Dobranoc | Uchiha Shisui x Oc

254 20 2
                                    

Ponieważ uwielbiam Shisui'a (Shisui'ego? Ktoś wie jak to się odmienia?), a nie ma z nim żadnego opowiadania. I mi smutno.

Księżyc od dawna wisiał na niebie gdy on wracał do domu. Dwa tygodznie i pięć dni. Dokładnie tyle zajela mu misja. Tyle czasu nie spał w swoim łóżku, tyle czasu był odcięty od swojej wioski. Doskonale wiedział, ze niektórzy dostają misje na kilka miesięcy, a nawet i lat, ale dla niego te dziewiętnaście dni to i tak było dużo.

Ziewnął i otworzył drzwi domu dziękując w myślach Hokage, że go zbytnio nie męczyła. Ściągnął buty, torbe rzucił gdzieś w kąt i poszedł do łazienki. Zimny prysznic doskonale działał na jego zmęczone i obolałe mięśnie oraz przeciążony umysł. Zmył z siebie cały brud i kurz oraz krew która ściekała z małych ran i otarć. Ubrał krótkie spodenki które zawsze służyły mu jako piżama i skierował się do sypialni z lekkim uśmiechem na ustach. W końcu mógł zobaczyć swą ukochaną.

Jakież było jego zdziwienie gdy zamiast słodko śpiącej dziewczyny napotkał ją siedzącą na łóżku i czytającą książke którą zaraz odłożyła i rzuciła się na niego.

- Miałeś wrócić wcześniej - wymamrotała mocniej się w niego wtulając zupełnie nie zwracając uwagi na chłód bijący od jego ciała.

- Wiem, przepraszam - objął ją ramionami - W drodze powrotnej nas zaatakowali i troche się to wszystko przedłużyło.

- Jesteś cały? - chciała się odsunąć i wzrokiem oszacować jego stan, ale nie pozwolił jej na to i mocniej ją obiął.

- Wychodziłem cało z gorszych sytacji, przecież wiesz - mruknął - Czemu ty w ogóle jeszcze nie śpisz?

- Miałam spać kiedy się spóźniałeś i nie wiedziałam nawet czy żyjesz?

- Mój błąd - wymamrotał - Już dobrze, Kizu - pogłaskał ją po krótkich włosach - Już w porządku. Jestem tu i nigdzie się nie wybieram - sam już nie wiedział czy mówił do siebie csy do niej.

Ta dziewczyna była dla niego wszystkim. To ona odciągnęła go od samobójstwa, to ona pomogła jemu i Itachi'iemu w zapobieganiu zamachu stanu, mimo, że była z innego klanu. Była przy nim gdy miał gorsze dni, gdy chciał płakać i rwać włosy z głowy. Była kiedy zostawał ciężko ranny i opiekowała się nim. Brała wolne kiedy był chory by się nim zajmować.

Myśl, że miało by jej zabraknąć w jego życiu albo go zabraknąć w niej, napawała go strachem. Nie chciał jej zostawiać za nic w świecie i nie chciał też by ona go zostawiła. W końcu był z Uchiha, a miłość jego klanu była najsilniejsza.

Ale byli shinobi. Niebezpieczeństwo i narażanie życia pili z mlekiem matki. Mogli codziennie umrzeć, a na misjach, nawet najprostszych, to ryzyko tylko się podnosiło.

Więc czemu się dziwił, że nie mogła zasnąć gdy on się spóźniał? Pewnie oczekiwała najgorszego...

- Chodźmy już spać - zaproponował, a ona przytaknęła.

Oboje wgramolili się pod kołdre, a zaraz potem przylgneli do siebie. Czarnooki leżał na plecach, a jego partnerka głowę ułożyła na jego klatce piersiowej. Objął ją prawą ręką i wtulił się w jej włosy, napawając się ich zapachem. Zaraz potem jego wzrok wylądował na stoliku nocnym.

- Naprawdę czytasz takie rzeczy? - spytał unosząc brwi gdy spostrzegł na książce wielki napis "+18".

- No co? - wzruszyła ramionami, kompletnie nie przejęta - Jest ciekawa. Poza tym, tylko to było w stanie odciągnąć moją uwagę od myśi, że możesz nie ży...

- No dobrze, dobrze. Rozumiem - przerwał jej - Wróciłem i nic mi nie jest. Spróbuj zasnąć, dobrze?

Kiwnęła lekko głową.

- Dobranoc, Shisui - powiedziała i wygodniej ułożyła się w jego ramionach, wtulając się w niego.

- Dobranoc, Kizu.

Z Mroku Nocy Zrodzone || One-ShotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz