Kim byli ci ludzie.. Nie mieli normalnych oczu. Nie walczyli normalną bronią i przede wszystkim byli zamaskowani.
Odbywałam rany Dewisa z krwi i myślałam nad wszystkim co się wydarzyło jakiś czas temu. Po użyciu swojej mocy zauważyłam, że zregenerowałam odrazu swoją energię. Dewis spał z gorączką, jego organizm właśnie walczył aby rany się nie zakaziły. Jedna dłonią delikatnie sciagnęłam mu mokre włosy z czoła i pogladziłam go po twarzy. On nie pojedzie że mną dalej.. Ale jak ma zwrócić? Ja go nie zwrócę.. Nie ma takiej opcji w ogóle.. Zostaje mi jedynie dogadanie się z Porterem, właścicielem karczmy. Wstałam włożyłam gaze do wody, opatrzyłam brata, pocałowałam go w czoło i zeszłam na dół. Porter stał nadal lekko wystraszony ale kiedy mnie ujrzał, uśmiechnął się do mnie z ulga w oczach. Odziwo on się mnie nie bał.. Może dlatego że nie widział kim jestem.
- potrzebujesz czegoś Julie? - zapytał kiedy usiadłam przy barku
- pomocy - powiedziałam smutno - mój brat dalej że mną nie pojedzie.. A nie mogę go odstawić do domu - powiedziałam patrząc się w blat
- dlaczego? - zapytał jakby bardzo chciał wiedzieć
Spojrzałam na niego bez wyrazu, widać było, że z miejsca zgubił się w moich oczach. Ruchem ręki wskazała aby nalał mi odrobinę wina. Musiałam się jakos wyluzowac.
- rozumiem - powiedział odwracając się do stoiska z butelkami - czerwone czy białe?
- czerwone wytrawne - powiedziałam smutno
Porter nalał mi do szklanki wina i stał na przeciwko mnie.
- znasz kogoś kto mógłby go zabrać do domu? - zapytałam wypijajac i dając znak aby dolał mi jeszcze wina.
Porter myślał chwilę i dolał mi wina.
- sam go zabiorę, przyczepie jego konia do przyczepy i go zabiorę - powiedział w końcu - ale dokąd go zabrać?
- do zakonu Księżyca w Khorto pod Zaun - powiedziałam martwo odstawiajac kubek
- to cały dzień drogi stąd? -
- tak -
- zabiorę to z samego rana -
- dziękuję - powiedziałam wyciągając pieniądze z sakwy
- nie trzeba - powiedział odrazu - na koszt karczmy
Uśmiechnęłam się słodko i podziękowałam skinieniem głowy. Szłam w kierunku schodów i kiedy już na nie wchodziłam..przypomnial mi się ważny element.
- tylko Porter, nikomu nie mów o mnie tam - powiedzialam
Porter uśmiechnął się i skinął głowa, ja wtedy odpowiedziałam mu tym samym i wróciłam na górę do pokoju. Zmęczona padlam na łóżko obok brata, Pogłaskałam go po twarzy i zamknęłam oczy.
Taki twój los jaki Ci piszą gwiazdy Julie..Obudziłam się i zjadłam coś na szybko. Obmyłam Dewisowi rany i zmieniłam opatrunki, wraz z Porterem zaczęłam go pakować i jego konia przywiazalismy do przyczepy na której leżał Dewis. Spojrzałam na niego dałam mu błogosławieństwo, łza splynela mi po policzku. Położyłam obok niego list do reszty aby mniej więcej myśleli że tak się stało.
- dziękuję Porter - powiedziałam gdy wsiadł na wóz
- to ja dziękuję -
Wzięłam Larise, wsiadłam na nią i odprowadziłam wzrokiem mojego nieprzytomnego brata. Kiedy zniknęli za zakrętem pojechałam dalej galopem przed siebie przez pola i lasy.. Aby jak najszybciej ujrzec szczyt góry Targon..
CZYTASZ
Córka kapłanki Księżyca. Zagubiona tajemnica śmierci.
Fantasy- to nie miało się stać - mówiła drzacym głosem że łzami w oczach - dlaczego?! - wykrzyczala do Księżyca Taki los twój jaki Ci piszą twe gwiazdy Julie..