To zdecydowanie nie była najlepsza historia miłosna w historii historii miłosnych ale było w niej coś wyjątkowego.
Wszystko zaczęło się chłodnego wrześniowego popołudnia kiedy siedziałem w możlwie najgrubszym swetrze jaki miałem na ławce w parku szkicując drzewa i zbierające z ziemi liście dzieci.
Pierwsze dni liceum nie należały do najłatwiejszych, wszystko było nowe i obce, dla kogoś kto bezpiecznie czuł się tylko w zaciszu własnej sypialni był to prawdziwy koszmar.
Byłem szesnastoletnim żartem ledwo co widocznym dla reszty rówieśników ale tego dnia coś się zmieniło. Na ławce kilka metrów dalej siedział chłopak w ewidentnie za dużej bluzie i ewidentnie zbyt długimi włosami nerwowo stukający ołówkiem w kartkę jakby miała mu ona udzielić odpowiedzi na nurtujące go pytania. Kiedy coś mnie zainteresowało zdecydowanie nie należałem do zbyt dyskretnych przez dobre kilka minut jak zaklęty wpatrywałem się w chłopaka który zupełnie nie zwracając na mnie uwagi wciąż coś zapisywał w swoim notesie tylko po to żeby zaraz to skreślić.
Co mogło go tak nurtować? Na jakie pytanie tak uparcie poszukiwał odpowiedzi?
W pewnym momencie odezwał wzrok od swoich rozważań i nasze spojrzenia się spotkały. Jego oczy. Wielkie, złote kule przeszywające całą moją postać. Szybko odwróciłem wzrok próbując z powrotem skupić się na rysunku ale nie miałem żadnych szans. Nasz spojrzenia co chwilę zderzały żeby za chwilę znów się rozejść. W niewielkiej postaci siedzącej ławkę dalej było coś niesamowicie hipnotyzującego, czułem się jak intruz od samego patrzenia w jego kierunku.
Uparcie wlepiałem wzrok w szkic za wszelką cenę starając się nie odwracać od niego oczu. Z tego dziwnego odrętwienia wyrwał mnie szelest liści dochodzący gdzieś z bliska.
- Hej, jestem Frank - nieznajomy chłopak stał tuż przede mną z wyciągniętą ręką i notesem mocno przyciśniętym do tułowia.
- Gerard - odwzajemniłam uścisk ledwo zdobywając się na wypowiedzenie swojego imienia. Błyszczące oczy chłopaka iskrzyły się tysiącami odcieni złota i brązu kiedy wrześniowe słońce odnalazło w nich swoje odbicie, a to czego szukałem od tak długiego czasu znalazło się tuż obok mnie.