Rozdział XXXIV

299 10 2
                                    


Cały tydzień stresowałam się balem. Sama nawet nie wiem dlaczego. Jeremy jest dobrym partnerem, więc tym się martwić nie powinnam. Ale boję się, że jest ktoś na tyle głupi, że zaprosić Amber. Jeśli tak się stanie, to chyba automatycznie ten bal się dla mnie zakończy. Jeszcze do tego Malfoy. Coraz bardziej żałuję, że go nie zaprosiłam. Miałam wielką szansę i ją zaprzepaściłam. Jestem kretynką. Ale i tak dobrze, że idę z kimś kogo lubię i kto jest dla mnie bliski, nie tak jak Hermiona. Nie mam w ogóle pojęcia, co jej strzeliło do głowy, żeby zaprosić McLaggena. Nikt poza mną tego nie wie. I nie dziwię się, że nie chce o tym mówić. Gdyby nie Lavender to zaprosiła by po prostu Rona. A Harry? Nie mam pojęcia, z kim idzie. Mam nadzieję, że chociaż on wybierze dobrze.


*


Przywitałam się z Jeremym i razem skierowaliśmy się w stronę sali, w której odbywa się przyjęcie. W zaproszeniu Jeremiego dobre jest to, że przynajmniej mogę się pośmiać i ma mnie kto rozbawić. Z Malfoyem to nie wiem, czy byłoby tak zabawnie. W zasadzie, pewnie byśmy się do siebie nawet nie odzywali. Chociaż mogę się mylić.

- Dlaczego nie poszłaś z Blaisem? - spytał mnie.

- Ah, mam pewne powody... - westchnęłam z głupim uśmiechem.

- Rozumiem. - uśmiechnął się szeroko. - Mam nadzieję, że wszyscy będziemy się świetnie bawić.

- Na pewno!

Po tych słowach usłyszałam za sobą kroki, a gdy się odwróciłam ujrzałam przemykającą sylwetkę. Wyglądała znajomo. Jesteśmy na siódmym piętrze, więc to musi być Malfoy! Przeprosiłam Jeremiego i pobiegłam w tamtą stronę. To głupie z mojej strony, że zostawiłam swojego partnera na środku korytarza a pobiegłam za jakimś burakiem. Ale moja ciekawość jest silniejsza. Zawsze mam nadzieję, że może tym razem zobaczę coś więcej.

Zatrzymałam się i schowałam obserwując, jak przed nim pojawiają się wielkie drzwi do Pokoju Życzeń. Znowu tutaj wchodzi. Chciałabym wiedzieć, co on tam robi, ale za nim tam nie wbiegnę. Tak więc moje śledztwo kończy się na otwarciu tajemniczego pokoju. Znowu.

Zrezygnowana wróciłam do Jeremiego i w końcu weszliśmy do sali. Od razu przywitał nas profesor Slughorn, a kelnerzy podali nam jakieś przekąski. Jestem trochę zakłopotana. Potrzebny mi Blaise. Na szczęście zaraz się pojawił. Nie tylko on. Harry również, razem ze swoją partnerką, którą okazała się Luna. Czyli Harry nie spierdzielił sprawy jak Hermiona. Ciekawe, gdzie ona teraz jest?

- Psst. - usłyszałam obok siebie. Obróciłam się, ale nikogo nie widziałam.

- Coś się stało? - spytał mnie zaniepokojony Jeremy.

- Nie... po prostu usłyszałam jakieś syknięcie. Ale pewnie się przesłyszałam. Au! - natychmiastowo odwróciłam się za siebie. Co jest do cholery? Ktoś mnie uderzył!

- Lacey! - usłyszałam głos Hermiony. Dopiero teraz zauważyłam, że stoi za zasłoną.

- Hermiona? Co ty tam robisz? - dołączyłam do niej zostawiając na chwilę swoich towarzyszy.

- Uciekłam od Cormaca. - na te słowa zaczęłam się śmiać.

- Trzeba było go nie zapraszać.

- Miałam nadzieję, że wkurzę tym Rona.

- Czyli nie tylko ja zrobiłam taki ruch! Po sobie wszystkiego mogę się spodziewać, ale po tobie?

- Nie nabijaj się, to nie jest zabawne. Nie wiem co mam zrobić.

- Powiedz mu, żeby się odwalił.

Rough | D.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz