7. 'To... Skomplikowane'

150 9 1
                                    

Na pewno.

---------

Rano wstałam ok. 6:30, między innymi dlatego, że pół nocy nie mogłam spać.
Cała ta sprawa z czarnym kotem mnie po prostu dobija.
Nie umiem wyobrazić sobie, że parę następnych misji będę musiała znosić bez niego.

A co, jeśli on nigdy nie weźmie z powrotem swojego miraculum?

Nie, nie. To niemożliwe. Po prostu musi je przyjąć... Prawda?

Zeszłam z łóżka i powlokłam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam moje zwyczajowe ciuchy.

Gdy wyszłam, moje kwami jeszcze spało. Była 7:25. Nic mi się chyba nie stanie, jak choć raz pójdę wcześniej do szkoły, nie?

-Tikki! Wstawaj, idziemy do szkoły!- zawołałam, a mała istotka przeciągnęła się, podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Mari? Ty tak wcześnie gotowa? To do Ciebie nie podobne...-powiedziała, po czym podleciała i schowała się do mojej torebki.

Gdy zeszłam na dół, nikogo nie zastałam. Rodzice najprawdopodobniej są w piekarni.

Wzięłam z kuchni przygotowane przez mamę dla mnie śniadanie i wyszłam z domu.

-----

W szkole już na wejściu spotkałam Aly'e.

-Mari?! Ty tak wcześnie? Co jak co, ale po tobie się tego nie spodziewałam...- Dziewczyna oczywiście nie szczędziła sobie komentarza. W odpowiedzi spojrzałam się na nią tylko z przymrużonymi od niewyspania oczami. Jestem pewna, że gdyby wzrok mógłby zabijać, mulatka już dawno leżała na ziemi w kałuży krwi. Alya popatrzyła się na mnie i powiedziała:
-Dziewczyno, wyglądasz jakbyś pół nocy nie spała...- Zastanówmy się... Może nie spałam, tylko pół nocy zastanawiałam się jak posklejać  brutalnie rozdarte przeze mnie serce mojego wieloletniego partnera, co?

Nic nie odpowiedziałam, tylko przewróciłam oczami i poszłam w kierunku naszej klasy. Weszłam do środka, rzuciłam torbę tak, by znalazła się obok mojej ławki i wyszłam z sali.

Gdy usiadłam i już dobre pięć minut siedziałam w ciszy przed klasą, obok mnie pojawiła się Alya.

-Kobieto, co ty dziś taka nieobecna?- Bardzo lubię tą dziewczynę, ale dziś, gdy nie mam humoru, zachowuje się jak upierdliwa mucha.

Rzuciłam tylko w jej stronę parę niezrozumiałych słów mających znaczyć, że idę do toalety, wstałam i poszłam w wyznaczonym przed chwilą przeze mnie kierunku.

Gdy byłam już w środku, zobaczyłam, czy przypadkiem nikogo nie ma w pomieszczeniu.

Tak jak się spodziewałam, nie znalazłam nikogo. Co jak co, ale toaleta na drugim piętrze nie była najczęściej odwiedzaną przez uczniów miejscówką.

Weszłam do jednej z kabin, tak dla pewności zamykając drzwiczki na zasuwkę (Chyba dobrze napisałam? ~Autorka) i wypuściłam z mojej torebki czerwone kwami.

-Mari! Nie możesz tego wszystkiego tak przeżywać! Twoi przyjaciele się o Ciebie martwią. W dodatku wyglądasz jak żywy trup. Rozumiem, że jest Ci teraz trudno, ale spróbuj chociaż trochę zachowywać się normalnie!- Gdy stworzonko skończyło swój monolog, przytuliło się do mojego policzka.

|| Słowa bolą najbardziej || Miraculum ♥ Wolno pisane ♥Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz