17. Pierwszy raz bez spóźnienia...?

92 7 0
                                    

Co musiało się stać, żeby zmusić go do takiego posunięcia?

----------
Narracja trzecioosobowa, Marinette

-Marinette!- Tikki jak dotąd bezskutecznie próbowała dobudzić swoją właścicielkę.
-Mari! Za pięć minut zaczynasz lekcje!- krzyknęła.
-CO?! JAK TO?!- dziewczyna pośpiesznie zerwała się z łóżka patrząc się nerwowym wzrokiem na biedronkę.
-Nie no, żartuje. Po prostu nie umiałam Cię dobudzić. Masz jeszcze... 25 minut, więc radzę się mimo wszystko pośpieszyć.- Tikki usiadła na biurku i obserwowała poczynania swojej właścicielki. Ta tylko głośno westchnęła i zabrała kilka ubrań z szafy zmierzając w stronę łazienki. Po kilku minutach spędzonych tam, granatowowłosa była już praktycznie gotowa do wyjścia. Zabrała tylko z podłogi swój plecak i torebkę, oraz spojrzała się z wymownym spojrzeniem na swoje kwami.

-No chodź tu, ty mały potworku. Idziemy już do szkoły!- krzyknęła do kwami, które już po chwili znalazło się w różowej torebce, i zeszła po schodach do salonu jej domu.
Tam przywitała ją jej matka wręczając do jej rąk papierową torebkę z logo piekarni rodziców. Dziewczyna podziękowała matce i ruszyła w stronę swojej szkoły.

~~~~~~~~

Marinette

-No, widzisz Tikki, chyba nareszcie się dziś nie spóźnię!- zawołałam radośnie do kwami siedzącego w otwartej torbce.
-Może Ci to choć trochę podwyższy frekwe...- urwała w połowie zdania patrząc się w obraz z moimi plecami.

Momentalnie odwróciłam się o 180° i ujrzałam tam najprawdopodobniej złoczyńce wysłanego przez naszego ulubieńca Władce Ćmów (xD).
-No i chyba mogę tylko postawić znicza na grobie mojej frekwencji...-Mruknęłam do Tikki wyraźnie podirytowanej całą sytuacją. Poszłam w stronę pierwszego lepszego niezaludnionego zaułka i wykonałam transformację.

-Biedronko, Czarny Kocie... Douleure na was czeka...- usłyszałam przeraźliwy syk dochodzący zza jednego budynku. Zaczepiłam yo-yo o latarnię i znalazłam się w takim miejscu, że naszego przeciwnika widziałam z góry.

Był to średniej wielkości człowiek, a może i duch, wyglądający ze swoim płaszczem i nałożonym kapturem niczym Mroczny Kosiarz (pozdrawiam graczy The Sims 4 😉 ~dop. aut.).
Różniło go to, że zamiast kosy w ręce trzymał kamienny miecz, czy tam sztylet zamieniający napotkanych ludzi w kamień- zapewne to w nim siedzi akuma.

Na horyzoncie nie widziałam jeszcze Czarnego Kota- chyba na razie będę musiała wymyślić coś sama. Ale mam nadzieję, że i tak za chwilę się zjawi, bo nie mam zamiaru kolejny raz działać sama.

Na razie trzeba by było rozkminić, jak odebrać temu tajemniczemu Douleure'mu odebrać ten... uznajmy, że to miecz.
Na razie chyba spróbuje po prostu podejść do niego i spróbować mu go wyrwać. To na chwilę obecną jest najprostszym i chyba najmniej prawdopodobnym rozwiązaniem.
Ale czemu nie? W końcu nie będę wieki czekać, aż Kot z łaski swojej raczy się zjawić.

Zeskoczyłam z budynku lądując za plecami zakumanizowanego. Dobra, trzeba to rozegrać szybko, w końcu muszę jeszcze iść do szkoły, a prawdopodobieństwo, że się nie spóźnię już i tak jest minimalne.

Kożystając z tego, że złoczyńca mnie nie zauważył, wykonałam salto w tył lądując tuż przed nim.
Już chciałam mu odebrać jego broń, ale w ostatnim momencie przeciwnik złapał mnie za nadgarstek mocno go wykręcając.
Z bólu łzy stanęły mi w oczach i jedyne czego bym w tym momencie chciała, to żeby znikąd pojawił się nagle czarny kot rzucając jakimś słabym tekstem w stronę tego zakumanizowanego.

Po chwili szarpaniny cudem udało mi się jednak wyswobodzić rękę spod tego okropnego uścisku. Nadgarstek bolał mnie niemiłosiernie, ale jeśli chciałam pokonać złoczyńce, to niestety muszę to przecierpieć.

Kożystając z mojego chwilowego skupienia na czymś innym, Douleure podszedł (czy raczej podleciał) do mnie i najwyraźniej miał zamiar ściągnąć mi kolczyki. W ostatnim momencie mimo wszystko zrobiłam unik i walka rozpętała się na dobre.

-----

Kota dalej nie było. Czy on nie może się z łaski swojej stawić na misji, akurat wtedy gdy jest mi potrzebny?! Następnym razem jak go zobaczę, to obiecuje, że dostanie ode mnie porządny opieprz!

Po długiej i bardzo wyczerpującej walce, wręcz cudem udało mi się odebrać złoczyńcy jego sztylet, żeby oczyścić akumę.
Powinnam teraz iść do Mistrza i naskarżyć na Kota, że się nie pojawił na misji, ale zważając na to, że jest już NAPRAWDĘ późno, to chyba lepiej będzie jeśli pójdę do szkoły, bo już i tak mam dość duże spóźnienie.

Byłam już przed budynkiem szkoły, kiedy skręciłam w jakąś boczną alejkę i wykonałam transformację zwrotną.
Zaczęłam biec jak opętana do wejścia do szkoły. Wparowałam do środka niczym Usain Bolt (czy jakkolwiek się to pisze xD ~dop.aut.) i już po chwili byłam przed swoją klasą. Weszłam do środka jak najciszej kiedy pani sprawdzała obecność. Usiadłam, kiedy pani wywołała moje nazwisko. Odpowiedziałam, że jestem, na co tylko spojrzała na mnie podejrzliwym wzrokiem, ale nic o tym nie powiedziała.
Na szczęście, może przynajmniej ominie mnie parę problemów.

Reszta lekcji poszła rutynowo.

A po lekcjach miałam złożyć wizytę Mistrzowi Fu.

-------------------

771 słów

Heeej!!!~

Co tam słychać?

Wiem, rozdział miał być wcześniej, ale niestety nie udało mi się wyrobić...:'<

Mało fabuły w rozdziale, ale coś tam jest. :)

Od razu mówi, że nie czytałam tego nawet po napisaniu, więc może mieć trochę nieskładnych wątków i błędów, jak coś to poprawcie mnie.

No ale dzięki za to, że to przeczytaliście, mam nadzieję, że czekaliście. ;)

Ja aktualnie mam katar, chyba mnie Monika zaraziła 😑😐
I umierammm !!! XD

Napiszcie chociaż jakiś komentarz pliska [*]

Do zobaczenia!!!

~Autorka 💓💕💖

|| Słowa bolą najbardziej || Miraculum ♥ Wolno pisane ♥Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz