biec przed siebie słysząc wołanie Cho. Łzy same cisnęły mi się do oczu. Wycierałam je gdy tylko się pojawiały, bo nie mogę pozwolić sobie na to, żeby ktoś zobaczył, że płaczę. Pobiegłam na siódme piętro, aby pobyć sama, bo nikt tam nigdy nie chodził. Usiadłam na podłodze za filarem i oddałam się emocjom. Skuliłam się i szlochałam jak mała dziewczynka.

- Lacey... - usłyszałam przed sobą głos Cho.

- Idź sobie. - odpowiedziałam nie podnosząc głowy.

- Nie ma mowy. - usłyszałam jak siada naprzeciwko mnie. - Dlaczego płaczesz? Twoje uderzenie było bezbłędne. Podniosłam głowę i zaszklonymi oczami spojrzałam na przyjaciółkę. Jakim cudem jej nie powiedziałam? Co ze mnie za przyjaciółka, skoro nie powiedziałam jej czegoś tak ważnego, przynajmniej dla mnie?

- Z uderzenia jestem akurat dumna. - uśmiechnęłam się lekko. - Ale... słyszałaś tą rozmowę...?

- Tak...

- No właśnie. Ja udawałam, Cho. Prawda jest taka, że Malfoy ma rację. Zakochałam się w nim. Podoba mi się już od czwartego roku. Nie wiem jak to się stało, naprawdę. Nie wiem też dlaczego tobie tego nie powiedziałam. Jestem okropna, Cho, przepraszam.

- Nie jestem zła... sama bym chyba nawet się do tego nie przyznała. - zaśmiała się po czym mnie przytuliła.

- Ale Blaise wiedział...

- Znacie się od dzieciństwa, więc to zrozumiałe że jemu ufasz trochę bardziej. A co by dało to, gdybym się teraz na ciebie wkurzyła o taką błahostkę? Lacey...

- Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła Cho. - powiedziałam uśmiechając się przez łzy.

- Prawdopodobnie wypłakałabyś się i doszła do wniosku, że Malfoy musi oberwać.

- Taa... - zaśmiałam się. - Ten dupek...ośmieszył mnie przed całą szkołą...

- Raczej ośmieszył sam siebie, dając się pobić babie. Serio, wielu ludzi którzy to widzieli klaskali właśnie tobie. Podziwiam cię, że nie dałaś mu się tak podejść. Mimo swoich uczuć... - w tym momencie pojawił się Blaise.

- Co chcesz? Wyjawić ci kolejny sekret, żebyś wygadał swojemu cudownemu przyjacielowi? - wypaliłam do niego dalej siedząc na ziemi. Nie miałam siły się podnieść.

- Nie, ja... bardzo cię przepraszam Lacey. Po prostu siedzieliśmy sami i Draco zaczął gadać, że lecisz na Pottera. Wkurzyłem się i mu powiedziałem. Nie chciałem żeby to tak wyglądało...

- Co za idiota. Obaj jesteście idiotami. Skąd pomysł, że Harry mi się podoba i dlaczego w ogóle się o to wkurzyłeś?

- O pierwsze spytaj Dracona, a jeśli chodzi o to, czemu się wkurzyłem, to po prostu chciałem żeby w końcu ogarnął dupę i zobaczył, że nie jesteś byle jaką dziewczyną.

Nic nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się smutno. Zrobiło mi się miło, że Blaise chciał dobrze i cały czas mu zależało na tym, żeby Malfoy zwrócił na mnie uwagę. To nie jego wina, że ma przyjaciela palanta. Ale jednak, nie dotrzymał słowa.

- Wstawaj Lacey, zaraz następne lekcje. Nie możesz się spóźnić, żeby pokazać temu chamowi, że jesteś niezniszczalna. - powiedziała Cho i razem z Blaisem pomogli mi wstać. To będzie trudne. Ale ma rację. Nie mogę mu pokazać, że jest mi smutno, bo inaczej będzie jeszcze gorzej. Jeżeli chce tak ze mną pogrywać, to proszę bardzo. Zabawę czas zacząć.

Rough | D.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz