10- scyzoryk

433 23 5
                                    

Uczucie które towarzyszyło Peterowi od przeczytania wiadomości, było wręcz okropne. Nie wiedział co zrobić. W środku był wręcz rozbity, ale też był zadowolony że dziewczyna się odezwała. Odpisałby ale pod napływem emocji nie wie jakie słowa złączyć w spójna całość. I tak minął tydzień, nad myśleniem i dodatkowo nauką.
Zmęczony psychicznie od natłoku informacji, żył z dnia na dzień, a gdy ludzie zaczęli pytać gdzie jego miłość się znajduje, ona odpowiadał:
-  Szuka nowego , lepszego.
Zawsze uśmiechnięty lecz  ze smutkiem odchodził od tej osoby. Najchętniej odreagowywał bawiąc się w Spidermana, ale w pewnym momencie to już było uzależnienie.
Nie było dnia by Peter nie zakładał stroju. W czasie jego potocznie nazywaniem załamki, ludzie zaczynali znikać.Na słupach telefonicznych stało mnóstwo plakatów zaginionych osób.

W ciągu jednego z weekendów, umówiony był na „staż" u Starka. Pewnego dnia Przyszedł do siedziby Avengers z rozkazu Tonego.
Nie wiedział o co chodzi, przyszedł jak mu kazano.
Siadł na kanapie czekając na resztę, w końcu przyszedł Clint by udać się do sali narad. Wtedy chłopak został zbity z tropu. Nie wiedział o co chodzi. Na początku myślał że to będzie pogadanka między Tonym a Peterem, jak syn z ojcem, ale słysząc rozkaz Bartona, nie nie można było tego nazwać prośbą, ton „Robin Hooda" był jasny i surowy.
Więc wstał z kanapy i poszedł za szatynem. Nastała cisza gdy nagle Clint zaczął wypytywać.
- Wiesz coś już o Gemmie?
- Tak, napisała do mnie. Bardzo, bardzo długą wiadomość, coś w rodzaju listu.
- Ciekawe, co pisała?
- Że masz się nie martwić i będzie pisać do mnie co tydzień.- uśmiechnął się nieśmiało próbując podtrzymać mężczyznę na duchu.

Clint zdołał się otrząść z nagłego zniknięcia dziewczyny, w końcu jest on twardym facetem, ale zawsze z ciekawości pytała Petera, a słysząc że dziewczyna się odzywa zrobiło mu się ciepło na serduszku. I to naprawdę w jego żyłach popłynęła pierwszy raz od paru miesięcy ciepła krew, jakkolwiek by to nie brzmiało.

                                 ~•~
„ Każdy dotyk osoby którą się kocha  sprawia, że po ciele przechodzi gęsia skórka, a krew nagle zatrzymuje się z wrażenia. Każde spojrzenie powoduje purpurowy odcień, a każde usłyszane słowo pokazuje że nie tylko masz w głowie poezje a też miłość, którą nieświadomie wypowiada każdego dnia."- pisała dziewczyna w swoim pamiętniku, zawsze gdy otwierała i brała długopis do ręki, rozmyślała, czy pisze o Harrym czy może o Peterze.
To pytanie jej chodziło po głowie, od pierwszego pocałunku z Harrym, który swoją drogą również opisała.
  „ To było przyjemne, czułam jak moje pragnienie się zmniejsza, a tęsknota przechodzi w zapomnienie. Naprawdę, to było śmieszne a za razem tak romantyczne. Śmiałam się gdy przewróciłam się na niego a gdy mnie pocałował poczułam ciepło, a po chwili zimno z wyrzutów sumienia. Kocham go, ale uczucie do Petera nie zagaśnie. Nigdy. Harry wydaje się być przelotnym wyborem."

- Panno Bennett, niech pani odpowie na pytanie.- powiedziała nauczycielka a dziewczyna gwałtownie podniosła wzrok znad zeszytu na kobietę.
- Emmm.

~•~
- Jak to Natasza i Thor zniknęli?
- Też to pytanie chodzi mi po głowie.- odparł Stark na pytanie młodego.
- Nie wiadomo o co dokładniej chodzi?
- Po prostu, PUF.- odpowiedział Clint opierając  głowę o rękę.

                                ~•~
Nadszedł czas końca lekcji, tygodnia czy tez nawet miesiąca. Ciekawe jest to, że dzieciaki ze szkoły nie wychodziły pospiesznie, wręcz przeciwnie. Wolno, powolutku, licząc każdy krok za krokiem, cała szkoła zmierzała do wyjścia. Można by się zapytać, dlaczego tak ślimaczym tempem, można się poruszać gdy można usłyszeć słowa „koniec lekcji". Otóż, to nie Ameryka. Anglia jest specyficznym krajem, dzieciaki lubią siedzieć w szkole, a w domu przebywają równie długo. Najkrócej jednak zajmuje im, przejście z punktu A do B. Nie lubią zatłoczonych ulic a jednak to dla nich dosyć normalne zjawisko, tym bardziej w Londynie. Wiec dlaczego to wszystko jest na odwrót jak można myśleć. Po prostu, Anglicy kochają rozmawiać i otaczać się przyjaciółmi czy rodziną!

~•~
W trakcie wychodzenia ze szkoły, dziewczyna została popchnięta przez jednego z uczniów, ta przez te gwałtowne zderzenie wpadła na szafkę, a że była otwarta, uderzyła się w głowę i upadła na zimną podłogę. Struga krwi spływała po łuku brwiom, policzku i brodzie Gemmy.
W głowie zadawała sobie pytanie:
Dlaczego zawsze ja?
Co poniektórzy z uczniów obracali się w stronę dziewczyny. Nie wiadomo czy chcieli popatrzeć na czerwoną ciecz czy po prostu zobaczyć jak ktoś jest w potrzebie.
Nie chcąc zwracać na siebie uwagi, dziewczyna wstała trzymając się za głowę „na wszelki wypadek".
Podparła się o szafkę w którą się wcześniej uderzyła.
Dla niej ta sytuacja wydawała się śmieszna. Notabene zawsze ona obrywa, nie ważne czy to Carnage, czy Francuzki złoczyńca czy może Duch. Ona zawsze oberwie. Dla niej przede wszystkim była zabawna, bo nikt nie pomógł jej się pozbierać. Gdy siedziała to widziała znane jej twarze. Z klasy, korytarza, łazienki czy innych zakamarków. Skoro wszyscy byli tacy myli to dlaczego teraz, gdy ktoś potrzebuje pomocy nikt jej nie może udzielić.
Idąc przez korytarz zauważyła że dwóch chłopaków się bije. Pokiwała głową, przewróciła oczami i podeszła mówiąc do siebie: - Ahh ci chłopcy.
Ironia to jej drugie imię.
- Ej! STOP. - krzyknęła lecz ci nie zareagowali.
Gdyby nie to że Gemma chciała pomoc to chłopaki by się pozabijali. Musiało chodzić o jakąś grubszą sprawę. Może dziewczynę, a może jakieś używki? To bardzo Amerykańskie, ale prawdopodobne. Narkotyki są wszędzie, gdziekolwiek byś nie spojrzał to znajdziesz kogoś kto zażywa. A w szkole? Dzieciaki chcą się oderwać od rzeczywistości, a o imprezach nie wspominając.
Gemma czekała na dobry moment, by rzucić się w środek bójki. W końcu wyczuła chwile i wskoczyła w między chłopców. Próbowała ich nerwowo rozdzielić, ale za każdym razem, a gdy próbowała to robić obrywała, czy to z pieści w żebra czy twarz.
- To był zdecydowanie zły pomysł.- pomyślała czując krew w ustach.
Później dostała po raz drugi w twarz tym razem mocniej.- Okay, teraz to już za wiele.- szepce i uderza jednego z chłopaków prosto w twarz, na tyle mocno, że oszołomiony brunet nawet nie zorientował się kiedy wylądował na jednej z szafek trzymany przez Gemmę.
Dziewczyna spojrzała na oczy chłopaka, białka byly krwiste a źrenice wielkie jak piłeczki.
Był zdecydowanie na haju. Dziewczyna zaciekawiona spojrzała ma tego drugiego, u niego sytuacja wyglądała dokładnie tak samo, tyle że z jego buzi ciekła piana.
- Co za świństwo wzięliście?- zapytała ze złością w głosie. Szczerze, wtedy nie chcieliście do niej podchodzić.

Zza rogu nadchodził Harry, nie wiedział co się dzieje, podszedł wiec w kierunku tłumu interesując się sytuacją. Stał już zaciekawiony obserwował i przepychał się by znaleźć się w pierwszy rzędzie. Ktoś się bił, dwoch chłopaków i dziewczyna. Gdy zobaczył wściekłą i pobitą Gemmę zaskoczył się, a widząc że przytrzymuje jednego z uczniów a drugi szuka czegoś w kieszeniach.
- Zabije go!- krzyknął trzymany, a ten drugi rzucił się na Gemmę ze scyzorykiem.
Harry zamrugała pare razy oczami i ruszył do odciągnięcia chłopaka z bronią od Gemmy. Udało mu się to już po paru chwilach podduszał chłopaka stojąc za jego plecami.
Gemma zdenerwowana podduszała  drugiego, tego bardziej agresywnego i szarpiącego się. W końcu Harry denerwując się bezczynnością uczniów krzyknął.
- Niech ktoś do cholery zawiadomi nauczyciela!

Something wrong! ~ P.POpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz