XXXIII: Wina jest podzielona

3K 371 33
                                    

Otworzyłem leniwie powieki, gdy światło wpadające przez okno zaczynało mnie drażnić. Machinalnie prawą ręką dotarłem do twarzy, by przetrzeć zaspane oczy. Zdrętwiałe i unieruchomione lewe ramię kazało mi na siebie spojrzeć. Głowa Noaha spokojnie spoczywała na nim, choć oczy już dawno musiał mieć otwarte, gdyż zerkał w błękit nieba bez problemów. Leżał spokojnie, jakby tylko ciałem był ze mną, a duszą odleciał daleko. To było coraz bardziej niepokojące, bo mimo naszej krótkiej, acz poważnej wymiany zdań, jego zachowanie nie uległo zmianie. Dalej był przejęty tylko teraz po prostu bez łez wszystko nabrało większej apatii.

Dotknąłem jego ramienia, by zwrócić na siebie uwagę, co spotkało się z ciężkim westchnieniem i powolnym przekrzywieniem głowy w moją stronę. Widziałem to zmęczenie wypisane w jego oczach oraz dziwny dystans, jakby moje przeczucia wcale nie były bujdą. On naprawdę nie był sobą.

– Porozmawiamy? – spytałem cicho, jakby bojąc się, że wyższa tonacja mogła nadszarpnąć idealny spokój w pomieszczeniu.

Jego wzrok spoczął na suficie, a ja coraz bardziej się stresowałem. Nie miałem pomysłu, jak go z tego trybu wybić.

– Nie chcę rozmawiać o mnie. Nie teraz, proszę. – Przełknął ślinę. – Powiedz, jak wyjazd?

Opadłem na poduszkę, czując bezsilność. Również nie chciałem rozmawiać o swoich siedmiu dniach, ale w tej chwili nie mogłem być egoistą. Z Noahem wydarzyło się coś złego i by to z niego wyciągnąć, musiałem być ostrożny oraz cierpliwy. To mogło być wszystko. Chociaż nie potrafiłem sobie wpoić, że to wina niezdanego egzaminu. Za bardzo nie dbał o studia, żeby się przejmować poprawką. Ale może jednak?

– Był straszny. Wszyscy zachowywali się dziwnie. Każdego ktoś podmienił i każdy nagle chciał budować relacje.

Przewrócił się na bok, by móc na mnie patrzeć.

– Brat?

– Wolałbym tam nie jechać. Chociaż wtedy nie poznałbym Nancy, jego żony. – Uśmiechnąłem się. – Świetna kobieta. Dziwię się tylko, jak tak mądra istota mogła nie zauważyć głupoty mojego brata? Czym on ją usidlił?

– Może właśnie miłością?

Odchrząknął, gdy w głosie pojawiła się chrypka. Uniosłem brew, by się z nim chwilę podrażnić.

– Z serii miłość ogłupia i zaślepia?

Podziałało, bo usta chłopaka wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu.

– Czyli twoja relacja z bratem nadal jest w punkcie wyjścia?

– W zasadzie nawet wyjścia nie widzę. – Pstryknąłem go w nos. – Mój brat nie toleruje gejów.

Noah spojrzał prosto w moje oczy, rozchylając delikatnie usta, jakby chcąc coś powiedzieć, ale ostatecznie z tego zrezygnował. Zamiast tego poprawił się na moim ramieniu i wgapiał w mój tors.

– Czyli nasz związek zaprzepaścił twoją szansę na pogodzenie się z rodziną? Dlaczego im o nas mówiłeś? Mogłeś przemilczeć i tak mnie z tobą nie było.

Znów na jego twarzy zagościła pustka, jakby poczynione przeze mnie postępy nagle wróciły do poprzedniego stanu. Przeklinałem siebie w myślach za poruszanie tego tematu. Najwidoczniej nie powinienem był rozmawiać z nim o takich sprawach. Skoro powiedziałem a, to trzeba było powiedzieć b.

– Dlaczego miałbym udawać kogoś innego? Jestem taki, a jeśli im to przeszkadza, to co mnie to obchodzi? Nie było ich przez tyle lat, dlaczego nagle miałoby mi zależeć? To im powinno. To nie mój problem.

Shall we//mxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz