XXVII

1.8K 81 26
                                    

Po szamce wróciliśmy do domu... w tym samym gronie, niestety.
Jedyny plus był taki, że kompletnie zapomnieli o klubie i z tym mi się upiekło, bo naprawdę nie miałam ochoty iść się zabawić.
Chłopcy rozsiedli się na kanapie przed telewizorem, zupełnie tak, jak przewidziałam, a ja leżałam w swoim pokoju, wśród poduszek, kocyków i urządzeń elektronicznych, jednak moją ciszę zagłuszali ONI.

Zdenerwowana podniosłam się i poszłam do salonu, stając przed tą irytujacą bandą.

- Mieliście iść do klubu, więc idźcie, bo ja chce spędzić spokojnie resztę tego dnia z moim chłopakiem, bez Was!- powiedziałam zdenerwowana, kładąc dłonie na biodrach

- Piękna, nie denerwuj się... - James Jak zwykle najbardziej wygadany.

- Zamknij się. Możecie nas w końcu zostawić samych? - przewróciłam oczami, przesuwając wzrokiem po nich wszystkich.

- Jezu, dobra, ale jutro idziemy wszyscy razem do klubu, bo inaczej stąd nie wyjdziemy - uśmiechnął się Mike.

- Ta, jasne - mruknęłam pod nosem.

- Doskonały pomysł, Rosie. Powinnaś się zgodzić. Wyjdziemy sobie gdzieś razem, lepiej w większym towarzystwie spędzać czas, nie uważasz? - Z Shawna do taka potulna owieczka przy znajomych.

- Oczywiście, nie widze lepszego rozwiązania - usmiechnęłam sie ironicznie. - A teraz żegnam panów -dodałam i nie czekając na ich reakcję, wróciłam do siebie i ponownie rzuciłam się na łóżko.

Dopiero po kilku minutach usłyszałam, jak towarzystwo się rozchodzi, oczywiście pożegnanie trwało wieczność, bo nigdy nie potrafią się rozstać, ale gdy nastała cisza, Shawn w końcu przyszedł do mnie i zajął miejsce obok, obejmując mnie ręką w pasie.

- Dlaczego jesteś taka niemiła dla moich kolegów? - ułożył głowę na moim ramieniu, ponieważ leżałam na brzuchu.

- Po prostu ich nie lubię. Denerwują mnie, a Ty zdecydowanie bardziej wolisz ich ode mnie. Chciałabym chociaż raz spędzić sobie z Tobą miło czas, ale oni muszą się pojawić i wszystko zepsuć. Rozumiem, że się przyjaźnicie, ale bez przesady, chyba możecie wytrzymać bez siebie jeden dzień, nie uważasz?

- Nie spotykamy się cały czas - gdy to powiedział, przewróciłam oczami.

- No właśnie widzę- sarknęłam

- Czasem tylko gdzieś razem wyjdziemy, ale wiesz, że to Ty jesteś dla mnie najważniejsza, bo kocham Cię najbardziej na świecie

- Ja Ciebie też - odparłam, i na tym zakończyła się nasza rozmowa.

Poszliśmy wziąć szybki prysznic, który oczywiście nie trwał tak krótko, jak miałam w planach, więc było dosyć późno, gdy znaleźliśmy się ponownie w łóżku.

- Obejrzymy coś? - spytałam, biorąc laptopa i kładąc go sobie na kolanach.

- Dobry pomysł- odparł, obejmując mnie ramieniem.

Włączyłam komedię, bo nie miałam zamiaru katować mojego chłopaka jakimś durnym romansidłem, bo sama nie miałam na to ochotę, a często takiego typu filmy właśnie, ogląda się będąc w związku. No chyba, że to działa tylko na filmach.

- Dobre to - skomentował Shawn, po chwili wybuchając śmiechem, więc sama to uczyniłam chwilę po nim.

Faktycznie, komedia była milion razy lepszym rozwiązaniem i wyborem, niż coś okropnie miłosnego i przepełnionego wręcz, tym wątkiem romantyczności.
Chociaż mogę się założyć, że Shawn na pewno by wolał, żeby to był horror, ale muszę mieć nadzieję, że nie wpadnie za jakiś czas na ten fatalny pomysł, bo naprawdę boje się tego typu filmów.

New roommate |Shawn Mendes|  plOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz