Chłopak stał w bezruchu, obserwując jak budynek przed nim powoli obraca się w ruinę. Płomienie opanowały nawet najdalsze, najmniej uczęszczane sale i korytarze. Łzy spływały po jego policzkach, zostawiając na nich wilgotne ślady. W uszach rozbrzmiewały trzaski płonących desek, przerywane co jakiś czas rozpaczliwymi krzykami jego konających przyjaciół. Osunął się na ziemię, nie zwracając uwagi na jego towarzysza, który próbował odciągnąć go jak najdalej od płomieni.
– Kayn! - Mężczyzna w fioletowym stroju złapał go za ramię.
– Nie! - To było jedyne słowo, jakie zdołał wykrzyczeć przez łzy.
– Kayn, tu nie jest bezpiecznie, musimy stąd uciekać. - Arashi starał się pomóc, ciągnąc chłopaka za rękę, ale Kayn nawet nie drgnął. Wciąż patrzył jak całe jego dotychczasowe życie znika, wraz z nim jego dom, wspomnienia, rodzina. Chciał rzucić się w sam środek płonącej burzy, z nadzieją że to coś zmieni, jakby chciał bronić tego wszystkiego, jednak jego ciało odmawiało posłuszeństwa. Jak przez mgłę widział żołnierzy wznoszących swe topory ku gwiazdom, wiwatujących na cześć swojego zwycięstwa. Otaczające ich drzewa o błękitnych liściach po kolei zmieniały się w żywe pochodnie. Jeden z mężczyzn uniósł w górę ogromną, krwistoczerwoną flagę z herbem Noxusu naszytym na środku, falowała delikatnie pod wpływem nocnego wiatru.
Kayn poczuł dreszcze na całym ciele a wraz z nimi nadchodzącą kolejną falę rozpaczy. Żrący dym w płucach i okropne ciepło otaczające jego ciało z każdej strony były ostatnim, co zapamiętał.
Obudziły go rozmowy. Wokół nie było już krzyków, jedynie dwa znajome głosy.
– ...Byliśmy jak co tydzień na polowaniu. Ja i Kayn spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, Zed nigdy nie miał nic przeciwko. Obudził nas jak zwykle o świcie. Kiedy wychodziliśmy, nie mieliśmy pojęcia, że nie będziemy mieli dokąd wracać.
Kayn powoli rozchylił powieki. Świat nadal nieco wirował, minęło parę sekund nim jego wzrok przyzwyczaił się do półmroku panującego w pomieszczeniu. Obrócił głowę nieco w bok, skupiając wzrok na źródle światła. Zerwał się gwałtownie, dostrzegając czerwone płomienie, kołyszące się delikatnie na boki. Odetchnął z ulgą, lustrując wzrokiem salon, w którym się znajdował.
– Ja wiem, że to nie będzie łatwe, ale pragnę, aby teraz klasztor Kinkou stał się waszym domem.
– Dziękuję ci Shen za wszystko, co dla nas robisz.
Arashi wraz z Shenem siedzieli w skórzanych fotelach przy niskim stoliku, rozmawiając spokojnie i obserwując płomyki tańczące w kominku.
– Kayn? - Shen zwrócił złote oczy w jego stronę. – Spokojnie, jesteś bezpieczny.
Chłopak niemal natychmiast odwrócił wzrok, jakby bał się, że mężczyzna wyczyta z jego oczu cały ból i gniew jaki w sobie tłumił. Przez ogromne, szklane okno dostrzegł pierwsze promienie słońca, niepewnie wynurzające się zza wzniesienia. Shen podszedł do niego, wręczając mu zdobioną filiżankę pełną gorącej herbaty. Kayn drżącymi dłońmi sięgnął po naczynie. Przez chwilę przyglądał się ręcznie malowanej porcelanie, nim upił pierwszy łyk. W przeciwieństwie do Zeda, Shen przykładał wielką wagę do szczegółów. Klasztor Kinkou i sam dom Shena był ozdobiony do granic możliwości. Kayn wiedział, że będzie musiał przyzwyczaić się do tapet w barwne wzory, rzeźbionych drzwi i kryształowych żyrandoli. Powoli popijał ciepły napój, ale nic nie mówił.
– Jak się czujesz? - Shen spytał niepewnie, gładząc jego czarne, nieułożone kosmyki włosów. Odpowiedział mu tylko trzask płonącego w kominku drewna i kilka łez, które spłynęły po policzkach chłopaka. – Ty i Arashi póki co będziecie mieszkać u mnie. Kiedy będziecie gotowi, przeniosę was do sypialni przy klasztorze.
CZYTASZ
Left me in the afterglow - Kayn x Talon || League of Legends ||
FanfictionKayn po traumatycznych przeżyciach w Ionii, postanawia rozpocząć naukę w Akademii Techmaturgii. Wyjeżdża do Piltover, w szkole znajduje nowych przyjaciół i poznaje chłopaka, który zaczyna mieszać w jego życiu. Świat stanie na głowie i oboje będą mus...