Kilka godzin później (14:30)
Właśnie się obudziłam, obok mnie siedział smutny Igor. Jest mi tak przykro, że chłopak mnie zranił. Nie wiem co będzie dalej... Na razie muszę sobie wszystko przemyśleć.-Wstałaś-mówi lekkim głosem.
-Mhm-mruczę.
-Zrobiłem spaghetti, zjesz?-pyta.
-Tak-odpowiadam i siadam poprawiając ręką włosy.
***
Chłopak przychodzi trzymając dwa talerze z posiłkami.-Proszę-podaje.
-Dziękuję-odpowiadam i próbuje potrawę-Mniam, bardzo dobra-komentuje.
Igor nie odpowiada nic, tylko wysyła lekki uśmiech. Po jego minie mogę stwierdzić, że bardzo żałuje tego co zrobił.
*Igor*
Mam ochotę mocno ją przytulić i pocałować. Jestem cholernym idiotą! Po chuj przychodziła wczoraj ta blondyneczka... Oh...-Sylwia...-mówię i spoglądam prosto w jej oczy-Jeszcze raz bardzo Cię przepraszam-dodaje.
-Igor, nie rozmawiajmy teraz o tym-wzdycha.
-No okej-przegryzam dolną wargę.
Wieczór:
Kładę się do swojego łóżka i przykrywam kołdrą. Czuje się bardzo dziwnie wiedząc, że Sylwia jest obok w salonie.
Zamykam oczy i próbuje zasnąć. Słyszę pukanie do drzwi.-Wejdź-mówię tak, żeby dziewczyna usłyszała.
Brunetka nieśmiało wchodzi. Siadam odkrywając się kołdrą.
-Mogę się przytulić?-pyta smutnym głosem.
-Jasne, mała-odpowiadam i rozkładam ręce. Sylwia wtula się we mnie, delikatnie masuje jej włosy odgarniając je do tyłu.
-Kocham Cię-szepcze do mojego ucha. Na mojej twarzy pokazuje się duży uśmiech.
-Ja Ciebie też-mówię.
Sylwia delikatnie się ode mnie odrywa i składa na moich ustach długi, namiętny pocałunek. Moje ręce wędrują na jej pośladki. Kładę ją i zdejmuje po woli jej piżamę oraz majtki. Dziewczyna robi dokładnie to samo z moimi ubraniami. Wchodzę w nią i poruszam mocno biodrami. Słyszę jej głośne jęki. Brunetka wplątuje palce w moje włosy, jest to bardzo przyjemne. Całuje jej szyję i zostawiam na niej dwie malinki. Kiedy dziewczyna dochodzi bierze w dłonie mojego przyjaciela i gwałtownie nim porusza...
CZYTASZ
Heroina 💉~Qry, ReTo [CAŁA]
Fanfikce„Zawsze wraca, chociaż przyznam, że mnie czasem wkurwia I w ogóle nie przeszkadza mi to, że się puszcza Kiedy leczę kaca, to nie myśli banie truć Zazwyczaj obok lata jak opróżniam barek mój Bo najczęściej była potem mówi coś źle z nami Lata po konce...