Rozdział 24

241 23 60
                                    

Talon już od pierwszych dni spędzonych w Ionii wyrażał szczere chęci, aby lepiej poznać ten kraj. Kayn obudził go wczesnym rankiem, nim słońce zdążyło wynurzyć się zza ośnieżonych wzgórz. Brunet zwinął się w kłębek, kiedy chłopak ściągnął kołdrę z jego półnagiego ciała.

– Jeszcze pięć minut... - Wymamrotał w poduszkę, ale Kayn nie dawał za wygraną.

– Mówiłem ci, że wstajemy wcześniej, a ty sam błagałeś mnie wieczorem, „no proszę, posiedźmy jeszcze chwilę".

– To jest nieludzkie, żeby wstawać o tej porze!

– Hej, albo ruszysz tyłek z łóżka, albo poproszę Zeda, żeby wrzucił cię do śniegu. A tego nie chcesz.

Talon warknął pod nosem, puścił wiązankę przekleństw w poduszkę i podniósł się niechętnie z miękkiego łóżka. Kayn uśmiechnął się tryumfalnie i rzucił mu ubrania.


Po śniadaniu zaprowadził go do stajni, gdzie czekały już dwa osiodłane konie. Kayn pogłaskał swojego wierzchowca i wyskoczył na jego grzbiet. Talon obserwował jego ruchy i z trudem udało mu się je powtórzyć, kiedy wskakiwał na zwierzę obok.

– Słuchaj, bo ja... - Złapał za wodze i zacisnął na nich palce, kiedy koń poruszył się pod nim. – Nigdy tego nie robiłem.

– To bardzo proste. Musisz mu po prostu zaufać. Za chwilę załapiesz. - Uśmiechnął się i wybiegł na drogę. Słońce zdążyło zeszłego dnia stopić nieco śniegu, więc znów bez problemu mógł szaleć po łąkach i polnych drogach.

Talon jechał za nim niepewnie, ściskając w dłoniach skórzane paski. Mróz wciąż szczypał jego twarz, mimo ciepłego szalika od Shena i kaptura z puszystym futerkiem.

– Zawsze na tych drogach robiliśmy wyścigi. Ścigaliśmy się do tamtej wioski. - Wskazał palcem na budynki w dolinie przed nimi. – A przegrany robił obiad.

– Zazdroszczę ci tych wszystkich miłych wspomnień.

– To one bardzo długo trzymały mnie przy życiu.

– Myślałeś może, tak czysto teoretycznie, o powrocie do Piltover?

– Myślałem. Bardzo dużo. A ty? Chcesz wrócić do szkoły?

– Akademia nie jest dla mnie. Dobrze wiesz, jak kiepsko szła mi nauka. - Talon skrzywił się i spuścił głowę. – Myślałem raczej o pracy, chciałbym zacząć żyć na własną rękę. Nie mogę też pozwolić, żebyście mnie wiecznie utrzymywali, mam nadzieję że rozumiesz.

– Moglibyśmy wynająć większe mieszkanie.

– Nie mogę cię też zmuszać do opuszczenia Ioni.

– Skończyłbym szkołę, ty poszedłbyś do pracy, razem zaczęlibyśmy... Nowe życie.

– To brzmi jak spełnienie marzeń. Myślisz, że Zed pozwoli ci tam wrócić?

– Mam na niego swoje sposoby.

Kayn zaśmiał się i skręcił w boczną, polną ścieżkę. Przez następne kilka minut Talon obserwował tylko jego plecy. Chłopak z zachwytem oglądał świat pokryty śniegiem, śmiał się za każdym razem, kiedy biały puch spadał z gałęzi na jego głowę. Brunet uwielbiał go takiego, mógłby oddać swoje życie za jego uśmiech.

Kayn zeskoczył z konia, kiedy dotarli na sporą polanę. Na jej środku znajdowało się oczko wodne, obecnie niemal całe pokryte lodem.

– Może ci jednak pomóc? - Zapytał, widząc Talona, pokracznie usiłującego zejść z siodła.

Left me in the afterglow - Kayn x Talon  || League of Legends ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz