Rozdział II.

53 6 0
                                    

Będziemy już zawsze razem?
Już na zawsze razem..
Takie myśli towarzyszą mi odkąd dotarła do mnie najgorsza wiadomość w moim życiu..
Położyłam rękę na trumnie i łza delikatnie splynela mi po policzku, nierozumiejac nic. Kompletnie nic.
Jak to się stało?
Przecież byla nieśmiertelna..
Przecież była Panią Księżyca..
Przecież była moja matka, Diana, wybranka Księżyca.
A teraz? Moja mama jest martwa, leży w tej zbitej ozdobnymi deskami trumnie z wiekiem przypominającym jej cialo.. Jej wygląd.. Jej.. Wszystko.
Gdzie jesteś mamo? Miałaś być na zawsze.. Nie wiem kto i jak to zrobił ale obiecuję Ci tu i teraz, kleczac przed tobą.. Ze pomszcze cię za to co ci się stało, za to że mi ciebie odebrali..
- Julie.. - usłyszałam głos który wszedł właśnie do wielkiej sali modlitewne - to jest szok dla nas wszystkich.. - zaczęła smutno Natisa stając za mną i kładąc mi rękę na ramieniu - dla Ciebie w szczególności..
Wstałam i spojrzałam na nią z lekka złością w oczach, nie chciałam z nią rozmawiać nie miałam ochoty.
- wielka rada chce z Tobą rozmawiać - powiedziała widząc buzujace we mnie emocje - zaprowadze cię chodź - pokazała mi ręką w kierunku drzwi.
- pójdę sama - powiedziałam bez wyrazu nie patrząc na nią skierowała się w stronę wyjścia.
Natisa uklonila się i poszła za mną.

Zarządcy podlegający pod matkę siedzieli przy wielkim kwadratowym stole, kiedy zobaczyli że wchodzę wszyscy wstali. Nic dziwnego w końcu teraz ja byłam tu na najwyższym stanowisku.
Miejsce w którym kiedyś siedziała moja matka było wolne, główny zarządca Kares pokazał dłonią abym zajęła dziś to miejsce, usiadłam na miejscu i patrzyłam na zarządców aż coś zaczną mówić. Nie znałam wszystkich tak naprawdę tylko Karesa i Erstona. Często bywali u nas jak byłam jeszcze dzieckiem.
Nikt nie odzywał się słowem, każdy patrzył w swoją stronę byle nie patrzeć na mnie. Chcieli rozmawiać a słowem do mnie nie mówili nic, nawet nie patrzyli.
- jak zginęła moja matka - zapytałam opierając się o stół
Kares spojrzał na mnie ze smutkiem.
- tego nie wiemy Pani - zaczął
Czułam że coś we mnie byzuje.
- jak nie wiecie? - zaczęłam - mojej matki nie było w stanie nic zabić więc jakim cudem ona teraz nie żyje - powiedziałam patrząc na niego wymagającym spojrzeniem
Kares spuścił głowę zawiedziony i zawstydzony. Erston chciał coś powiedzieć ale Kares i inni go powstrzymali.
- dlaczego wy jeszcze tego nie badacie - zapytałam oburzona - dlaczego nic z tym do jasnej cholery nie robicie!? - uniosłam sie
- bo nie możemy nic zrobić Julie.. Choćbysmy chcieli
Spojrzałam na nich z buzującą we mnie wściekłością, na moich dłoniach zaczęły pojawiać się runy moje oczy zrobiły się białe niczym księżyc a na czole pojawiła się ta sama runa co miała moja matka. Zarządcy patrzyli na mnie z przerażeniem, widząc mój gniew próbowali powoli wycofywać się z sali ale za sprawka mocy, uniosłam dłoń i zamknęłam drzwi.
- nie wiem jak to zrobicie ale chce wiedzieć do wieczora dzisiaj wszystko na temat gdzie i w jaki sposób zginęła moja matka - powiedziałam opuszczając dłoń na blat a moje oczy zaczęły przybierać normalna barwe - ma to dziś leżeć u mnie w komnacie - powiedziałam wstając i kierując się do wyjścia, wszyscy zarządcy wstali i skłonili się nisko.
Otworzyłam drzwi za pomocą magii i ruszyła do swojej komnaty.
Miałam zdecydowanie więcej umiejętności i mocy niż moja matka. Choć większą część miałam po niej to i tak duża część mocy została przeze mnie przejęta po ojcu, o którym niewiele wiedziałam. Własciwie tylko tyle że był i że najprawdopodobniej już nie żyje. Matka nie chciała podać nawet jego imienia. Choć w sumie, nigdy o nie nie pytałam. Nie chciałam, byłam blisko mamy i tyle mi wystarczało do szczęścia. Tylko szkoda że byłam a nie wciąż jestem.
Dlaczego zarządcy nie byli w stanie dowiedzieć się dlaczego moja matka nie żyje? Jeśli oni tego nie zrobią... To zrobię to sama a wtedy wybije wszystkich zarządców i stworzę nowa polityke klasztoru, za to że nie próbują nawet się dowiedzieć w jaki sposób zginął założyciel i jednocześnie ich Pani..

 To zrobię to sama a wtedy wybije wszystkich zarządców i stworzę nowa polityke klasztoru, za to że nie próbują nawet się dowiedzieć w jaki sposób zginął założyciel i jednocześnie ich Pani

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Siedziałam przy oknie i patrzyłam jak słońce chowa się już za horyzontem. Myślałam, dlaczego moje życie musi być takie pod górkę i dlaczego ktoś nieśmiertelny i mentor nie żyje? Z myśli i powstrzymywania łez wyrwał mnie dźwięk otwierających się drzwi. Nie spojrzałam nawet kto wchodzi ale wyczułam ciepło i dobre serce..
- przyniosłem ci coś do jedzenia - powiedział zamykając drzwi - wiem, że nic nie jadłaś od rana za co chyba powinienem cię strzelić.. - dodał siadając obok mnie i stawiając przede mną talerz jedzenia
Spojrzałam na niego i się słabo uśmiechnęłam.
- dziękuję - odpowiedziałam i aby go już nie wkurzać ani nie prowokować zaczęłam skubac to co mi przyniósł
Potargał mnie po włosach i się lekko zaśmiał
-smacznego Julie - powiedział w końcu - odzyskaj siły
Uśmiechnęłam się i i nadal niechętnie skubałam jedzenie.
Spojrzałam na niego kątem oka, Dewis był znacznie wyższy ode mnie, miał ciemne włosy i jasne oczy i nie ukrywam miał swój urok. Jest również bardzo dobrze zbudowany.. Ale właściwie kim on jest tutaj? Jest jednym z kapłanów, walczy precyzyjnie i się nie bawi, również podczas walk pokazuje mu się symbol na czole jak większości wojownikom z naszego zakonu, również oczy zmieniają się na biało tak jak u mnie.
A teraz kim jest dla mnie?
Partnerem do walki,
Bliska osoba
I przede wszystkim
Przyjacielem.
Jedynym przyjacielem.
Jest mi bliski i właściwie Dewis jest jedyną osobą, która wie o mnie tyle co wiedziała o mnie moja matka, wychowywalismy się przez większość czasu razem, roznilismy się tym.. Ze on jest sierotą przygarniętym przez moją matkę, stąd jesteśmy ze sobą bardzo przywiązani. Zwyczajnie w świecie był na mnie jak brat. Starszy brat bo jest o dwa lata starszy ode mnie.
Patrzyłam na niego i zauważyłam, jak uważnie obserwuje zmianę pory dnia. Jednym palcem bawił się swoimi w włosami, które sięgały mu ze spokojem kawałek za uszy i leniwie patrzył jak słońce znika.
- niedługo trzeba będzie iść na trening - spojrzał na mnie kątem oka i lekko się uśmiechnął - niech tylko księżyc wejdzie wyżej a słońce pójdzie spać.
Odwróciłam się w jego stronę i założyłam nogę na nogę
- ja dzisiaj sobie odpuszczę - powiedziałam poprawiając włosy - czekam na raporty od zarządców - powiedziałam że smutkiem w głosie
-liczysz na to że ci pomogą Julie? - zapytał odwracając się do mnie - oboje wiemy że nie kiwna palcem.
- jeśli oni nic nie zrobią to ja zrobię - wyprostowałam się mówiąc to - póki co cały zakon należy do mnie, nasza matka mi przekazała władze nie mam zamiaru bezczynnie czekać i pogodzić się z jej śmiercią skoro nie wiem jak zginęła - powiedziałam z buzującą we mnie energia.
Dewis spojrzał na mnie z kamienna mina, spuścił wzrok po czym uśmiechnął się delikatnie i znów spojrzał mi w oczy.
- mi też nie jest łatwo Julie - powiedział po krótkiej ciszy
- cierpimy oboje Dewis, nie jest łatwo ani mi ani Tobie -
- wiem ale chce abyś wiedziała - urwał i spuścił na chwilę wzrok, jakby zastanawiał się czy dobrze robi mówiąc to - teraz jesteśmy skazani sami na siebie.. Byliśmy wychowywania jak rodzeństwo i tak się zachowujemy, nie chciałbym - złapał mnie za obie dłonie i delikatnie pochylił się do przodu - abyś podczas wyjaśniania tego wszystkiego miał stracić również ciebie -
Uśmiechnęłam się i przytuliłam się do niego, wiedziałam jak bardzo trudno było mu to wyznać, mój brat nigdy nie mówił o tym co czuje. Nie potrafił a jak już to robił to nie wobec każdego tylko osób mu najbliższych.
Puścił mnie z uścisku i pocałował lekko w głowę na znak błogosławieństwa, spojrzał znów za okno.
- idę ćwiczyć Julie - powiedział kierując się w stronę wyjścia - wróce nad ranem.
Uśmiechnęłam się tylko i doprowadziłam go do drzwi wzrokiem. Kiedy wyszedł zaczęłam się zastanawiać, skoro noc jest dziś długa a i tak nie będę spać. To czemu by.. Nie poszperac trochę w historii.. Prędzej czy później dowiem się jak zginęła moja matka. Ale gdzie ja znajdę te wszystkie rzeczy..
No tak.
Biblioteka Klasztorna..

Córka kapłanki Księżyca. Zagubiona tajemnica śmierci. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz