XVII: Stowarzyszenie gejów

5.1K 452 124
                                    

Po tym, jak Noah poszedł do szkoły na późniejszą godzinę, ja powróciłem do swojego trybu dnia. Pod wieczór wpadł do mnie Joe, który był śmiertelnie obrażony, że nie odebrałem go z lotniska. Rozchmurzył się jednak, gdy dowiedział się o moim nowym związku.

Wylegiwał się na mojej kanapie, gdy ja przygotowywałem sobie prowizoryczną kolację i nabijał z mojego nowego „poważnego" związku. Ja sam wciąż byłem lekko oszołomiony podjętą decyzją, ale z drugiej strony trochę mnie to ekscytowało. Głównie zgodziłem się na tę relację w celach zdobycia doświadczeń do mojej nowej książki. Ostrzegłem Noaha, że nigdy nikogo nie kochałem, dlatego powinien czuć się poinformowany o ewentualnym końcu tej znajomości. Oczywiście nie w głowie mi było krzywdzenie go ani świadome wyprowadzanie w pole. Jeśli na coś nie miałby ochoty, nie robilibyśmy tego. Nikt na mojej pracy jeszcze nie ucierpiał celowo, dlatego tej zasady się trzymałem i nie łamałem. Związki nigdy nie były czymś, co wiązało cię do końca życia. Mogłeś z kimś spotykać się miesiąc, potem zerwać i znaleźć nową osobę. To fascynujące, czyż nie? Można było przebierać w ludziach, próbować różnych mieszanek i połączeń, a dzięki temu poznać samego siebie i wiedzieć w przyszłości, co cię kręciło, a co odrzucało. Takim sposobem doszedłem do wniosku, że nastolatek też coś z tej relacji wyciągnie.

A jednak mojego przyjaciela to tak bawiło i niepokoiło jednocześnie, że się uśmiechał, ale kręcił też głową.

– Ja nie mogę w to uwierzyć. Ty w związku i to z tak młodym chłopakiem. Czy tobie rozum odebrało?

– Co w tym takiego dziwnego? – Poprawiłem swoje okulary, wracając do pracy. – Czy miłość dzieli jakaś granica wiekowa?

– Nie... raczej nie. – Zmarszczył czoło, unosząc się na łokciach. – Ale... To dzieciak. On może traktować cię poważnie, a ty jego jako kolejny eksperyment do swojej pracy.

Tak właśnie w głównej mierze to traktowałem, ale postanowiłem to przemilczeć. Prawda była też taka, że patrzyłem od dłuższego czasu na szczęśliwe rodziny i sam zapragnąłem jakąś mieć. Tylko że 'rodzina' nie była czymś na chwilę. Jak już chciałem taką stworzyć, to tylko z odpowiednim człowiekiem. Nie mogłem myśleć o tym jak o zwykłym związku, który dziś jest, a kolejnego dnia można zerwać. Noah więc miał być też eksperymentem w moim życiu prywatnym, nie tylko zawodowym. Miał mnie czegoś nauczyć.

Spojrzałem na Joego zirytowany, że tylko w jednej kategorii mnie trzymał.

– Nic takiego nie powiedziałem. A może ja też chcę być choć raz poważny w takiej relacji?

– Ty tak serio? – Spojrzał na mnie surowym wzrokiem. – Ale... czemu akurat on?

– Zaczniesz zadawać mi pytania w stylu: czemu nie kobieta? Czemu taki młody chłopak? Czemu teraz? – Wkurzony zdjąłem okulary, rzucając je na stolik. – Nie wiem, może zaczął mnie męczyć widok zakochanych par dookoła. Może ja też chciałbym wreszcie poczuć to coś w środku. Może, skoro mam tyle lat, chciałbym mieć dla kogo się rano budzić i spędzać wolny czas?

– Hej, przecież wiesz, że nie o to mi chodzi. – Usiadł normalnie. – Jesteś moim przyjacielem i od zawsze ci życzę idealnego partnera... po prostu zrozum mnie. Ty zawsze traktowałeś związek jako coś, co potrzebujesz do swojej nowej historii. O ironio, właśnie jedną piszesz. Podszedłem do tego tak samo, jak do poprzednich. Przepraszam.

Potarłem swoje czoło, bo jego tok myślenia wcale daleko od prawdy nie odbiegał.

– Ja też przepraszam, bo też mam wątpliwości. Jak zareagują rodzice Noaha? Albo czy nie zranię go, gdy moje serce jednak nie otworzy się na jego miłość, a mam przeczucie, że skończy się jak zawsze. Stoję pod bramą, której nie umiem przejść... sam tego nie zrobię, Joe. Jeśli ktoś mnie nie wciągnie w tę pokręconą terapię, to mogę nigdy jej nie przejść. A Noah... poinformowałem go o moim podejściu.

Shall we//mxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz