13- londyńskie uliczki

403 32 10
                                    

Czekanie na pojazd starka nie było najciekawszym zajęciem, tym bardziej, że nie było co robić. Londyńskie uliczki świeciły pustakami, nawet w najmroczniejszych zaułkach nie roiło się od złoczyńców. Gemma miała wrażenie, że nagle wszyscy stali się dobrzy. To było zdecydowanie dziwne.
Nagle nad głową usłyszała głośny huk, zdecydowanie spowodowany przez ogromną maszynę.
Dziewczyna podnosząc głowę do góry ujrzała piękny, duży i srebrny samolot.
Ciemnowłosa westchnęła po czym zaczęła się wspinać, czując że właśnie to ma zrobić.
Miała też wrażenie że wielki statek latający musiał zrobić wielki podziw wśród londyńczyków ponieważ nagle każdy spoglądał do góry i mówił pod nosem: To Stark! To samolot Starka! Amerykaninie atakują?
Anglicy z natury lubią pytać, więc nie znudzeni widokiem, wpatrywali się w spinająca się Gemmę. Co poniektórzy krzyczeli: Ona się zabije!
Ale wiele ludzi również  po prostu wpatrywalo się w ryzykującą ciemnowłosą jak w fascynujący komiks.

Nagle dolna platforma wysunęła się, ktoś na niej stał, ale Gem jak narazie nie miała pojęcia kto to był.
Jedynie poczuła szarpnięcie, odwróciła się gwałtownie widząc czarne obślizgłe łapska na swojej nodze. Coś ją ciągnęło w dół, a tym samym sprawiało, że spadała na sam parter.
Rozkojarzona sytuacją, chwyciła się pierwszego lepszego drążka, który napotkała po drodze. Niestety nie był on na tyle stabilny by utrzymać dziewczynę i tajemniczego napastnika.
Wiec ta zaczęła kopać czarnego stwora, który tal kurczowo się trzymał jej nogi, że ona powoli czuła jak jej krew wypływa na światło dzienne.

- Cholera! Czym ty jesteś?!

- Jestem Harry... nie poznajesz mnie?- uśmiechnął się przerażającą po czym wbił ostre paluchy jeszcze głębiej niżeli były. Dziewczyna syknęła i z impulsu chcąc zobaczyć co się dzieje z nogą, puściła metalowego drążka.
Nawet nie miała czasu by zareagować na odpowiedź mniemanego Harrego.

Leciała w dół, próbowała się wyszarpać. Co chwila odpychała i starała  zrzucić potwora, gdy nagle poczuła szarpnięcie, a po chwili jej ciało pokryło się czerwoną mazią, tyle że tym razem Carnage nic nie mówił. Dziwiło to dziewczynę do tego stopnia, że nawet na chwile zapomniała o tajemniczym szarpnięciu. Nieuprzedzona poczuła jak „Harry" atakuje ją, szybko chwyciła go za szyje, co spowodowało że pajęczyna, o której wcześniej nie miała pojęcia, pękła.
Już zdążyła połączyć fakty i wiedziała że w statku jest Peter i pewnie cała gromadka bohaterów, a ona spada na chodniki Londynu z wielkim stworem.
- Gem! Uważaj!- krzyknął Spiderman lecąc tuż za nią. Ona zauważyła że przednia jest dach jednej z kamienic.
Dziewczyna szybko odwróciła się tam by czarny stwór zamortyzował jej upadek. Gdy już uderzyła z hukiem o budynek, wykorzystała moment nie uwagi stwora i oddaliła się na bezpieczną odległość.
- Jestem Venom!- nagle potwór krzyknął wstając, Gemma nie wiedziała co robić wiec stopniowo zaczęła się cofać. Bała się go niemiłosiernie. Bała się nieznanego, które w tym przypadku było naprawdę niesamowicie straszne.
Nagle w Venoma uderzył Spiderman, sprytnie go odepchnął tak by uderzył głową w kant jednego z kominów.
- Gemma żyjesz?- zapytał zatroskany i zmartwiony. W jego głosie można było tez wyczuć lekką nutkę stresu. Dziewczyna pomachała głową na tak.- W takim razie idź na statek ja się nim zajmę.- odparł po chwili wpatrywania się w nią.
Stali może od siebie z 5 metrów, ale Gemma czuła że to o wiele za dużo.
Chciała się do niego przytulić, chciała wrócić do wymykania się oknem gdy zaczynał smęcić, do leżenia na łóżku i oglądaniu seriali. Chciała by było jak dawniej, ale w głębi duszy wiedziała że to się nigdy nie wydarzy.
Po chwili ruszyła w stronę statku.

~•~
Uciążliwe myślienie nad tym czy ktoś się mocno poobijał  czy nie, jest dosyć dziwne , przynajmniej w tych czasach.
Gemma ogólnie się troszczyła o innych próbowała być za wszelką cenę zawsze miła. I była, udawało jej się to, jednak Nie zawsze. Czasami była po prostu okropnie wkurzona, na cały świat i nawet najcichszy szept ją drażnił.
Siedziała w statku na podłodze, a raczej leżała, była wykończona, No i czekała na Petera, który gdzieś tam pod nią się bił, a może już skończył?
Nie wiedziała, dopóki nie usłyszała otwierającego  włazu, podniosła głowę i ujrzała zdysznego Parkera.
- Peter!- wstała szybko rzucając się na chłopaka. Przytulia go do siebie nie zważając na to że pół roku nie widziała go, a ni na to że porzuciła go jak starego śmiecia. Po chwili zrozumiała co robi i co zrobiła, i w końcu w jakiej sytuacji jest teraz Szatyn.- Przepraszam.

Something wrong! ~ P.POpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz