11- farba

431 25 2
                                    

W końcu sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Bijący się nastolatkowie leżeli na ziemi przyciśnięci, dusząc się  pod ciężarem policjantów. Byli niebezpieczni dla społeczeństwa.
Harry i Gemma dostali pozytywne uwagi ale zarazem otrzymali upomnienie od dyrektora za mieszanie się w bójkę.
Gemma się tłumaczyła że to nie było integrowanie się w bójkę a bronienie przed pozabijaniem się. Śmieszne? Tak, wychodząc z gabinetu dziewczyna się roześmiała, na tyle cicho że nikt nie usłyszał, ale raczej to były prychnięcia niżeli śmiech.
Wracając.
Dziewczyna dostała „rozkaz" udania się do higienistki szkolnej. Oczywiście, Gemma podziękowała i udała się prosto do domu.
Idąc przez korytarz zauważyła coś nie podającego, natomiast na każdej szafce wisiały zdjęcia jej i Harrego.
Na każdym zdjęciu widać było całującą się pare i wielki napis „Szmata". Było to dość dziwne, w końcu kto by rozwieszał zdjęcia na końcu lekcji. Nie miało to największej liczby odbiorców. Dziewczyna wkurzona zaczęła w furii zrywać fotografie.
- Co do...- wyłkał Osbourne, ale gdy miał dokończyć przerwała mu dziewczyna chrząknięciem.
- Nie stój jak kołek chodź mi pomóc.- wtrąciła zrywając dziesiąte z kolei zdjęcie.
- Dobra.- odpowiedział i szybko zaczął zrywać.
Nie wiedział do końca co się dzieje, był oszołomiony, a zarazem wściekły .  W Jego żyłach czuł jak czerwona ciecz przepływa ze zdwojonym tempem. W ten sposób jego organizm reagował na złość. Przyspieszał się również jego oddech, generalnie cały wyglądał jakby przebiegł dość długi maraton. Jednak było tez coś innego.
Miał też coś za uszami, pewne tajemnice, o których nikt nie wiedział.

                                 ~•~
Siedziba Avengersów to na ogół ciche miejsce. Nie tym razem. Otóż kolejne osoby znikały nikt nie wiedział co się dzieje. Może kolejny napad kosmitów na Ziemie, a może coś innego? Nikt nie miał pojęcia. Jedyne o czym wiedzieli to to że ludzie znikają ale to nie byle jacy, ci którzy posiadają pewne zdolności. Agenci, bogowie, superbohaterzy i inni o niesamowitych zdolnościach.
Na ulicach chodziło więcej ludzi otyłych, a na słupach i nie tylko wisiały ogłoszenia o zaginionych a także numery telefonów do specjalistów związanych z psychologią.
Wracając do grupy bohaterów, a w zasadzie połowy grupy. Dziwnie było patrzeć, jak superbohaterzy z niesamowitymi zdolnościami nie mają pojęcia co zrobić i wzruszają ramionami.
Tak się zachowywali ale w głębi duszy obmyślali plan, którym coś zdziałają. Również też o nim rozmawiali, ale wynikały z tego bardziej kłótnie niżeli rozmowa.
Wyzywanie siebie na wzajem nie pomogło. Ani trochę, bo zamiast zjednoczyć siły dorośli ludzie postanowili się kłócić.
- Nie wiem jak wy, ale ja bym coś zjadł.- przerwał w końcu poddenerwowany Clint, który zdecydowanie chciał działać. W tym samym momencie  w którym skończył zdanie wszystkie ślepia skierowały się na niego.- Więc, jak już się na mnie patrzycie to mam nie mały plan. Sprowadźmy tu Bennett...

                               ~•~
Dziewczyna wróciła do domu, mając na sobie biały podkoszulek weszła do łazienki. Spoglądała w lustro, zastanawiała się dlaczego ten świat nie może być nawet odrobine wdzięczny za dobre uczynki, było to nawet dziwniejsze niżeli mogło się wydawać. Sprawiedliwość? Oznaki za bycie dobrym człowiekiem? Nie, to nie dla świata. Naprawdę, Gemma będąc przewodniczącą chciała zarządzić pare zmian, większa sprawiedliwość, to był punkt pierwszy.
Właśnie w tamtym momencie sobie zdała sprawę dlaczego nikt nie chciał być przewodniczącym. To okropna robota. Ludzie, którzy są publiką, której może się coś nie spodobać. A przez mogą być zawistni, okropni. Rożnie bywa.
Gemma odkręciła wodę przemyła sobie delikatnie twarz, po chwili biorąc pod uwagę że chyba żeby zmienić coś musi najpierw zmienić siebie. Spojrzała na siebie od góry do dołu. Patrzyła na swoje kształty, czasami jej wzrok skierował się na biust czasami na oczy, a większość czasu i tak spędzała ba przyglądanie się każdej osobnej rysy na twarzy. Bingo!
Rozejrzała się po całej łazience, gwałtownie chwyciła za nożyczki i zaczęła kosmyk po kosmyku obcinać swoje długie, kruczoczarne włosy na krótkie.
Po dziesięciu minutach dziewczyna wyszła z uśmiechem z łazienki, w rękach miała kłębki włosów. Bez większych wyrzutów wyrzuciła je do kosza, z chęcią pozbyła się przeszłości jak opakowania po chrupkach.
Była z siebie dumna, bo wreszcie pozbyła się wielkiego kamienia z jakże małego serca.
Po chwili jednak uznała, że chęć zmian nadal w jej ciele bulgocze, wiec postanowiła wyruszyć po farbę do włosów.
Nałożyła na siebie czapkę, czarna kurtkę puchową po czym wyszła jeszcze dyskretnie biorąc trochę pieniędzy z blatu przeznaczone na zupełnie inną rzecz.
Przefarbowanie włosów i skrócenie ich dawało zmianę wręcz całego życia, szczególnie jeśli chodzi o Gemmę. Otóż jej włosy zawsze kryły w niej wspomnienia z wszystkich ważnych chwil. Każde zwycięstwo na ringu, każda szóstka z ścisłego przedmiotu, każde wszystko inne co dawało jej satysfakcję i dumę. Czasami się nawet śmiała że każdy pojedynczy włos to jej osiągniecie, a że włosy miała gęste to dużo osiągnięć miała, wręcz dziecko sukcesu.
Tak było w Ameryce, a w Anglii? W tamtej chwili było inaczej, w Nowym Yorku dzieciaki nie dokuczały ani nie prześladowały bokserki, to było wręcz nie do pomyślenia, ale w Londynie to zdjęcie było co najmniej podejrzane.
Dzieciaki tez nie wiedziały że Bennett boksuje, w zasadzie to boksowała, tak dawno tego nie robiło ze względu na treningi z Clintem.
-Dziwaczne uczucie.- pomyślała Gemma przypominając sobie najlepsze chwile z owym Agentem.
W końcu dotarła do sklepu z kosmetykami i innymi rzeczami codziennego użytku. Podeszła pod ogromną półkę z farbami do włosów.
- To może blondzik?- zapytała samą siebie, po czym nagle obok niej zjawiła się znajoma twarz.- Alice?- zapytała nie pewnie, nie kojarząc za bardzo imienia dziewczyny stojącej obok. Teraz to już w ogóle zrobiło się dziwnie- pomyślała.
- Cześć, Gemma! Co tu robisz?- zapytała słodka blondynka z uśmiechem na pół twarzy.
- W zasadzie to wybieram nowy kolor.- zamyśliła się na chwile wpatrując się w te wszystkie farby.- A ty, coś kupujesz?
- Przecież ja tu pracuje!- pochwaliła się, a Gem zamrugała pare razy ze zdziwienia. Jak mogła nie zauważyć wielkiej plakietki z napisem „Jestem Nowa" na ubraniu roboczym od blondynki.
- Łoooo, Gratulacje. Długo już tu pracujesz?- zapytała co za bardzo nie miało sensu biorąc pod uwagę przeczytany przed chwilą napis.
- Niecały tydzień. Dobra, teraz muszę zapytać. Może w czymś pomóc?
Gemma się uśmiechnęła zadziorsko i zastanowiła się przez krótką chwile nad zdaniem. Chce zaskoczyć i utrudnić życie blond pracowniczki.
- Ma pani może jakąś farbę rozjaśniającą i blond?- zapytała w końcu nic nie wymyślając na szybko.
Alice zagubiona zaczęła szukać, lecz po krótkiej chwili wyciągnęła dwa opakowania z tubkami w środku.
- Te będą idealne.- uśmiechnęła się uprzejmie.
- Dziękuję.- Gemma ukłoniła się w pas jakby była na scenie w teatrze. Wyglądało to co najmniej komicznie ale jak aktorsko!
- To ja dziękuje! Jesteś moim pierwszym klientem...- przerwała na chwile zwracając uwagę na przechodzącego chłopaka. Miał na imię Bryce, był blondynem, według Gemmy ciacho ale bez przesady. Bennett od razu zauważyła jak Alice lekko otwiera buzie z zachwytu widząc jak chłopak przeczesuje włosy.
- Leć do niego. Przecież masz szanse? Jest tu sam.- powiedziała rozglądając się czy aby napewno z nikim nie przyszedł.- Założę się, że możesz mu w czymś pomóc. Drugiej takiej okazji nie będzie! Agentka Alice rusza do ataku, no już.- popycha ją aby podeszła bliżej blondyna. Ta zaskoczona zatrzymała się na chwile.
- Ale... Skąd wiesz?
- Co wiem?
- Że go lubię.- szepce.
- Przecież to widać! Leć! - popycha go jeszcze raz licząc że dziewczyna się w końcu ugnie.
- No dobrze, dziękuje!- mówi już pare kroków od Gemmy.
Kruczowłosa zdejmuje czapkę z wrażenia, przeczesuje włosy ręką i śmieje się cicho. Nie dowierza, że prawie dla nie znajomej zrobiła to co dla najlepszej przyjaciółki. Szuka jeszcze innych kolorów przez pare minut przysłuchując się rozmowie dwóch nastolatków.
- Może to dobroć, a może coś zupełnie innego?- myślała gdy nagle na zakręcie zderzyła się z owym Brycem.
- O Przepraszam!
- To ja przepraszam zamyśliłam się.- uśmiechnęła się niepewnie , widząc że przed nią stoi blondyn który z lekka nie pociąga Bennett.
Harry jest jej typem o Peterze nie wspominając. Właśnie Peter i SMS!- pomyślała.
- Nie, to moja wina. Czy mógłbym ci to wynagrodzić?- zapytał a dziewczyna ze zadziwienia zamrugała pare razy oczami machając przy tym głową jakby nie wiedział co się dzieje.
- Co masz na myśli?
- Może jakaś kawa, teraz ?- uśmiechnął się, a dziewczyna ruchem głowy zgodziła nie zważając na to że Alice stojąc na drugim końcu sklepu nic o tym nie wie.
-Ale czekaj muszę najpierw to kupić!- dodała rzucając się w stronę kasy.
Chłopaka jak zaczarowany stał wpatrując się w nią. Teraz to on się zastanawiał dlaczego ta dziewczyna jest taka piękna. A ja się zastanawiam dlaczego ona ma takie branie?
W końcu Gemma kupiła i podeszła w stronę blondyna.
- Niedość, że blondyn, to jeszcze uprzejmy. Jak widać coś za coś. Amerykanin by cię jeszcze opluł że on na ciebie wpadł a tu? Zaprasza cię na kawę przystojny chłopak. Żyć nie umierać.- podsumowała w myślach ale te ostatnie dwa zdania wymknęły jej się i powiedziała je nagłos, a chłopak zaśmiał się cicho zaprowadzając dziewczynę do kawiarni.

Something wrong! ~ P.POpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz