XXXIX: Brakujący czas

3.1K 363 83
                                    

– Jestem pod wrażeniem, jak rozmawiałeś z tym producentem – Kim pokręcił głową rozbawiony. – A myślałem, że nic mnie już w twoim wykonaniu nie zdziwi.

Szliśmy razem z restauracji na parking, gdzie stały nasze auta. Oczywiście, jeśli chodziło o spotkania biznesowe, rozgrywały się one w prestiżowych miejscach, a nie tych, do których ja wolałbym pójść. Umiałem jednak chować swoje dobro do kieszeni, jeśli chodziło o pracę.

Tego dnia znów musiałem ubrać się w garnitur, który po trzech godzinach miałem ochotę zdjąć i założyć swój ulubiony dres i koszulkę, aby być gotowym do spania. To zabawne, jak kiedyś o ósmej wieczorem byłem pełen życia i był to dla mnie środek doby, a teraz odczuwałem zmęczenie i marzyłem, by znaleźć się o dziesiątej w łóżku. Sporo się pozmieniało.

– Po prostu to był mój jedyny wymóg, jeśli chodziło o produkcję filmu – westchnąłem, otwierając samochód autopilotem.

Przystanąłem wraz z Kimem, by wymienić się ostatnimi zdaniami, zanim rozjechalibyśmy się w swoje strony.

– Ty naprawdę dla tego przyjaciela jesteś gotów wiele zrobić.

W jego głosie nie było pretensji, wręcz przeciwnie, podziw dla naszej relacji. Nie mogłem się nie zgodzić. Joe, mimo iż przez kilka lat go nie było w moim życiu, zawsze mnie wspierał i pomagał. Miał swój dziwny charakter, którego czasem się nienawidziło, a czasami kochało. Miał od groma wad, ale też zalet, dzięki którym byłem w stanie zaakceptować wszystkie negatywne strony tego człowieka.

– Ale przedyskutowałeś z nim to wcześniej?

– W zasadzie to nie.

Wzruszyłem ramionami, dłonie chowając do kieszeni spodni. Na dworze panowała dość chłodna temperatura, ale co się dziwić? Lada moment miała nastać jesień, a wraz z nią zapewne tego typu skoki temperatur.

– Rozumiem, że jesteś pewien, że zaakceptuje wystąpienie w twoim filmie?

– Joe zawsze podejmuje się ważnych ról, zawsze przegląda pięćset razy scenariusz, wczuwa się w postać – zacząłem wyjaśniać. – Teraz? Teraz będzie grał samego siebie. Nie sądzę, by miał powód do odmowy, co więcej, sądzę, że będzie bardzo poruszony, że wystąpi w mojej produkcji.

– A jak praca nad książką? Ruszyłeś z nią?

Wszedł na temat, który ostatnimi dniami omijałem szerokim łukiem. Prawda była taka, że nie mogłem dłużej odwlekać swojej przerwy, która była spowodowana moimi prywatnymi problemami i rozterkami. Już wiedziałem, czego chcę od siebie i nowej historii. Nie bałem się jej pisać, nie denerwowałem goniącym terminem.

– Powoli skrobię.

Mężczyzna zatrzymał się w bezruchu podczas poprawiania krawatu.

– Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi – przyznał szczerze. – To znaczy, że wszystko jest na dobrej drodze?

– Nie wiem, Kim. – Zrobiłem kilka kroków w stronę auta, by przysiąść na jego masce. – Nie jestem już niczego pewien na sto procent, bo wszystko, co jest dzisiaj, jutro może zniknąć, ale... – Zwilżyłem wargi. – Chcę spróbować to napisać. To będzie dla mnie ważne, dlatego chcę prosić cię o czas.

– Co to znaczy?

Zmarszczył brwi, co wyglądało dość groźnie przy blasku żółtego światła lampy ulicznej.

– Przedłuż mój „urlop", jak długo tylko możesz. Nie informuj, że trwają prace nad nową książką.

– Dlaczego? – zdziwił się. – To zajmie ci aż tyle czasu?

Shall we//mxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz