- Set.. co się dzieję?- Zapytała towarzysza Keira kiedy zobaczyła jak pies zaczął się nerwowo zachowywać. Stał z głową wysoko w górze wypatrując coś niepokojącego jednak kiedy przez dłuższą chwilę nic się nie działo uspokoił się nieco ale pozostawał czujny. Idąc od drzewa do strumienia nadal patrzył to w lewo to w prawo. Pies chlipał wodę a jego pani widząc, że już nie jest tak zdenerwowany zajęła się z powrotem cięciwą. Zasłuchana w dzwięki natury po nałożeniu cięciwy na łuk zostawiła cały swój bagarz pod wierzbą i ruszyła napić się wody. Dochodziła godzina 11. Spokój panował tu jak zawsze. Żadnych ludzi, powozów, zwierząt ( nie zaliczając ptaków ). Żadnej żywej duszy z wyjątkiem łuczniczki i jej czworonoga. Keira usiadła nad strumykiem zaczarowana urokiem tego miejsca. Lekki, ciepły, letni wiatr, słońce delikatnie prześwitujące przez koronę drzew a po ich prawej stronie ogromna skała lekko pochylona w ich kierunku. Set podszedł do swojej przewodniczki i położył jej głowę na kolanie dając znak że chce aby go pogłaskała. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i zaczęła spełniać prośbę psa. Przypomniała sobie jaki był uroczy jako szczeniak. Maleńki, zezowaty z krzywymi łapkami które zresztą do dziś takie były. Zazwyczaj biegał wtedy bokiem, ale teraz już z tego wyrósł. Zastanawiała się co teraz robi jej siostra. " Mam tylko nadzieje że nie ma mi za złe tych ciągłych wycieczek do lasu. Dlaczego ona nie może pojąć, że tylko tutaj czuję, że na prawdę żyję. Hmm.. może zrozumiałaby gdyby przeżyła to co ja. Tak! Kiedyś ją tu zabiorę." Nagle Set poderwał głowę do góry przerywając przemyślenia dziewczyny a jego kruciuśki ogon zaczął wesoło merdać. Keire to odrobinę zdziwiło. Spojrzała się w stronę w którą był skierowany wzrok towarzysza jednak nic specjalnego nie zauważyła. Skała jak stała tak stała, drzewa nie zaczęły uciekać, prąd strumienia niósł kilka liści i jakąś strzałę a tam... chwila.. moment.. wróć.. jednak zauważyła coś dziwnego.. strzała? Chwyciła płynącą strzałę i przyjrzała się jej. Wstała powoli rozglądając się dookoła. Nigdy wcześniej nie miała w tym miejscu takiego uczucia.. jakby.. ktoś ją obserwował. Ruszyła powoli w stronę wierzby pod, którą zostawiła swoje rzeczy. Dalej starając się pozostać uważna i czujna przeliczyła szybko strzały. " 5, 10, 15, 20, 25... są wszystkie.. wiec skąd ona.. nie. Napewno jestem przewrażliwiona."
- Set. To co? Idziemy dalej?- mówiąc to powoli odwróciła się zakładając łuk na plecy. Jednak nie zabaczyła wesołej mordki patrzącej na nią z dołu. Keira była strasznie zdziwiona. Przecież Set zawsze przychodził jak się go wołało.
- Set!- Zawołała jeszcze raz tym razem głośniej. Brak odpowiedzi. Łuczniczka zaniepokoiła się trochę. " Spokojnie keira.. uspokój się.. on na pewno po prostu poszedł się przejść.. Ale czemu akurat teraz mu się zachciało samemu wędrować?"
***
Ionhar stał po drógiej stronie strumienia jakieś 100 metrów od tajemniczej dziewczyny między dwoma wielkimi dębami i zastanawiał się czy podejść. W pewnym momencie do uszu chłopaka dobiegło głośne szczekanie. Nie mogła to być Kali ponieważ stała tuż obok niego. Suczka wytrzeszczyła oczy, nastroszyła sierść i i nastawiała uszu. Po chwili podbiegł do nich doberman który był z dziewczyną. Pies zaczął jeszcze głośniej ujadać ze szczęścia.
-Cześć futrzaku.- ucieszył się łucznik. Jednak chwilę później pożałował że pies podbiegł.
- Set?!- usłyszał krzyk dziewczyny. " o rety... no to będzie ciekawie.." pomyślał chłopak i zaczął odganiać psa.
- Cii.. sio idź do swojej pani. Woła cię. No sio.- mimo to pies dalej stał i patrzył na niego.
- No dobrze.. a więc jednak sobie porozmawiamy Kali.- Zwrócił się do suczki Ionhar i powoli wyszedł zza drzewa. Keira błyskawicznie zareagowała. Zdjęła łuk z pleców, wyjęła strzałę z kołczanu i naciągnęła cięciwe.
CZYTASZ
Łuczniczka.
FantastikW małym miasteczku Kinsale w Irlandii mieszkała pewna dziewczyna z pozoru niczym nie wyróżniająca się w tłumie. Jednak posiadała pewien dar , który ujawnił się przypadkiem. Keira - bo właśnie o niej mowa to bardzo bystra, odważna i nie najbrzydsza 1...