Będziemy już zawsze razem?
Już na zawsze razem..
Takie myśli towarzyszą mi odkąd dotarła do mnie najgorsza wiadomość w moim życiu..
Położyłam rękę na trumnie i łza delikatnie splynela mi po policzku, nierozumiejac nic. Kompletnie nic.
Jak to się stało?
Przecież byla nieśmiertelna..
Przecież była Panią Księżyca..
Przecież była moja matka, Diana, wybranka Księżyca.
A teraz? Moja mama jest martwa, leży w tej zbitej ozdobnymi deskami trumnie z wiekiem przypominającym jej cialo.. Jej wygląd.. Jej.. Wszystko.
Gdzie jesteś mamo? Miałaś być na zawsze.. Nie wiem kto i jak to zrobił ale obiecuję Ci tu i teraz, kleczac przed tobą.. Ze pomszcze cię za to co ci się stało, za to że mi ciebie odebrali..
- Julie.. - usłyszałam głos który wszedł właśnie do wielkiej sali modlitewne - to jest szok dla nas wszystkich.. - zaczęła smutno Natisa stając za mną i kładąc mi rękę na ramieniu - dla Ciebie w szczególności..
Wstałam i spojrzałam na nią z lekka złością w oczach, nie chciałam z nią rozmawiać nie miałam ochoty.
- wielka rada chce z Tobą rozmawiać - powiedziała widząc buzujace we mnie emocje - zaprowadze cię chodź - pokazała mi ręką w kierunku drzwi.
- pójdę sama - powiedziałam bez wyrazu nie patrząc na nią skierowała się w stronę wyjścia.
Natisa uklonila się i poszła za mną.Zarządcy podlegający pod matkę siedzieli przy wielkim kwadratowym stole, kiedy zobaczyli że wchodzę wszyscy wstali. Nic dziwnego w końcu teraz ja byłam tu na najwyższym stanowisku.
Miejsce w którym kiedyś siedziała moja matka było wolne, główny zarządca Kares pokazał dłonią abym zajęła dziś to miejsce, usiadłam na miejscu i patrzyłam na zarządców aż coś zaczną mówić. Nie znałam wszystkich tak naprawdę tylko Karesa i Erstona. Często bywali u nas jak byłam jeszcze dzieckiem.
Nikt nie odzywał się słowem, każdy patrzył w swoją stronę byle nie patrzeć na mnie. Chcieli rozmawiać a słowem do mnie nie mówili nic, nawet nie patrzyli.
- jak zginęła moja matka - zapytałam opierając się o stół
Kares spojrzał na mnie ze smutkiem.
- tego nie wiemy Pani - zaczął
Czułam że coś we mnie byzuje.
- jak nie wiecie? - zaczęłam - mojej matki nie było w stanie nic zabić więc jakim cudem ona teraz nie żyje - powiedziałam patrząc na niego wymagającym spojrzeniem
Kares spuścił głowę zawiedziony i zawstydzony. Erston chciał coś powiedzieć ale Kares i inni go powstrzymali.
- dlaczego wy jeszcze tego nie badacie - zapytałam oburzona - dlaczego nic z tym do jasnej cholery nie robicie!? - uniosłam sie
- bo nie możemy nic zrobić Julie.. Choćbysmy chcieli
Spojrzałam na nich z buzującą we mnie wściekłością, na moich dłoniach zaczęły pojawiać się runy moje oczy zrobiły się białe niczym księżyc a na czole pojawiła się ta sama runa co miała moja matka. Zarządcy patrzyli na mnie z przerażeniem, widząc mój gniew próbowali powoli wycofywać się z sali ale za sprawka mocy, uniosłam dłoń i zamknęłam drzwi.
- nie wiem jak to zrobicie ale chce wiedzieć do wieczora dzisiaj wszystko na temat gdzie i w jaki sposób zginęła moja matka - powiedziałam opuszczając dłoń na blat a moje oczy zaczęły przybierać normalna barwe - ma to dziś leżeć u mnie w komnacie - powiedziałam wstając i kierując się do wyjścia, wszyscy zarządcy wstali i skłonili się nisko.
Otworzyłam drzwi za pomocą magii i ruszyła do swojej komnaty.
Miałam zdecydowanie więcej umiejętności i mocy niż moja matka. Choć większą część miałam po niej to i tak duża część mocy została przeze mnie przejęta po ojcu, o którym niewiele wiedziałam. Własciwie tylko tyle że był i że najprawdopodobniej już nie żyje. Matka nie chciała podać nawet jego imienia. Choć w sumie, nigdy o nie nie pytałam. Nie chciałam, byłam blisko mamy i tyle mi wystarczało do szczęścia. Tylko szkoda że byłam a nie wciąż jestem.
Dlaczego zarządcy nie byli w stanie dowiedzieć się dlaczego moja matka nie żyje? Jeśli oni tego nie zrobią... To zrobię to sama a wtedy wybije wszystkich zarządców i stworzę nowa polityke klasztoru, za to że nie próbują nawet się dowiedzieć w jaki sposób zginął założyciel i jednocześnie ich Pani..Siedziałam przy oknie i patrzyłam jak słońce chowa się już za horyzontem. Myślałam, dlaczego moje życie musi być takie pod górkę i dlaczego ktoś nieśmiertelny i mentor nie żyje? Z myśli i powstrzymywania łez wyrwał mnie dźwięk otwierających się drzwi. Nie spojrzałam nawet kto wchodzi ale wyczułam ciepło i dobre serce..
- przyniosłem ci coś do jedzenia - powiedział zamykając drzwi - wiem, że nic nie jadłaś od rana za co chyba powinienem cię strzelić.. - dodał siadając obok mnie i stawiając przede mną talerz jedzenia
Spojrzałam na niego i się słabo uśmiechnęłam.
- dziękuję - odpowiedziałam i aby go już nie wkurzać ani nie prowokować zaczęłam skubac to co mi przyniósł
Potargał mnie po włosach i się lekko zaśmiał
-smacznego Julie - powiedział w końcu - odzyskaj siły
Uśmiechnęłam się i i nadal niechętnie skubałam jedzenie.
Spojrzałam na niego kątem oka, Dewis był znacznie wyższy ode mnie, miał ciemne włosy i jasne oczy i nie ukrywam miał swój urok. Jest również bardzo dobrze zbudowany.. Ale właściwie kim on jest tutaj? Jest jednym z kapłanów, walczy precyzyjnie i się nie bawi, również podczas walk pokazuje mu się symbol na czole jak większości wojownikom z naszego zakonu, również oczy zmieniają się na biało tak jak u mnie.
A teraz kim jest dla mnie?
Partnerem do walki,
Bliska osoba
I przede wszystkim
Przyjacielem.
Jedynym przyjacielem.
Jest mi bliski i właściwie Dewis jest jedyną osobą, która wie o mnie tyle co wiedziała o mnie moja matka, wychowywalismy się przez większość czasu razem, roznilismy się tym.. Ze on jest sierotą przygarniętym przez moją matkę, stąd jesteśmy ze sobą bardzo przywiązani. Zwyczajnie w świecie był na mnie jak brat. Starszy brat bo jest o dwa lata starszy ode mnie.
Patrzyłam na niego i zauważyłam, jak uważnie obserwuje zmianę pory dnia. Jednym palcem bawił się swoimi w włosami, które sięgały mu ze spokojem kawałek za uszy i leniwie patrzył jak słońce znika.
- niedługo trzeba będzie iść na trening - spojrzał na mnie kątem oka i lekko się uśmiechnął - niech tylko księżyc wejdzie wyżej a słońce pójdzie spać.
Odwróciłam się w jego stronę i założyłam nogę na nogę
- ja dzisiaj sobie odpuszczę - powiedziałam poprawiając włosy - czekam na raporty od zarządców - powiedziałam że smutkiem w głosie
-liczysz na to że ci pomogą Julie? - zapytał odwracając się do mnie - oboje wiemy że nie kiwna palcem.
- jeśli oni nic nie zrobią to ja zrobię - wyprostowałam się mówiąc to - póki co cały zakon należy do mnie, nasza matka mi przekazała władze nie mam zamiaru bezczynnie czekać i pogodzić się z jej śmiercią skoro nie wiem jak zginęła - powiedziałam z buzującą we mnie energia.
Dewis spojrzał na mnie z kamienna mina, spuścił wzrok po czym uśmiechnął się delikatnie i znów spojrzał mi w oczy.
- mi też nie jest łatwo Julie - powiedział po krótkiej ciszy
- cierpimy oboje Dewis, nie jest łatwo ani mi ani Tobie -
- wiem ale chce abyś wiedziała - urwał i spuścił na chwilę wzrok, jakby zastanawiał się czy dobrze robi mówiąc to - teraz jesteśmy skazani sami na siebie.. Byliśmy wychowywania jak rodzeństwo i tak się zachowujemy, nie chciałbym - złapał mnie za obie dłonie i delikatnie pochylił się do przodu - abyś podczas wyjaśniania tego wszystkiego miał stracić również ciebie -
Uśmiechnęłam się i przytuliłam się do niego, wiedziałam jak bardzo trudno było mu to wyznać, mój brat nigdy nie mówił o tym co czuje. Nie potrafił a jak już to robił to nie wobec każdego tylko osób mu najbliższych.
Puścił mnie z uścisku i pocałował lekko w głowę na znak błogosławieństwa, spojrzał znów za okno.
- idę ćwiczyć Julie - powiedział kierując się w stronę wyjścia - wróce nad ranem.
Uśmiechnęłam się tylko i doprowadziłam go do drzwi wzrokiem. Kiedy wyszedł zaczęłam się zastanawiać, skoro noc jest dziś długa a i tak nie będę spać. To czemu by.. Nie poszperac trochę w historii.. Prędzej czy później dowiem się jak zginęła moja matka. Ale gdzie ja znajdę te wszystkie rzeczy..
No tak.
Biblioteka Klasztorna..
CZYTASZ
Córka kapłanki Księżyca. Zagubiona tajemnica śmierci.
Fantezie- to nie miało się stać - mówiła drzacym głosem że łzami w oczach - dlaczego?! - wykrzyczala do Księżyca Taki los twój jaki Ci piszą twe gwiazdy Julie..