Rozdział I.

77 4 0
                                    

Stałam i czujnie obserwowałam każdy jej ruch i otoczenie, była jeszcze taka młoda.. Na szczęście do ojca nie jest podobna lecz do mnie. Tu napawa mnie duma. Zawsze chodziła z jednym pluszakiem, nie wiem skąd go dorwala ale mimo wszystko cieszę się że go ma. Jeden wielki szary zajączek, prawie jej wielkości choć jak na 5 latke nie była małych rozmiarów, wysoka i szczupła. Tak samo jak i ja.
- zawsze ja tak obserwujesz? - zapytała Narisa
Spojrzałam na nią bez żadnych uczuć kątem oka.
- to było pytanie ironiczne czy retoryczne? - odpowiadając miezac ja wzrokiem
Kiedy stanęłam do niej lekko przodem ta stanęła jakby na baczność, dobrze w koncu należała do mojego zakonu i mi jak i Ksiezycowi służyć miała.
- dobrze wiesz Pani że nie chciałam robić ci na złość, pytam z czystej ciekawości - wytłumaczyła się odrazu
Nie chciałam czekać, wiedziałam że po cos przyszła
- po co przyszłaś? - zapytałam odwracając się w stronę córki i obserwując jak patrzy z zafascynowaniem na motyla, który koło niej latał.
- mam pytanie Pani - skłoniła głowę
- słucham? -
- czy masz zamiar wysłać córkę do zakonu? -
Spojrzałam na nią kątem oka z lekkim politowaniem, zauważyła to i skłoniła głowę tak jakby była czemus winna
- to będzie jej decyzja, nie zmusze jej do wstąpienia do zakonu. Będzie chciała dołączy jeśli nie to nie. Jako matka nie będę w to ingerować - powiedziałam bez wyrazu wracając do obserwacji
- przecież ona ma moce wrodze to chyba nawet powin..
- powiedziałam jasno i wyraźnie Narisa - nie dałam jej dokończyć - jeśli przyszłaś tu tylko po to aby o to zapytać to możesz już odejść. Nie zmienie zdania. - dodałam idąc w stronę swojej córki
Narisa uklonila mi się i zrobiła mine jakby nie to chciała usłyszeć. Nawet jeśli moja córka dołączyła by do zakonu, była by zdecydowanie wyżej niż ona po tylu latach nauki.
Podeszłam do córki i pochylilam się nad nią, uśmiechnęłam się garstka swoich uczuć, które okazywalam tylko jej i poglaskałam ja po głowie.
Odwróciła się i swoimi jasnymi oczami spojrzała na mnie uśmiechnęła się i przytuliła do mnie. Wzięłam ja na ręce i pocałowałam w głowę.
- gdzie idziemy mamusiu? - zapytała tulac do siebie zajączka
- wracamy do domu Julie, robi się późno - powiedziałam idąc w stronę klasztoru - pobawisz się znów jutro -
Nie stawiała oporu, przytuliła się i uśmiechnęła się słodko.
Wykapalam ja i położyłam do łóżka.
- mamusiu - zapytała gdy miałam iść na obrady klasztorne
- tak?
- już zawsze będziemy razem prawda? - zapytała tulac do siebie misia pod kocsmi
Uśmiechnęłam się i zgasilam swiecie
- już na zawsze razem..
I wyszłam wiedząc że moje dziecko już smacznie śpi.

Córka kapłanki Księżyca. Zagubiona tajemnica śmierci. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz